Olsztyn bardzo się nagrzeje. Skwar będzie niemiłosierny

2021-06-18 07:30:00(ost. akt: 2021-06-17 20:58:15)

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Nadciąga fala tropikalnych upałów. Również na Warmii i Mazurach najbliższe dni okażą się wyjątkowo gorące. To pierwsze takie uderzenie ciepła w tym roku. W dodatku nadchodzące dni zapowiadają się niemal bezchmurnie, przez co odczucie "żaru z nieba" jeszcze wzrośnie. 
W ciągu najbliższych dni upały będą tak znaczące, że Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wystosował liczne ostrzeżenia dla mieszkańców niemal całej Polski. Również na Warmii i Mazurach, obowiązywać będzie stopień drugi zagrożenia (pomarańczowy), który mówi o dużym ryzyku udaru słonecznego, zagrożeniu życia, uszkodzeniach asfaltowych nawierzchni dróg i dużych zagrożeniach pożarowych. Najcieplej będzie w powiatach na krańcach zachodnich regionu. Trochę lżej, ale również gorąco w powiatach bartoszyckim, kętrzyńskim, mrągowskim, piskim, szczycieńskim, nidzickim, olsztyńskim, lidzbarskim i w samym Olsztynie. Wszędzie tam ostrzeżenia obowiązują do godz. 20 we wtorek.

Aktualne ostrzeżenia meteorologiczne IMGW
Fot. IMGW
Aktualne ostrzeżenia meteorologiczne IMGW

Czeka nas temperatura powyżej 30 stopni w cieniu, a to już groźna wartość. W dodatku wysokim temperaturom w ciągu dnia towarzyszyć będą równie ciepłe noce. W wielu miejscach temperatura w nocy nie spadnie poniżej 18 stopni, a może być nawet cieplej. Nasz organizm nie odpoczywa w ciągu takiej nocy i nie regeneruje się.

— Jak ktoś chce się sparzyć, powinien jechać na Dolny Śląsk albo na ziemię lubuską. Na Warmii i Mazurach będzie trochę chłodniej. Na 40 stopni w cieniu nie ma tu co liczyć, ale 34-35 stopni można się spodziewać. Na Warmii i Mazurach są lasy i jeziora, więc jest gdzie się schłodzić. To region uprzywilejowany — mówi Tomasz Zubilewicz, prezenter pogody. — W miastach będzie skwar niemiłosierny, więc będzie trzeba szukać swoich ulubionych miejsc. Może to być na przykład spływ rzeką Marózką albo wypoczynek w okolicach Ostródy czy Starych Jabłonek. Warmia i Mazury to bajka w czasie upałów. Tak się złożyło, bo od poniedziałku do czwartku będę właśnie na Warmii i Mazurach. Dobrze się to czasowo zgrało, że akurat upały spędzę właśnie tu.

Życie w mieście w czasie upałów najbardziej daje w kość. Stają się swego rodzaju bańką, gdzie temperatura, wilgotność powietrza i prędkość wiatru są zupełnie odmienne od tych panujących poza nią. Betonowa zabudowa i asfaltowe drogi pochłaniają ciepło. Do tego trzeba doliczyć jeszcze emisję ciepła z zakładów przemysłowych i silników samochodowych. Asfalt pochłania aż 90-95 procent promieniowania słonecznego, podobnie zachowują się betonowe ściany naszych domów. W przypadku niedużych miast temperatura jest o 2-3 stopnie wyższa niż na przedmieściach, ale gdy mamy do czynienia z dużym miastem, to różnica przekracza 5 stopni. W czasie obecnych upałów jeden na pięć budynków mieszkalnych przegrzewa się w niebezpiecznym stopniu.

Pij znacznie więcej

Dlatego niezwykle istotne jest odpowiednie nawadnianie organizmu. Standardowe zapotrzebowanie człowieka na wodę wynosi około dwóch litrów na dzień, jednak podczas tak upalnych dni, warto tę dawkę zwiększyć nawet do trzech litrów.


Dodatkowo dobrze zadbać o lekką dietę i luźne ubrania z tkanin przepuszczających powietrze, najlepiej w jasnych barwach. Dobrze też nie odsłaniać całego ciała, bo łatwiej wtedy o oparzenia słoneczne, a dodatkowo organizm szybciej traci wodę. Niezwykle istotne jest także stosowanie kremów z filtrem z jak najwyższym faktorem — SPF50 i SPF30. Pamiętajmy, że czynność tę trzeba ponawiać co kilka godzin.

— Przy wysokich temperaturach trzeba zadbać o zdrowie — podkreśla Tomasz Zubilewicz. — Jeśli pracujemy na świeżym powietrzu, w pełnym słońcu, uważajmy. Słońce będzie nas wtedy wyjątkowo męczyć. Niezbędne są też nakrycia głowy.

Tomasz Zubilewicz
Fot. archiwum prywatne
Tomasz Zubilewicz

Upał męczy, bo organizm wkłada wszystkie siły na utrzymanie stałej temperatury ciała. Jesteśmy jak wanna z gorącą wodą, która dla ochłodzenia potrzebuje dolania chłodnej wody. Podczas upału dostaje się do niej z zewnątrz "woda" ciepła albo bardzo ciepła. To nie wystarcza więc organizm angażuje wszystkie mechanizmy usuwania ciepła i nie mamy już sił na nic innego. Po prostu osłabienie, które zniechęca nas do wysiłku fizycznego, chroni przed dodatkowym podwyższeniem temperatury krwi i oszczędza cenne mikroelementy.

I tak mamy lepiej niż kiedyś


Sto lat temu życie codzienne diametralnie różniło się od dzisiejszego. Warmiacy i Mazurzy utrzymywali się niemal wyłącznie z rolnictwa, dlatego posucha i żar siały spustoszenie na polach uprawnych, stwarzając zagrożenie klęską głodu. Rolnicy pewnie łapali się za głowę, gdy patrzyli, jak na polach wysychają ziemniaki i ogórki. Dlatego, gdy spadł deszcz, trudno było o tym milczeć. „Gazeta Olsztyńska” 3 sierpnia 1921 roku pisała: „W ostatniej chwili spadł w naszych okolicach długo oczekiwany deszcz i pokrzepił pola obsadzane ziemniakami i innemi okopowemi, których owoce poczynały obumierać. Zboże na chleb jest pod dachem (…) Niestety susza wyrządziła duże szkody ziarnu, które zawiera wiele sporyszu”.

Dzisiaj wielodniowa fala upałów nie robi na nas większego wrażenia. Unikamy pełnego słońca, chłodzimy się lodami lub napojami z lodówek, przebywamy z wentylowanych lub klimatyzowanych pomieszczeniach. Jednak przed stuleciem, gdy ludzie pracowali na polach, ciężko było się ukryć przed zabójczym wpływem promieni słonecznych. Wielu doznało udaru słonecznego, który nie rzadko kończył się śmiercią. Nie było takich lodówek, co dziś, nie było klimatyzacji, a lekarz nie był na każde nasze skinienie.


Wszystkim, którzy doświadczyli upałów w Polsce, polecamy przegląd najgorętszych miejsc na Ziemi. W afrykańskiej Libii odnotowano w 1922 roku najwyższą temperaturę na Ziemi — było tam aż 58 stopni w cieniu. Jeśli chodzi o najwyższe średnie roczne temperatury, najcieplejszym miejscem na Ziemi jest pustynny wulkan Dallol w Etiopii, gdzie sięgają one 34,4 stopni. Nawet w najchłodniejszych momentach temperatura nie spada poniżej 23 stopni, a sięga nawet 50 stopni.