PRZEWODNIK PO BIEGANIU || Monika Jackiewicz — biegaczka z elity [cz.1]

2021-07-12 09:00:14(ost. akt: 2021-07-19 21:56:20)
Monika Jackiewicz z trenerem Zbigniewem Ludwichowskim

Monika Jackiewicz z trenerem Zbigniewem Ludwichowskim

Autor zdjęcia: archiwum Moniki Jackiewicz

Tragiczne zdarzenie przerwało życie trenera lekkiej atletyki AZS UWM Olsztyn Zbigniewa Ludwichowskiego. To on pokazał mi krętą drogę do czołówki polskich biegaczek na długich dystansach. Przekonał do konieczności pracy, ostrzegał przed pułapkami biegowego mistrzostwa. Pomógł wierzyć, jak wątpiłam — mówi Monika Jackiewicz, pochodząca z Kazanic (pow. iławski, gm. Lubawa) brązowa medalistka mistrzostw Polski w biegu na 5 km.
Moja zawodnicza strona to hołd dla „Bynia” – teraz tylko tak mogę się odwdzięczyć za to, w jakim miejscu jestem. Pamiętam naszą ostatnią rozmowę telefoniczną przed jego śmiercią. Jak zwykle życzliwy, wysłuchał, podpytał co u mnie, ze standardowym ,,Czy Artur się już oświadczył?" [Artur Olejarz – partner i aktualny trener Moniki, medalista MP w biegach długich — przyp. red.]

Medale Mistrzostw Polski mają swoją cenę. Opowiem wam o niej. Nie dlatego, aby się chwalić. Wszystko jest możliwe, gdy spotkasz na swojej drodze ludzi, którzy potrafią motywować. Tworzą aurę sukcesu, nawet wtedy, jak wydaje się nieosiągalny.

Z małej miejscowości Kazanice w powiecie iławskim, w której zetknęłam się z lekkoatletyką trafiłam do AZS UWM Olsztyn. Pierwsze sukcesy, spektakularne upadki, studia prawnicze, sportowa miłość i decyzja: wyprowadzam się do Szczecina. Artur mieszkał tam już wiele lat. Zna lekkoatletyczne klimaty tego miasta. Rozpoczynamy razem nowy etap — nie tylko w sporcie, także w życiu. Jesteśmy zawodowymi żołnierzami w 12. Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej.

Minęło dwa lata od mojego spotkania z Przewodnikiem Po Bieganiu (odcinek 97). Wiem, że niektórzy z was bardzo mi kibicują. Czuję wdzięczność słysząc o tym.



Sezon 2018 poza poprawieniem życiówki na 5 km zawiódł mnie. To też moje błędy. Zamiast przerwy z delikatnym treningiem, na podtrzymanie podczas 4-miesięcznej służby przygotowawczej, szalałam w obciążeniach. Biegowego zdrowia nie wystarczyło. Zawaliło się wszystko, łącznie z morfologią. Szukaliśmy z Arturem, przy wsparciu specjalistów, sposobów, aby się pozbierać. Odżywki, suplementy, witaminy. Tysiące złotych i tony chemii bez skutku. Trening nie szedł. Achilles Artura sypał się. Marzenia o mistrzostwie — tylko to nam zostało. Musieliśmy coś zrobić, aby poskładać zawodniczą przyszłość. Szukaliśmy, ucząc się od innych. Budowaliśmy siebie od nowa.

Przewróciliśmy dotychczasowe żywienie. Rezygnujemy z mięsa. Odstawiliśmy wszystkie chemiczne, cudowne medykamenty. Nasza kuchnia to roślinne eldorado. Każdy dzień zaczynamy od świeżo wyciśniętego soku. Po treningu zamiast ISO plus - owocowy plus. W diecie rządzą warzywa, owoce, orzechy. To one tworzą bazę energii potrzebnej do biegania.

Jak lepiej w jednym, to gdzieś pod górkę. Bolesny Achilles i złamanie zmęczeniowe kości śródstopia tworzyły przerwy, zatrzymywały mnie w domu przerywając systematyczny trening. W niepewności kończyłam 2018 rok...

W następny weszłam z decyzją, aby rozmienić 35 minut na 10 km. Wtedy wydawało mi się to marzeniem. Teraz, kiedy biegam ciut powyżej 33 min czuję, że pewność na przekór wszystkiemu tworzy wynik. Skrupulatnie zapisuję treningi, wracam do nich, porównuję sezony. Zrozumiałam, że 400-1000 m WT [wytrzymałość tempowa — przyp. red.], to za mało na postęp. Dołożyliśmy do nich dłuższe 2-3 km odcinki na granicy wydolności. BC [bieg ciągły — przyp. red] w zakresach, które powodowały lament w domu przed wyjściem na nie, odkrywały moje lęki. Cierpliwość Artura przechodziła na mnie.

Sezon 2019, czyli powoli do przodu. Czekałam na jesienne starty. Biegi w Lubinie i Goleniowie na 10 km przede mną. Ból sygnalizował w niepokoju problem, nie odpuszczał. Przepuklina pachwinowa — zmaganie się z nią przypominało pierwotną wersją instynktownej obsługi człowieka. Szukałam sposobów, odsuwając decyzję o operacji. Nie mogłam się śmiać. Nastawiona na start w niedzielę w Lubinie czułam, że mimo problemów noga się kręci. Powiało życiówką. Propozycja startu w poniedziałek w innym biegu? Odmawiam. We wtorek rozkaz na jednostkę. Muszę jechać do Rzepina. Rozkaz to rozkaz. Emocje na bok.

W życiu niektóre rzeczy opłaca się robić. Niektóre po prostu warto. To fajne odkrycie.


11 listopada - dycha w Goleniowie. Strach przed biegiem w dyskomforcie bólu biegał ze mną na treningu. Ciągłe nakręcam siebie. Czułam luz. Start, na ostatnim km kolka i przepuklina przypomniały o sobie. Wytrzymałam: mój czas to 34.36 min. Nawet w domu nie wierzyłam w ten wynik. Byłam w formie. Niestety, za dwa dni operacja.

Bałam się przerwy po niej. Medialne info, że Robert Lewandowski miał operowaną pachwinę dodało otuchy. "Nie jesteś sama" — to porównanie budowało. Ordynator chirurgii 109 w Szczecinie dr płk Krzysztof Przygodzki zrobił wszystko jak należy. Dziękuję mu. Wytrzymał cierpliwie moje złości widoczne w grymasie twarzy przed zabiegiem. Uśmiechał się wtedy, gdy ja gubiłam siebie.

Upór w powrocie do treningu miałam w sobie od początku. Spacer, to mój sposób. Po dziesięciu dniach zaliczyłam w nim dychę. Każdego dnia czułam się coraz lepiej. Po dwóch tygodniach kontrolna wizyta w przychodni ze standardowym pytaniem: panie doktorze, kiedy mogę wrócić do biegania? "Za trzy miesiące – nic więcej pani nie utarguje u mnie."

Wróciłam do dr Przygodzkiego. Potrafił w empatii wyważyć ryzyko. Potruchtałam do parku miesiąc po operacji. W lutym w Gdyni pobiegłam w urodzinowym biegu 10 km w 35 min 11 sekund. Przyzwoicie jak na wietrzną pogodę i trening ograniczony w intensywności po operacji. Miałam apetyt na więcej. Artur hamował: "spokojnie, bo wrócisz na stół."

Nagle pojawiło się szaleństwo koronawirusa. Wszystko się zmieniło. Plany poszły w odstawkę. Został tylko trening, w którym szukaliśmy przyszłości. Przeczytałam wywiad z Karoliną Kołeczek. Trener prowadzi ją nieszablonowo i — jak się okazuje — skutecznie. Zaproponowałam Arturowi, aby troszkę zmodyfikować mocne akcenty; będę wsiadać na rower dyktując ci tempo, a kiedy ty będziesz robił dłuższe wybiegania, ja podczepiam się w ciągłym.

Zgrupowania zagraniczne polskich lekkoatletów były wstrzymane. Sporo czasu w Policach spędzał Marcin Lewandowski. Artur często zgrywał się z nim na wspólne bieganie w Szczecinie. Musiałam się czasami nieźle nakręcić na rowerze, aby rozprowadzić treningowe tempo chłopakom. Widziałam wiele odcinków, w których zaciskali zęby. Chwila przerwy i lecieli dalej. Po takim widoku inaczej wchłaniałam moje zmęczenie. Wicemistrz świata z 2019 roku z grymasem wysiłku na twarzy neutralizował mój strach przed biegami ciągłymi.

Terminy Mistrzostw Polski zawirowały, kompletne zamieszanie ze startami. Oczekiwanie: będą, nie będą. Budowanie formy pod nie, ciągłe zmiany i niepewność sportowego jutra, stały się częścią treningowych planów. Sezony 2020-2021 - to już inne bieganie.
Monika Jackiewicz

I znowu sinusoida, w której plusy nareszcie zdobywają większość akcji. Zapraszam za tydzień na drugą część.

Trening 12-18 lipca: mistrzowski wynik to nie tylko radość – nie martwmy się jak nam coś nie wychodzi.
poniedziałek – rower, a w nim po 10 min rozbiegania 5 x 100m podbiegi p. 1.30-2 min i dalej rower do domu
wtorek – wolne od biegania
środa – rozbieganie 30 min + 4-8 x 60-100m lekko z górki i trucht 10-15 min
czwartek- stadion WT – 400 m (tempo rek. na 1000m) p. 5 min, 1000m (w tempie rek, test Coopera), p. 5 min 2000 m ( w tempie rek. 5000 m). Wytruchtaj na boso minimum 15 min.
piątek –wolne
sobota – rozbieganie z 5-8 x 40 sek. p. 2-3 min w truchcie i marszu – 10-14 km
niedziela – wolne - basen

Za tydzień. Monika Jackiewicz - cz.2

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki