Walka z niżem demograficznym - "Strategia Demograficzna 2040"

2021-07-08 10:06:35(ost. akt: 2021-07-08 09:12:14)

Autor zdjęcia: freepik

Rządowa "Strategia Demograficzna 2040" ma sprawić, że w Polsce będzie rodziło się więcej dzieci. Wczoraj w Olsztynie do strategii przekonywała samorządowców Barbara Socha, pełnomocnik rządu ds. polityki demograficznej.
Dzieci to skarb, a już szczególnie w ostatnich latach, kiedy rodzi się ich mniej i Polska się wyludnia. Problemy z demografią mamy tak naprawdę od transformacji ustrojowej w 1989 roku. Pandemia tylko je nasiliła.

Dziś w kraju dzietność wynosi 1,38 (współczynnik określający liczbę urodzonych dzieci przypadających na jedną kobietę w wieku 15-49 lat) i jest jedną z najniższych na świecie. Na Warmii i Mazurach jest jeszcze gorzej, bo wskaźnik wynosi 1,27 i niższy jest tylko w województwie świętokrzyskim, gdzie wynosi 1,18. Tymczasem, żeby mówić o zastępowalności pokoleń i o tym, żeby Polska się nie kurczyła, wskaźnik powinien być na poziomie 2,1- 2,15. I taki cel stawia sobie „Strategia Demograficzna 2040”, którą przedstawił rząd.

W strategii są dwa warianty. Wariant optymistyczny zakłada, że współczynnik dzietności na poziomie zastępowalności pokoleń zostanie osiągnięty już w 2040 r. Wariant nieco mniej optymistycznym przewiduje się, że do 2040 roku współczynnik dzietności wzrośnie do poziomu 1,8, a w 2100 roku do 2,1. To są bardzo ambitne cele. Pytanie tylko, jak to osiągnąć? Wczoraj o tym rozmawiała w Olsztynie z samorządowcami z Warmii i i Mazur, Barbara Socha, pełnomocnik rządu ds. polityki demograficznej, konsultując z nimi projekt rządowej strategii demograficznej.
— Chcemy, żeby ten dokument został przyjęty przez Radę Ministrów jeszcze we wrześniu i by mógł zacząć być realizowany— powiedziała Barbara Socha podczas konferencji prasowej z udziałem wojewody Artura Chojeckiego.

— Sytuacja demograficzna Polski nie jest łatwa. Jesteśmy od 30 lat w tzw. zimie demograficznej. Współczynnik dzietności daleko odbiega od poziomu zastępowalności pokoleń, co oznacza, że w perspektywie najbliższych lat czeka nas gwałtowny spadek ludności Polski.

Barbara Socha, pełnomocnik rządu ds. polityki demograficznej:— Jesteśmy w tzw. zimie demograficznej.
Fot. Andrzej Mielnicki
Barbara Socha, pełnomocnik rządu ds. polityki demograficznej:— Jesteśmy w tzw. zimie demograficznej.

W najbliższych latach będzie nas ubywało mniej więcej w tempie jedno miasto 200-tysięczne co roku. To jest potężny problem, z którym musimy się zmierzyć, problem który dotyczy całego zachodniego świata.
W konferencji brał udział wojewoda Artur Chojecki, który zwrócił uwagę na potrzebę takiej strategii demograficznej.
— Możemy mówić o wielkich projektach, odbudowie gospodarki, społeczeństwa po pandemii, ale bez tej długofalowej perspektywy rozwoju demograficznego, osiągnięcia zastępowalności pokoleń, te wszystkie kwestie schodzą na dalszy plan — zauważył wojewoda Chojecki. — Musimy patrzeć w przyszłość.

Zdaniem pełnomocnika rządu Barbary Sochy sukcesem będzie zbliżenie się do poziomu zastępowalności pokoleń.
— Mam nadzieję, że również w Polsce do tego poziomu się zbliżymy w najbliższych latach — podkreśliła.
Według niej dziś priorytetowymi obszarami, które mają wpływ na dzietność jest polityka mieszkaniowa, ale także kwestie związane z rynkiem pracy, a więc stabilność zatrudnienia, a z drugiej strony elastyczność, a także kwestia opieki nad dziećmi do lat trzech.
Jak zachęcić Polaków, żeby mieli więcej dzieci?
— Trzeba zmienić naszą mentalność, trzeba promować rodzinę dwa plus dwa, dwa plus trzy — stwierdził Jarosław Kowalski, burmistrz Dobrego Miasta.

— Jeżeli nie uznamy, że następstwo pokoleń jest naszą powinnością, to przegramy. Podstawą są dzieci dla przetrwania populacji, a nie ładny dom, urlop.

— Kryzys urodzeń utrzymuje się na takim samym poziomie od kilku lat — mówił Marek Janiszewski, burmistrz Reszla. — Musimy stworzyć warunki młodym ludziom, a jednym z tych warunków jest chociażby mieszkanie.

— Warunki życia nie mogą odbiegać od tego, co oferuje Olsztyn, Gdańsk czy Warszawa. Musimy zapewnić wodę, kanalizację, światłowód, gaz ziemny, dobrą komunikację ze światem — wyliczał Tomasz Węgrzynowski, wójt gminy Rybno.

Zdaniem wielu demografów raczej nie ma szans, by wrócić w Polsce do współczynnika dzietności na poziomie 2,1 -2,15, czyli zastępowalności pokoleń. Choć są kraje np. Francja, gdzie ten wskaźnik wynosi 1,86 i jest jednym z najwyższych w Europie. Było to możliwe dzięki aktywnej polityce prorodzinnej, w tym elastycznych godzinach pracy kobiet, rozszerzeniu świadczeń rodzinnych, wprowadzeniu urlopów dla matek i ojców, budowie sieci żłobków, przedszkoli, stołówek. To wszystko sprawia, że kobietom we Francji, gdzie pracuje ich 85 proc., łatwiej jest godzić pracę zawodową z macierzyństwem. Z drugiej strony jest Hiszpania która od kilku lat przeżywa kryzys urodzeń i wskaźnik urodzeń wyniósł tam w 2018 roku zaledwie 1,25. Jednym z powodów tego jest niepewność jutra wśród młodych Hiszpanów— brak pracy, pracy, wsparcia państwa dla matek i dzieci, a także kłopoty mieszkaniowe.

Na ile uda się zrealizować cele, która stawia strategia, to trudno powiedzieć. Jednak, jeśli nic się nie zmieni, gdy chodzi o dzietność to według prognoz GUS w 2050 r. będzie nas niecałe 34 mln — to o ok. cztery miliony mniej niż teraz, z tego osoby w wieku poprodukcyjnym będą stanowić aż 32,7 proc. społeczeństwa. Podobnie prognozuje Eurostat.


ONZ zakłada, że w 2300 roku ludność Polski wyniesie...
2,18 miliona osób.

Ile dzieci urodziło się w Polsce?
1990 rok— 555 tys.
2018 rok — 388, 2 tys.
2019 rok — 375 tys.
2020 rok — 355,3 tys.


Andrzej Mielnicki