Wciąga ludzi w wir muzyki [ZDJĘCIA]

2022-01-06 12:00:00(ost. akt: 2022-01-05 10:16:34)
 Patryk ma dopiero 23 lata, ale, jak sam przyznaje, już postawił wszystko na jedną kartę. Jest nią muzyka

Patryk ma dopiero 23 lata, ale, jak sam przyznaje, już postawił wszystko na jedną kartę. Jest nią muzyka

Autor zdjęcia: Ryszard Biel

W muzyce zakochał się już jako dziecko. Dziś grywa przed kilkutysięczną publicznością, ale nadal miewa tremę. Ta jednak, jak mówi Patryk Purzycki, motywuje go do wyjścia na scenę, a sama adrenalina, która towarzyszy występom, działa uzależniająco.
Znacie te charakterystyczne, przejmujące brzmienie altówki? U mnie wywołuje dreszcze. Wielu instrument ten opisałoby jako „takie mniejsze skrzypce”, a jak altówkę przestawia Patryk Purzycki — laureat elbląskiego stypendium artystycznego i student gdańskiej Akademii Muzycznej?

— Altówka jest uzupełnieniem brzmienia, dodającym ciepła całej orkiestrze. Kiedy skrzypce odbieramy jako wirtuozerski instrument, altówka ma charakter mocno liryczny. Stanowi doskonałe dopełnienie polotu skrzypiec i dołu brzmieniowego wiolonczeli czy kontrabasu — odpowiada muzyk.

Patryk ma dopiero 23 lata, ale, jak sam przyznaje, już postawił wszystko na jedną kartę. Jest nią muzyka.

— Wszystko zaczęło się gdy miałem siedem lat, a nawet wcześniej — od przedszkola, kiedy podczas jednych zajęć usłyszałem skrzypce. Trafiłem do elbląskiej szkoły muzycznej, gdzie zaczynałem od wymarzonych skrzypiec, później, ze względu na swój wzrost, zdecydowałem się na altówkę. Dziś jestem szczęśliwy, że tak się stało, bo to właśnie przy brzmieniu altówki najlepiej się odnajduję — zauważa mój rozmówca.

O swoją przyszłość się nie obawia, już udało mu się odnaleźć na rynku muzycznym, a na swoim koncie ma nie tylko mnóstwo ciekawych projektów, w których przyszło mu brać udział. Muzyk jest też laureatem międzynarodowych konkursów w Szwecji i na Słowacji (VII Stockholm International Music Competition — 3 miejsce, XXII International Music Competition of Bohdan Warchal — 2 miejsce). Na arenie ogólnopolskiej zdobywał nagrody m.in. w Poznaniu, Krakowie, Gdańsku, Gdyni, czy Szczecinie.

Fot. Martyna Chmura


Wracając jednak do początków, Patryk przyznaje, że jego liczne, codzienne i kilkugodzinne ćwiczenia i próby zapewne na długo pozostaną w pamięci sąsiadów, którzy na własnych uszach doświadczali żmudnego procesu nauki gry na wymagającym instrumencie.

— Muzyk jest trochę jak sportowiec. Tutaj też nie obejdzie się bez ćwiczeń, treningów i wyrzeczeń. Nie ukrywam, że miewałem kiedyś momenty zwątpienia, głównie przez ogrom czasu, jaki musiałem poświęcić na szlifowanie swoich umiejętności. Mowa o ćwiczeniach dzień w dzień, od poniedziałku do niedzieli po 5-6 godzin na dobę. Musiałem też rezygnować z przyjemności — zamiast spotykać się ze znajomymi, niejednokrotnie zostawałem w szkole do późnego wieczora — wspomina artysta.

Opłaciło się, a muzyczny świat co i rusz otwiera przed młodym muzykiem kolejne możliwości.

— Najciekawsze w moim zawodzie jest to, że mogę wykonywać każdą muzykę — od projektów, będących mieszanką muzyki symfonicznej i hip-hopowej, które coraz częściej się pojawiają, przez pop-rock, w którym instrumenty smyczkowe też się świetnie odnajdują. Każdy koncert to spora dawka adrenaliny, od której jestem już uzależniony. Podobny nałóg stanowią scena i publiczność — występy stały się już częścią mojego życia — mówi Patryk.

Ostatnio razem z Orkiestrą Kameralną Progress zagrał z Krzysztofem Zalewskim, innym razem wraz z Elbląską Orkiestrą Kameralną zaprezentował swoje umiejętności na Festiwalu Mozartowskim w Warszawie, a co najciekawsze, wspólnie z zespołem Mezzo Trio (w składzie: Marika Staszewska — skrzypce, Patryk Purzycki — altówka, Jakub Grzelachowski — wiolonczela) po raz pierwszy w życiu zorganizował własne wydarzenie.

