Z Raportu dziennikarzy Gazety Olsztyńskiej: Młodzi uciekają z Warmii i Mazur

2021-05-24 10:47:32(ost. akt: 2021-05-24 14:41:58)

Autor zdjęcia: Karolina Grabowska/ Pexels

Na Warmii i Mazurach przybywa ludzi starych, a ubywa ludzi młodych. Osoby wkraczające w wiek produkcyjny wyjeżdżają do większych miast i za granicę. Powody? Bezrobocie i niskie płace. To one przychodzą nam do głowy jako pierwsze wytłumaczenie. Ale to dopiero początek listy.

Trauma śmierci


Karol urodził się w Olsztynie. Tutaj skończył szkołę i poszedł na studia. Na piątym roku poznał Kamilę.

— Choć miałem wcześniej wiele kobiet, nigdy nie spotkałem takiej, z którą nadawałbym na identycznych falach. Łączyło nas dosłownie wszystko. Ulubione książki, ulubione potrawy, egzotyczne kraje, które chcieliśmy zwiedzić — mówi.
Po roku znajomości para postanowiła się pobrać. Młodzi snuli wielkie plany na przyszłość. Jednak...

— Piątego lutego 2019 roku otrzymałem telefon. Kamilę zabrała karetka. Zerwałem się i pognałem do szpitala. Nie wpuścili mnie na salę, bo było już grubo po 22. Zrezygnowany poszedłem do domu. Na oddział wróciłem następnego dnia. Niestety nie zastałem Kamili. Okazało się, że nie żyje! — tłumaczy mężczyzna i przyznaje, że powodem śmierci była wada serca dziewczyny, o której nikt nie miał pojęcia. — Przez lata nosiła w sobie bombę z opóźnionym zapłonem. I ładunek w końcu eksplodował.

Przez kolejne miesiące Karol próbował otrząsnąć się po tragedii.

Szukałem psychologicznej pomocy. W ramach NFZ nie miałem szans się dostać. Najbliższy wolny termin: za pięć miesięcy. Zwróciłem się więc do prywatnych psychologów, polecanych przez znajomych. Niewiele to dało — przyznaje mężczyzna. — Prywatni terapeuci również mieli komplet pacjentów.
Chłopak musiał radzić sobie sam. Wyjechał w Bieszczady, potem włóczył się po kraju. W końcu zamieszkał w Warszawie.

— Zacząłem układać życie na nowo. Zatrudniłem się w sklepie meblarskim. Podjąłem również psychoterapię w prywatnym ośrodku. To, co było niemożliwe na Warmii i Mazurach, okazało się możliwe w sąsiednim województwie — kwituje krótko.


Fot. DBP/ Źródło danych: GUS

Obrazek w tresci

Bariery komunikacyjne


Filip pochodzi z Katowic. Z naszym regionem związał się osiem lat temu, gdy przyjechał tutaj z rodzicami.

— Mamy nawet niezłą pracę, nie narzekamy na pensję. Niestety, ja wciąż tęsknię za życiem w metropolii — mówi Filip. I tłumaczy: — W naszym regionie brakuje mi dużych wydarzeń kulturalnych, takich jak koncerty i festiwale, na które przyjeżdżają światowej klasy artyści. Na przykład tacy, jak Sting, czy Metallica.

Zdaniem naszego rozmówcy województwo warmińsko-mazurskie to region trochę wykluczony pod względem komunikacyjnym

— Znajdujemy się na peryferiach i nie mamy zbyt dobrego połączenia kolejowego z ważnymi ośrodkami ekonomiczno-kulturalnymi. Żeby przykładowo pojechać na koncert do Wrocławia albo Krakowa, trzeba brać jednodniowy urlop. Droga w jedną stronę zajmuje zwykle od siedmiu do ośmiu godzin. Gdy pracujesz na etacie, to spore wyzwanie — zaznacza mężczyzna.

Być może za parę lat Filip wyjedzie do Krakowa.

— Poważnie rozważam taką możliwość — przyznaje. — Oczywiście Warmia i Mazury to bardzo interesujący region. Ma bogatą historię oraz niepowtarzalną atmosferę, której próżno szukać w innych zakątkach świata. Niestety ja się w tej atmosferze nie odnalazłem.

Komfort psychiczny


Na Warmii i Mazurach nie odnajdywali się także rodzice Mateusza Kamińskiego. Ale z innych powodów.

— Gdy chodziłem do liceum, mój ojciec wyjechał do Wielkiej Brytanii — opowiada Mateusz. — Parę lat później zrobiła to moja siostra. Gdy skończyłem studia, sam do nich dołączyłem.

Początkowo Mateusz był nastawiony sceptycznie. — Bałem się obcej kultury, obcych ludzi i nowych wyzwań. Jednak z każdym miesiącem coraz bardziej przekonywałem się do tego kraju. Aż w końcu postanowiłem zostać tu na stałe.
Skąd ta zmiana?

— Pod względem psychologicznym żyje się tu naprawdę komfortowo. Nie ma takiego stresu jak u nas. Ludzie wykazują się większą życzliwością. W grę wchodzi kultura, ale również aspekt finansowy. Kraje, w których łatwiej wiązać koniec z końcem są z reguły mniej depresyjne — podkreśla.

Angielski sarkazm


Życie w Wielkiej Brytanii ceni również Marek Czajkowski, absolwent UWM.

— W Olsztynie mieszkałem przez 6 lat. Po ukończeniu studiów wyjechałem do UK, gdzie pracuję jako programista i grafik komputerowy. Bardzo podoba mi się tutaj poziom kultury społecznej — przyznaje mężczyzna. — Widać to w sklepach, na drogach, na turystycznych szlakach, czy ogólnie w miejscach publicznych. Ludzie zazwyczaj są dla siebie uprzejmi, a dłuższa pogawędka z przypadkowo spotkaną osobą nie jest niczym nadzwyczajnym. Dyskusje na sporne tematy też raczej toczą się w sposób kulturalny, przyprawiony charakterystycznym angielskim sarkazmem.

Marek Czajkowski
Fot. Archiwum prywatne
Marek Czajkowski

W porównaniu do Polaków, Brytyjczycy rzadziej „hejtują” własną ojczyznę.

— Wśród mieszkańców panuje powszechne przekonanie o pięknie tego kraju, o tym że jest to dobre miejsce do życia — zauważa Marek. — Dla porównania, moi szkolni nauczyciele zawsze sugerowali nam, że jako kraj niewiele znaczymy i mieszkamy na peryferiach świata. W Wielkiej Brytanii myślenie jest dokładnie odwrotne.

Oczywiście na komfort życia wpływa nie tylko kultura.

— Ceny są tutaj bardziej dostosowane do zarobków, dzięki czemu żyje się spokojniej — przyznaje.

Na tę chwilę Marek nie planuje powrotu.

— Ale jeśli taki dzień nadejdzie, to na pewno wezmę pod uwagę Warmię i Mazury — zapewnia mężczyzna. — Olsztyn to zdecydowanie jedno z fajniejszych miast, w jakich miałem okazję mieszkać. Moim zdaniem fakt, że Gród nad Łyną nie jest bardzo duży, stanowi jego zaletę. Przemieszczanie się po nim jest bez porównania łatwiejsze i szybsze niż np. w Szczecinie, gdzie czas dojazdu z dzielnic „sypialnianych” do centrum może zająć godzinę, a nawet dwie.

Różnice kulturowe


Decyzję o wyjeździe za granicę podjęła także Wioleta, olsztyńska artystka malarka. Ukończywszy studia licencjackie na Wydziale Sztuki UWM, przeprowadziła się do Niemiec.

— Tutaj nie miałam zbyt dużych szans, by znaleźć pracę w wyuczonym zawodzie — przyznaje. — Oczywiście przed pandemią łatwo było o posadę w supermarkecie czy barze szybkiej obsługi, zwłaszcza gdy miało się status studenta. Niestety oferowano tam stawki za najniższą krajową. Stąd Warmia i Mazury nie zachęcały do tego, by tutaj zostać.

Podczas pobytu w Niemczech Wioleta zatrudniła się w drukarni. Zajmowała się również twórczością artystyczną.

— Brałam udział w wystawach i innych wydarzeniach kulturalnych — wspomina kobieta. — Bardzo interesującym pomysłem była inicjatywa „Sztuka i zupa”.
Zorganizowano ją w atelier lokalnego artysty plastyka. Każdy mógł przyjść do lokalu, zjeść talerz zupy, a przy okazji obejrzeć wystawę, posłuchać koncertu. W ramach tej akcji prezentowałam własne prace. Spotkały się one z bardzo ciepłym odbiorem.

Jednak olsztyńska malarka nie została tam na stałe.

— Wróciłam do domu, gdyż zetknęłam się z szeregiem trudności — przyznaje Wioleta. — Nie były one związane z pracą zawodową. Bardziej z różnicami kulturowymi. Ale czas spędzony spędzony w Niemczech uważam za owocny. A dzięki zaoszczędzonym pieniądzom ukończyłam II stopień studiów artystycznych.
Od tamtej pory Wioleta mieszkała naprzemiennie w Olsztynie i na wsi pod Bartoszycami. Czy żałuje powrotu?

