Nie mówi, ale powiedział "mama"
2021-05-26 19:08:49(ost. akt: 2021-05-26 15:55:15)
Bezinteresowną miłość matki trudno opisać słowami, ale wiemy, jaką ma moc. Związek z matką to dla każdego dziecka pierwsza i najważniejsza relacja. Taką niezwykłą mamą, pełną miłości do swoich dzieci, jest pani Paulina Zalewska z Pisza.
Kiedy patrzy się na rodzinę państwa Pauliny i Łukasza Zalewskich, w każdym geście i słowie widać miłość, szacunek i zaufanie. Filarem jest pani Paulina, która dla swoich bliskich zawsze ma dobre słowo i czas na rozmowę. A nawet jeśli siedzą w ciszy, to powietrze przepełnione jest uczuciem. Co trzeba zrobić, żeby być dobrą mamą?
— Myślę, że cały czas trzeba się uczyć, poznawać swoje dzieci, słuchać tego, co do nas mówią i kochać je mimo wszystko, bezwarunkowo — mówi pani Paulina. — I zawsze wyciągać wnioski. Życie nie zawsze jest takie, jak sobie je zaplanujemy, czeka nas wiele niespodzianek, nie zawsze przyjemnych. Trzeba przyjmować to, co daje los, wtedy łatwiej pokonywać problemy.
Pani Paulina to dziś 27-letnia kochająca mama trójki dzieci: 11-letniego Igora oraz 7-latków: Anastazji i Antosia. To matka siłaczka, bo już od ponad 11 lat zmaga się z nieuleczalną chorobą syna i ciągłym lękiem o jego życie. Pani Paulina miała zaledwie 16 lat, gdy zaszła w pierwszą ciążę. Razem ze swoim partnerem postanowili stworzyć rodzinę.
— Byłam zaskoczona informacją o ciąży, jednak z każdym dniem kochałam coraz bardziej rosnące we mnie dziecko — opowiada. — Do 25 tygodnia ciąży wszystko było w porządku. Potem zaczął boleć mnie brzuch, miałam infekcję. Dostałam od lekarza antybiotyki i dolegliwości minęły. Niestety w 28 tygodniu ciąży lekarz podczas badania stwierdził, że... coś jest nie tak. Powiedział też, że dziecko ma zniekształconą twarzoczaszkę. Byłam w szoku, tysiące myśli przelatywało w mojej głowie. Przecież ja już kochałam to maleństwo... Tak bardzo się bałam... Byłam młoda, niedoświadczona, chciałam dla swojego dziecka wszystkiego, co najlepsze, a tu się okazało, że synek będzie chory. Skierowano mnie do szpitala. Każdego dnia do porodu klękałam i prosiłam Boga, żeby moje dziecko urodziło się zdrowe...
W 34 tygodniu ciąży pani Paulina urodziła Igora. Poród był trudny, chłopczyk, tak jak przewidywali lekarze, urodził się chory.
— Jak zobaczyłam syna, krzyknęłam: „Jaki jesteś śliczny”. Po chwili jednak była rozpacz i żal, jednocześnie wielka miłość do pięknych oczu mojego dziecka — wspomina Paulina. — Pojawiła się również złość do świata, Boga i pytania skierowane do niego: Dlaczego to moje dziecko jest chore?
Igor jest zdany na pomoc rodziców we wszystkich podstawowych czynnościach.
— Mąż jest moim ogromnym wsparciem — przyznaje pani Paulina. — Od pierwszej chwili, kiedy dowiedzieliśmy się, że Igorek jest chory i nie ma na to lekarstwa, jest przy nas. To bardzo ważne, bo tyle się słyszy, że mężowie uciekają od problemów, szczególnie w momencie, kiedy dziecko urodzi się chore. Ja zawsze mogę liczyć na męża. Podporządkowaliśmy całe nasze życie Igorkowi. Chcemy, by żyło mu się jak najlepiej. Bycie matką niepełnosprawnego dziecka to wiele wyrzeczeń i ciągłego lęku o jego życie. To praca 24 godziny na dobę. Trudno jest patrzeć na chorobę i cierpienie własnego dziecka... Długo nie potrafiłam pogodzić się z jego niepełnosprawnością. Robimy jednak wszystko, żeby był szczęśliwy, choć nie jest nam łatwo.
Pani Paulina zajmuje się wychowaniem dzieci. Mąż wyjeżdża na cały tydzień do pracy i to ona ma cały dom na głowie. Mają jeszcze dwójkę młodszych dzieci, które są dla nich pociechą. Kiedy trudności doprowadzają ją do płaczu, małe rączki maluchów otaczają jej szyję, całują i przytulają.
— Kocham wszystkie swoje dzieci tak samo mocno, nad życie. Igor, mimo że ma już 11 lat, nie chodzi, nie mówi, nie siedzi sam... Wszystko robię za niego. Muszę być przy nim ciągle, bo przecież nikt mnie w tym nie wyręcza. Ale kiedy po raz pierwszy w ubiegłym roku powiedział "mama", byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Zrobiłabym wszystko, żeby był szczęśliwy — tłumaczy.
Pani Paulina wie, jak trudna jest droga matki niepełnosprawnego dziecka. Nieprzespane noce, strach o każdy oddech, rehabilitacja, wizyty u lekarzy to codzienność. Do tego dochodzi problem mieszkaniowy, bo rodzina niedługo będzie musiała opuścić wynajmowane mieszkanie. Choć pani Paulina szuka innego lokalu, to nikt nie chce przyjąć rodziny z trójką dzieci, a żaden bank nie chce udzielić im kredytu na własne mieszkanie, bo mają zbyt mały dochód. Warunkiem jest też, by mieszkanie było na parterze, bo Igor jest coraz starszy i waży prawie 50 kilogramów. Kobieta musi go wnosić na rękach do mieszkania, a jest to uciążliwe.
— Problemów jest wiele, ale staram się, by moje dzieci były szczęśliwe. Bycie mamą jest dla mnie czymś wyjątkowym — zapewnia pani Paulina. — Życie ma wiele różnych kolorów, jednak nie ma dwóch takich samych dni. Nigdy nie sądziłam, że tak można kochać drugiego człowieka. Mój świat to trójka moich dzieciaczków! Igor, Antoś i Anastazja to moje najwspanialsze skarby. To dla nich każdego dnia wstaję. Nawet, gdy przychodzą chwile zwątpienia, wystarczy jedno spojrzenie, bym była gotowa do działania. Oddaję im całe moje serce, miłość, każdą minutę mojego życia. Jestem dumna z wykonywania najwspanialszego zawodu na świecie — bycia mamą.
Joanna Karzyńska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez