Protest ratowników medycznych w Olsztynie. Chcą podwyżek [ZDJĘCIA]

2021-06-30 15:07:36(ost. akt: 2021-06-30 16:05:19)
Ratownicy medycznie walczą nie tylko o piniądze. Również o poszanowanie ich zawodu

Ratownicy medycznie walczą nie tylko o piniądze. Również o poszanowanie ich zawodu

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Jedna rzecz to kwestia płac, a druga sprawa to kwestia klasyfikacji ich zawodu. Ratownicy medyczni rozpoczęli protest w Olsztynie przed Urzędem Wojewódzkim. Dołączyli do kolegów walczących o poszanowanie ich pracy w całej Polsce.
„Czas pandemii bohaterzy, po pandemii już frajerzy”. „Karetka bez ratownika to tylko samochód”. „Ratownik medyczny to zawód gorszego SORtu”. Między innymi takie hasła widniały na transparentach, z którymi przyszło ponad stu protestujących ratowników medycznych. Spotkali się pod Urzędem Wojewódzkim w Olsztynie.

Dlaczego protestują?


Jak mówią, zamiast podwyżek rząd szykuje im obniżki pensji. Czują się oszukani. Twierdzą, że tak rząd dziękuję im za walkę na pierwszej linii frontu.

— Ten protest ma sens. Bo obrona godności zawsze ma sens. Nie możemy pozwalać na to, że ktokolwiek może nas poniżać. W kulturalny sposób zawsze trzeba stanowczo mówić NIE w takiej sytuacji. A w takiej się znaleźliśmy — mówi Michał Grochowski, ratownik medyczny z Olsztyna. — Rząd poniżył nas ustawą o niższych wynagrodzeniach. Ale nie chodzi nam tylko o pieniądze. Mamy wiele postulatów. Między innymi od lat ubiegamy się o wprowadzanie ustawy o samorządzie zawodowym, o nowelizację ustawy o ratownictwie medycznym i w ogóle o dyskusję z władzami na temat przyszłości ratownictwa w Polsce. Jej niestety brakuje. Lekceważy nas się od kilku lat. Wszystko dzieje się bez nas. Dlatego się sprzeciwiamy. Bo to my jesteśmy fundamentem tego systemu. Jeśli zmiany mają nas dotyczyć, chcemy uczestniczyć w ich planowaniu. Po prostu.

Nawet 500 godzin na dyżurze, żeby godnie żyć


W ustawie o minimalnym wynagrodzeniu zawód ratownika został sklasyfikowany jako "inny zawód". Czyli nie ma takiego zawodu jak ratownik medyczny. Lekarz i pielęgniarka mają konkretną klasyfikację, swoją pozycję w ustawie. Ratownicy medyczni nie. To wpływa bezpośrednio na ich płace. Dziś pensja na rękę dla ratownika medycznego, już z doświadczeniem to jest 3-3,5 tysiąca złotych brutto. Tymczasem oni chcieliby, żeby taka pensja wynosiła 4-5 tysięcy złotych. W tej chwili zbyt niskie pensje zmuszają ratowników do pracy ponad siły. Bywa, że pracują nawet po 400-500 godzin miesięcznie. Po to, żeby chociażby spłacić kredyt.

— Zapaliła się czerwona kontrolka. A rząd dostaje od nas czerwoną kartkę — dodaje Michał Grochowski. — Co będzie dalej? Czekamy na decyzje rządzących. Wielu ratowników medycznych naprawdę poważnie myśli, żeby odejść z zawodu. W wielu miejscach w Polsce już są braki w obsadzie. Nie ma ratowników medycznych. Ludzie nie chcą pracować w takim systemie. Nie chcą być poniżani. Zwłaszcza po czasie pandemii. To my byliśmy pierwszym kontaktem z pacjentem. To my udzielaliśmy im pomocy w domach i przewoziliśmy ich w ciężkim stanie do szpitali. A władza tak nam dzisiaj dziękuje…

Te słowa można podsumować w ten sposób: "niech się rząd obudzi, bo następna pandemia może być bez nas".


— Na waszych oczach tworzy się historia i protestujący ratownicy są jej częścią. Od tego, jak będziemy się zachowywać w najbliższych dniach, w jaki sposób protestować, będzie zależało, jak się zapiszemy w tej historii — mówił do protestujących Tadeusz Miłowski, ratownik medyczny z Olsztyna, ale pracujący na terenie Warmii i Mazur. — To nie jest nasz pierwszy protest, ale pierwszy tak bardzo liczny i wskazujący naszą dezaprobatę. Od czterech lat walczymy o ustawę o zawodzie ratownika medycznego. Czarę goryczy przelał brak wpisu w tabelę o najniższych wynagrodzeniach naszego zawodu. Zostaliśmy właściwie wykreśleni…


Protesty odbyły się w całej Polsce — m.in. w Krakowie, Wrocławiu, Katowicach, Rzeszowie i Poznaniu. Główna pikieta odbywa się przed siedzibą Ministerstwa Zdrowa w Warszawie przy ul. Miodowej. Tam protestujący na początku uczcili minutą ciszy tych ratowników, którzy zmarli w wyniku zakażenia koronawirusem w czasie swojej pracy podczas pandemii. W Krakowie natomiast przynieśli symboliczną trumnę, mającą wyrażać upadek ich zawodu.



ADA ROMANOWSKA