— Trudno powiedzieć. Pod względem zawodowym z pewnością nie jest łatwo. Mimo to uważam, że nasz region sprzyja budowaniu kariery, gdy masz pomysł na biznes w aspekcie bardziej lokalnym — przekonuje nasza rozmówczyni. — Ludzie, którzy zakładają własne firmy twierdzą, że nasz rynek jest rozwojowy. Znając zapotrzebowanie na dany towar lub usługi, można się wybić. Wiadomo, że dobry produkt znajdzie nabywcę, a w cenie są szczególnie nowe technologie.

Młodzi będą wracać?


Czy województwo warmińsko-mazurskie ma niewiele do zaoferowania młodym? A może to młodzi nie widzą jego potencjału?

Fot. Archiwum prywatne

— Prawda zapewne leży gdzieś pośrodku — uważa Eryk Kowalczyk, olsztyński publicysta oraz wydawca. — Na pewno nie jest tak źle, jak twierdzą niektórzy. Nasz region trochę kuleje pod względem rozwoju gospodarczego. Ale na pewno nie mamy głębokiej zapaści, która pociągałaby masowy odpływ ludności. Pod pewnymi względami wyprzedzamy zamożniejsze województwa. Możemy cieszyć się bliskością lasów i jezior, spokojniejszym tempem życia — wylicza.
I dodaje: — Z Warmii i Mazur ucieka oczywiście sporo młodych ludzi. Czy to do większych miast, czy to za granicę. Ale spora część z nich po pięciu lub dziesięciu latach wraca. Za odłożone pieniądze kupuje mieszkania, zakłada firmy. Obserwuję to zjawisko wśród moich znajomych. Wraz z poprawą warunków pracy na naszym lokalnym rynku takich ludzi będzie więcej. Stąd myślę, że totalna depopulacja nam nie grozi.
Paweł Snopkow



Z Ełku do stolicy



Miał 19 lat, kiedy w 2006 roku postanowił pokierować się powiedzeniem „do odważnych świat należy”, opuścić swój ukochany Ełk i spróbować ułożyć życie zawodowe w stolicy Polski. Dlaczego Mateusz Czuper zdecydował się na taki ruch?

— Ambicja. Pracowałem w Ełku w różnych branżach, w tym też ciężko fizycznie (np. układanie kostki chodnikowej itd.) i bardzo szybko zrozumiałem, że chciałbym od życia więcej — mówi Mateusz. — Zawsze polegałem na sobie i uznałem, że po spróbowaniu różnych opcji tutaj na miejscu, czas chyba ruszyć kreować swoje życie gdzieś „wyżej”. Oczywiście, jako ełczanin związany mocno z miastem, chciałbym tutaj pracować, założyć rodzinę i wychowywać dzieci, ale nie miałem na to dobrych możliwości. Stąd pomysł z Warszawą.

Do stolicy trafił za namową kolegi. Początkowo pracował na budowie, ale bardzo szybko odnalazł się w branży, w której realizuje się do dzisiaj. Mateusz zaczął pracę jako kelner w jednej z rozpoznawalnych warszawskich restauracji. Od tego czasu minęło już kilka długich lat, w trakcie których nieustannie podnosił swoje kompetencje i zdobywał doświadczenie. Opłaciło się w pełni.

— Obecnie jestem menagerem naszej nowej restauracji, Roxx Warsaw, którą otwieraliśmy uroczyście w weekend 15-16 maja — mówi Mateusz. — Prywatnie również mi się układa, wraz z żoną mieszkamy i pracujemy w stolicy. Z perspektywy czasu uznaję moją decyzję o wyjeździe z Mazur za strzał w dziesiątkę. Zresztą tak naprawdę od początku wiedziałem, że sobie poradzę, w myśl powiedzenia „kto się boi, ten już przegrał”. Do odważnych świat należy.
Wysłuchał: Maciej Chrościelewski



Raport dziennikarzy Gazety Olsztyńskiej poświęcony depopulacji na Warmii i Mazurach jest dostępny wraz z piątkowym (21 maja) wydaniem Gazety:
kupgazete.pl



[highlight]W Raporcie piszemy o...
młodych, którzy wyjechali;
tych, którzy zdecydowali się na przeprowadzkę do naszego regionu;
przedsiębiorczych, którzy właśnie na Warmii i Mazurach chcą prowadzić swoje firmy.

Rozmawiamy też ze specjalistami:
Agnieszką Zdanowicz, dyrektorką Powiatowego Urzędu Pracy w Braniewie;
prof. Pawłem Wysockim, prorektorem UWM ds. kształcenia;
prof. Jackiem Poniedziałkiem, socjologiem;
przedstawicielami samorządów.