Mezzo Trio w składzie w składzie: Patryk Purzycki — altówka, Marika Staszewska — skrzypce, Jakub Grzelachowski — wiolonczela
Fot. Martyna Chmura
Mezzo Trio w składzie w składzie: Patryk Purzycki — altówka, Marika Staszewska — skrzypce, Jakub Grzelachowski — wiolonczela


Mezzo Music&Art Festival 2021, współorganizowany przez Mezzo Trio, Romana Niczyparuka, Martynę Chmurę i Akademię Klawiszową Aleksandry Żebrowskiej, odbywał się wewnątrz gdańskiej Królewskiej Fabryki Karabinów w ostatnią niedzielę.

— To było niesamowite przeżycie. Zwykle to my jesteśmy zapraszani na różne muzyczne wydarzenia, a tym razem sami spróbowaliśmy coś zorganizować. I udało się — jedną z industrialnych hal przerobiliśmy na salę koncertową. Włosko-francuską muzykę barokową graną przez nas na żywo skonfrontowaliśmy z nowoczesnymi niesamowitymi fotografiami autorstwa Martyny Chmury. Dźwięk, gra świateł i wywieszone na płótnach zdjęcia tworzyły niezwykłą atmosferę — to było wyraziste i bardzo ciekawe doznanie, zarówno dla nas, jak i dla naszej publiczności — relacjonuje Patryk.


I zapewnia: — Zdecydowanie chcemy to powtórzyć i zorganizować kolejny festiwal, ale już w nowej koncepcji — dorzucić różne rodzaje muzyki, połączyć je z filmem i innymi dziedzinami sztuki. W dzisiejszym świecie sama muzyka może okazać się dla publiczności niewystarczająca, aby zainteresować ludzi, trzeba dać im więcej.

Jak to? Muzyka niewystarczająca?

— Sam czuję i uwielbiam każdy jej rodzaj — od elektroniki, przez jazz, po muzykę rozrywkową. Nawet przy disco polo potrafię się dobrze bawić. Ale dziś wszędzie słyszymy muzykę — wsiadając do auta, wchodząc do sklepu, włączając telewizor. Ilość dźwięków wokół nas może być nawet męcząca. I tutaj zadanie dla artystów, którzy muszą zadbać o to, by ich koncerty były wydarzeniem porywającym, które sprawi, że publiczność zapomni o całym świecie i wraz z twórcami wciągnięta zostanie w wir muzyki. Kolejnym wyzwaniem dla młodych artystów jest przyciągnięcie do siebie ludzi i zainteresowanie ich swoją twórczością. W konsekwencji tego, że w obecnych czasach wszyscy mamy dostęp do muzyki, jeszcze trudniej stworzyć coś wyjątkowego — stwierdza muzyk.

Ale sam się tymi wyzwaniami nie zraża, wie, że z muzyką związał się już na całe życie. Muzyka nie tylko definiuje Patryka jako osobę, jego emocje mają też wpływ na muzykę, którą tworzy.


— Są przecież takie sytuacje, że niezależnie od tego, jaki mam humor i co właśnie zdarzyło się w moim życiu, muszę zagrać koncert. A występy, mimo że mają taki sam program, bywają bardzo różne, właśnie ze względu na emocje, jakie każdy z muzyków odczuwa. Ale to jest właśnie część tego zawodu — z jednej strony musimy się zdystansować, zrobić swoje i zagrać to, co powinniśmy, ale z drugiej — muzyka, jak my — jest ciągle żywa i właśnie to tworzy tę niesamowitą aurę wokół występów dla publiczności — mówi artysta.

I dodaje: — Jestem uzależniony od emocji, które towarzyszą mi podczas wyjścia na scenę. Od adrenaliny, która pobudza i jeszcze bardziej motywuje do dalszego działania. Największa publiczność, przed jaką występowałem, liczyła kilka tysięcy osób i mogę to opisać tylko w jeden sposób — kosmiczne doświadczenie. To był jeden z takich momentów, kiedy czułem, że to, co robię, ma sens — że ludzie chcą nas słuchać, a nasza muzyka sprawia im przyjemność. A przecież po to to robię — jednocześnie dla siebie, ale i dla ludzi, bo właśnie po to istnieje sztuka.

Patryk zdecydowanie przyznaje, że czuje się artystą, chociaż trudno czasami odnaleźć się między kreatywnością a sztywną teorią, której uczy się od lat. A co przemawia za jego sukcesami? Talent czy wykształcenie?

— Na pewno wykształcenie… i trochę talentu. Ale po pierwsze ciężka praca — odpowiada.

Kamila Kornacka
Chcesz opowiedzieć o swojej pasji? Pisz na k.kornacka@dziennikelblaski.pl