Zaczęliśmy szaleć w sklepach. Na co najczęściej wydajemy?

2021-06-23 20:32:06(ost. akt: 2021-06-23 19:27:11)
Zmieniło nam się podejście do życia. Co z tego, że całe życie się ciuła, jak można nie dożyć chwili, żeby te pieniądze wydać?

Zmieniło nam się podejście do życia. Co z tego, że całe życie się ciuła, jak można nie dożyć chwili, żeby te pieniądze wydać?

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Gotówka? A po co i komu potrzebna? Pandemia zmieniła nasze myślenie o życiu i pieniądzach. Zamiast odkładać na czarną godzinę, żyjmy tu i teraz. I bijemy rekordy w robieniu zakupów. Na co najczęściej się decydujemy?
Jak ogary poszły w las, tak pieniądze poszły w ruch. Gdy poluzowano obostrzenia, dosłownie dostaliśmy małpiego rozumu. A może poszliśmy w końcu po rozum do głowy? Jak wynika z danych GUS, w maju zrobiliśmy rekordowo duże zakupy. W czerwcu też szalejemy. Jest tak jak na przykład w szczycie 2019 roku. To bardzo dobry wynik. Sprzedaż detaliczna w maju, Polsce była o 13,9 proc. większa niż rok wcześniej i o 8,2 proc. większa niż w kwietniu. Rok temu sprzedaż wyglądała słabo, bo część gospodarki była zamknięta. Dziś jednak jesteśmy już powyżej poziomu sprzed pandemii. Tak wysokiego wzrostu sprzedaży detalicznej nie było od stycznia 2008 roku. Nie ma się jednak co dziwić, bo gdy ponownie otwarto galerie handlowe, nie usiedzieliśmy w miejscu. Otwarcie sklepów to okazja, by Polacy wrócili do starych przyzwyczajeń. I tak się stało. A nawet „dołożyliśmy jeszcze trochę od siebie”.

— W internecie może i fajnie się kupuje, ale jednak wolę osobiście robić zakupy. Dotknę, obejrzę… I rzeczywiście, gdy minął lockdown, poczułam w sobie zew przygody. Najpierw poszłam z córką, żeby kupić jej ubrania na lato. Nie mogła zdecydować się przy zakupie getrów. Wzięłam więc dwanaście. Do tego kilka koszulek — mówi pani Monika z Olsztyna. — Sobie też kupiłam kilka sukienek. Pomyślałam, że trzeba mieć coś z życia. Skoro tyle miesięcy nie byłam w kinie ani na żadnym koncercie. Skoro nie jadłam w restauracji… To teraz chociaż poszaleję na zakupach. A wiadomo, że kobieta obkupiona, to kobieta szczęśliwa.


Odbicie sprzedaży widać rzeczywiście w sklepach odzieżowych. Pani Monika nie jest jedyną, która nie oszczędza. Tu sprzedaż rok do roku wzrosła o aż 47,5 proc., a uwzględniając inflację — o 46,1 proc. W internecie przecież trudno przymierzyć, a nie każdy czuje się komfortowo w odbieraniu i odsyłaniu przesyłek z zakupami.

Nie tylko ciuchy jednak chodzą nam po głowie. Celujemy też w motoryzację. Widać to głównie w salonach samochodowych.

— Zdecydowałem się na zmianę samochodu na bardziej nowoczesny. Przez lata odkładałem na konto, na tak zwaną czarną godzinę. Nic nie miałem, jeździłem gratem, ale pieniądze na koncie też nie zaczęły „pęcznieć”. A w dodatku pandemia całkowicie zresetowała lokaty. Mogę trzymać więc pieniądze w skarpecie albo w banku. Mogę też zrobić sobie przyjemność — zdradza pan Tomasz z Olsztyna. — Oczywiście nie wydam wszystkiego, co zaoszczędziłem. Wezmę niewielki kredyt, żeby mieć jednak na gorsze czasy. Ale chcę też mieć te lepsze. Zdecydowałem, że to jest ten moment.

W maju sprzedaż nowych samochodów była wyższa o 52,8 proc. rok do roku w cenach zmiennych i o 51,2 proc. uwzględniając inflację. Ale w maju widać było już też początki przygotowań kibiców do piłkarskiego Euro 2020. O 10,3 proc. rok do roku wzrosła sprzedaż w sklepach RTV AGD i meblarskich. Czyżbyśmy kibicowali teraz oglądając mecze na wielkich telewizorach? Albo na wygodniejszych kanapach? Rośnie też sprzedaż piwa i przekąsek. Generuje ją Euro, ciepłe dni i… zew wolności. Z danych udostępnionych przez Polską Grupę Supermarketów wynika, że w maju i na początku czerwca sprzedaż piwa mogła być nawet dwukrotnie wyższa niż w marcu. Tak wysokie wzrosty to też efekt zniesienia części restrykcji pandemicznych, większej ilości słonecznych dni oraz rozpoczęcia mistrzostw piłkarskich. O około 40-procent urosło również zapotrzebowanie na napoje bezalkoholowe oraz słodkie i słone przekąski.


Ale medal ma dwie strony. Jeśli otwieramy szerzej portfele, to możemy liczyć też na wzrost cen. To są zawsze naczynia powiązane. W związku z tym przewiduje się podwyżki o 8 do 10 proc. To jednak scenariusz optymistyczny. Tylko w sytuacji, kiedy nie będzie nowej fali zachorowań i nastąpi szybki powrót gospodarki do normalności. Jednocześnie też stopy procentowe przez dłuższy czas pozostaną bez zmian. W innym wypadku wzrost cen może sięgnąć nawet 15 proc. Takie podwyżki dadzą w kość zarabiającym najniższą krajową. Od 2021 roku prawdopodobnie ma wynosić 3 tys. zł brutto. Oznacza to, że wrosłaby o 7,1 proc., czyli o 200 zł. Podwyżki w sklepach mogą być jednak znacznie wyższe…

— W czasie lockdownu nasze wydatki były okrojone z różnych względów. Teraz emocje puściły i robimy zakupy na szerszą skalę. Z drugiej strony mamy podwyżki, środki socjalne i inflację. Ceny szybują w górę, wariują… Pytanie, czy pójdą jeszcze bardziej w górę, czy się ustabilizują — zastanawia się dr Waldemar Kozłowski, ekonomista z UWM. — Kiedy inflacja poszybuje, ludzie przestaną kupować i nasza gospodarka się schłodzi. Będzie drożej, więc zakupy będą mniej się opłacać. Pytanie tylko, kiedy to nastąpi i kiedy będzie szczyt wzrostu.

I dodaje: — Lokaty w bankach przestały się opłacać. Są praktycznie nieoprocentowane. Ludzie stwierdzają, że lepiej kupić samochód czy mieszkanie niż trzymać pieniądze na koncie. Jednym słowem inwestują gotówkę, ale inaczej niż dotychczas. Samochód co prawda traci na wartości, ale górę bierze co innego. To luksus dla samego siebie. Ludzie zaczęli wybierać: czy oszczędzać na przyszłe lata, czy cieszyć się życiem tu i teraz. Pandemia pokazała, że nic nie jest pewne. A jak mówią: wybór należy do ciebie. Zmieniło nam się podejście do życia. Co z tego, że całe życie się ciuła, jak można nie dożyć chwili, żeby te pieniądze wydać?

ADA ROMANOWSKA