Wariant Delta. Przywieziemy go z wakacji?

2021-06-29 20:03:30(ost. akt: 2021-06-29 19:53:57)

Autor zdjęcia: Pixabay

Patrząc na statystyki dotyczące zachorowań na Covid-19, można byłoby pomyśleć, że już niedługo pożegnamy pandemię. Jest dobrze, dlaczego więc eksperci straszą nas kolejną falą? Ma nadejść jesienią albo nawet wcześniej.
Delta, czyli południowoafrykańska mutacja koronawirusa, spędza sen z oczu epidemiologom, bo może przynieść nam czwartą falę zachorowań. I to już jesienią — ostrzegają eksperci.

— Ta mutacja jest czterokrotnie bardziej zaraźliwa niż mutacja brytyjska — ostrzega dr Piotr Kocbach, ordynator oddziału zakaźnego Szpitala Powiatowego w Ostródzie.

Delta jest na Warmii i Mazurach


— Obecnie mamy siedem potwierdzonych przypadków wariantu indyjskiego koronawirusa (Delta) i dziewięć przypadków wariantu południowoafrykańskiego. Pozostałe przypadki to mutacja brytyjska — mówi Janusz Dzisko, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w , której laboratorium zajmuje się sekwencjonowaniem genomu koronawirusa, czyli bada, z jaką mutacją wirusa mamy do czynienia.

Jednak patrząc na statystyki, to można byłoby pomyśleć, że koronawirus odpuścił już na dobre. Jest dobrze. Wczoraj mieliśmy w kraju tylko 123 nowe przypadki zakażenia, choć zmarło też 26 osób. Jednak w dwóch województwach: podkarpackim i lubuskim nie stwierdzono żadnego nowego zachorowania. Na Warmii i Mazurach zanotowaliśmy cztery nowe zakażenia, to niewiele pamiętając, że jeszcze w lutym mieliśmy w regionie po tysiąc nowych zachorowań dziennie, a w szpitalach leżało ponad tysiąc osób chorych na Covid-19. Obecnie z powodu koronawirusa jest ich tam 65, ale aż 24 chorych jest podłączonych do respiratorów, co wskazuje na ciężki stan choroby.

Niemniej, mamy mało zachorowań, dlaczego więc eksperci i minister zdrowia przestrzegają, że przed nami czwarta fala pandemii?

— Istnieje prawdopodobieństwo, że czwarta fala pandemii pojawi się w drugiej połowie sierpnia. Musimy przyzwyczaić się do noszenia maseczek w przestrzeniach zamkniętych — mówił wczoraj w Radiu Plus minister zdrowia Adam Niedzielski.


Czy to jest tylko straszenie, czy też obawy te podyktowane są realnym zagrożeniem?


— Te zachorowania przyjadą, ale jaka będzie to skala, to będzie zależało od tego, ilu z nas będzie zaszczepionych — podkreśla dr Kocbach.


Ordynator zwraca uwagę na to, co dziś dzieje się w Wielkiej Brytanii, gdzie teraz szaleje Delta, jest szczyt zachorowań, ale — o dziwo — również w szpitalach nie ma dużo chorych.

— Bo Brytyjczycy w bardzo dużym stopniu są już zaszczepieni — tłumaczy dr Kocbach. — Owszem zachorowań jest u nich bardzo dużo, ale dlatego, że są zaszczepieni, jest mało hospitalizacji. Prawie w ogóle nie ma zgonów. To właśnie jest efekt szczepień. U nas, biorąc pod uwagę, że do tej pory zaszczepiło się tylko 30 proc. osób, a pewien odsetek osób przeszedł Covid-19, istnieje bardzo duże ryzyko, że ta mutacja rozprzestrzeni się, będzie znowu dużo hospitalizacji i sporo zgonów. I tego bardzo się obawiamy. Tu wszystko zależy do szczepień. W ubiegłym roku w wakacje też wielu z nas zapomniało o koronawirusie, a potem pamiętamy, co działo się jesienią.

Zdaniem ekspertów, pytanie nie brzmi, czy, ale kiedy pojawi się czwarta fala i jak będzie wysoka ?


— W momencie, kiedy wrócimy z wakacji, a liczba osób zaszczepionych jest ciągle zbyt niska, to przywieziemy tę Deltę z różnych stron świata do kraju — mówi Janusz Dzisko. — Zaczną chorować osoby niezaszczepione. A trzeba zauważyć, że mamy w Polsce wciąż dużą grupę starszych osób, które nie są zaczepione. I to oni pierwsi mogą zacząć chorować.

— Dlatego jedyna rada, jest taka, żeby się szczepić i jeszcze raz szczepić. Nie ma innej drogi — podkreśla dr Piotr Kocbach.

Zdaniem naukowców, pod koniec lata powinniśmy osiągnąć ok. 70 proc. odporności społeczeństwa. To byłby sukces, bo — żeby mówić o odporności populacyjnej — zaszczepionych powinno być 60-70 proc. Polaków.

Do wczoraj w Polsce zostało zaszczepionych pierwszą dawką 16,7 mln osób, a w pełni zaszczepionych jest już 12,8 mln osób. Do tych nawet 60 proc. brakuje nam dobrych kilka milionów.

Andrzej Mielnicki