Lewandowski i Gikiewicz – starzy kumple z boiska
2021-05-22 08:15:35(ost. akt: 2021-05-22 09:21:58)
Mieszkańcy Nowego Miasta Lubawskiego 31 marca 2007 roku gościli na swoim boisku braci Gikiewicz i Roberta Lewandowskiego. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że za kilka lat ich mecz będą śledzić miliony widzów na całym świecie.
Sezon 2006/07 był dla Drwęcy Nowe Miasto Lubawskie dosyć trudny. Spadek z II ligi, ówczesnego zaplecza najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce mocno odbił się na finansach klubu. Znicz Pruszków przyjechał do województwa warmińsko-mazurskiego po trzy punkty, byli wtedy na fali wznoszącej.
Kibice wspominają mecz jako nudny, pierwsza połowa do zapomnienia, jednak w 55 min. owego meczu wydarzyło się coś, co Jerzy Resicki, spiker spotkania tak wspomina po latach.
— Rafał Gikiewicz, młody bramkarz naszego zespołu, popełnił błąd, który wykorzystał zawodnik gości. Jak się okazało był to Robert Lewandowski. Nasz bramkarz dość lekkomyślnie potraktował piłkę, odebrał mu ją Robert Lewandowski i zawodnik Znicza zdobył gola. 1:0 dla Znicza, bramkę dla gości w 55 min. zdobywa Robert Lewandowski. I tylko tyle. Mecz potoczył się dalej – wspomina Jerzy Resicki wydarzenie sprzed lat, doskonale pamiętając przebieg akcji.
Była to jedyna bramka w tym nieciekawym spotkaniu. Kibice gospodarzy zasmuceni, nie udało się wywalczyć nawet jednego punktu, jednak po kilku dniach o tym meczu już prawie nikt nie pamiętał.
W klubie z Nowego Miasta Lubawskiego grali wtedy bracia Gikiewicz – Rafał i Łukasz, pierwszy był bramkarzem, drugi napastnikiem. Na tym różnice między bliźniakami się nie kończyły, jak wspomina Daniel Cieplak, ówczesny prezes Drwęcy, bracia różnili się dosłownie wszystkim.
— Rafał był bardzo porywczy, miał mocny charakter, natomiast Łukasz był bardziej poukładany i kompromisowy. Mam nadzieję, że ich nie pomyliłem, bo zawsze miałem z tym problem (śmiech). Po latach pamiętam, że zawsze można było z nimi usiąść i porozmawiać, jak po sezonie się rozstawaliśmy to klub był w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Nie było nawet funduszy, żeby wypełnić wszystkie zobowiązania finansowe co do zawodników, jednak ze strony braci Gikiewicz nie było żadnego problemu żeby podpisać porozumienie i odejść w zgodzie. Często w tych rozmowach uczestniczył ich tata, bardzo dbał o rozwój sportowy swoich synów — wspomina Daniel Cieplak — Nadal mamy bardzo dobre relacje z braćmi Gikiewicz, po latach robili u nas „Giki Cup”, turniej dla lokalnych drużyn. Nigdy nie było między nami żadnych nieporozumień, nawet myślę, że Drwęca i trzecia liga pozwoliły im się pokazać szerszej publiczności jako utalentowani zawodnicy. Ja ich bardzo dobrze wspominam, jednego i drugiego. Oczywiście, zdarzały się sytuacje w których trzeba było coś wyjaśnić, jak to w klubie, ale nigdy nie było niechęci do porozumienia z ich strony. Mimo tego, że byli bardzo młodzi, to rozmawialiśmy jak dorośli ludzie — podsumowuje ówczesny prezes.
Zawodnicy byli bardzo utalentowani, jednak jeszcze wtedy mało kto zakładał, że niegdyś zagrają w czołowych europejskich klubach. Byli po prostu solidnymi, pracowitymi młodymi ludźmi, jednak według relacji ich kolegów z boiska humor nigdy ich nie opuszczał.
— Rafał i Łukasz byli niesamowicie pewni siebie, zawsze nastawieni na to, że chcą osiągnąć coś dużego. Dla nich nie było przeszkód nie do przejścia, na treningach dawali z siebie wszystko, jednak mimo tego, byli dobrymi kumplami, opowiadali żarty, często podtrzymywali atmosferę w szatni. Po tych chłopakach po prostu było widać, że zajdą daleko — wspomina Tomasz Zakierski, obrońca Drwęcy z sezonu 2006/2007 — Przeciwko Robertowi Lewandowskiemu graliśmy dwa albo trzy razy w tamtym sezonie. Nigdy nie było łatwo grać na niego, zawsze był silny i ciężko było z nim rywalizować, a teraz mogę się domyślać, że jest nie do przejścia. Kiedyś graliśmy przeciwko Zniczowi Pruszków i z nimi zremisowaliśmy! Do tej pory wspominamy w gronie znajomych, że nam Robert Lewandowski nie strzelił bramki (śmiech). Życzę mu pobicia rekordu Gerda Mullera, ale chciałbym też, żeby Rafał zagrał dobry mecz, bo jest to świetny bramkarz — podsumowuje Tomasz Zakierski.
Mecz Drwęcy Nowe Miasto Lubawskie ze Zniczem Pruszków z 31 marca 2007 roku był opisywany w Gazecie Nowomiejskiej, a na miejscu obecny był nasz ówczesny fotoreporter Łukasz Pączkowski, który zrobił zdjęcie, które wyjątkowo dobrze się zestarzało. Na fotografii widoczny jest zarówno Rafał Gikiewicz jak i Robert Lewandowski, czyli główni bohaterowie ostatniej kolejki Bundesligi, od której zależy to, czy Polak pobije legendarny rekord Gerda Mullera.
— Muszę się przyznać, że niestety mało pamiętam z tamtego meczu (śmiech). Mecz z perspektywy fotoreportera wygląda nieco inaczej. Przez obiektyw aparatu niewiele widać, starasz się uchwycić najciekawsze akcje, a nie skupiasz się na przebiegu meczu. Z tego co sobie przypominam, to poza błędem Rafała po którym Robert Lewandowski strzelił bramkę to spotkanie było okropnie nudne. Zresztą, sam gol padł w wyniku ewidentnej gry na czas ze strony Drwęcy, która chciała zdobyć chociaż punkt — wspomina Łukasz Pączkowski.
Dzisiaj obydwaj Panowie znajdują się na zupełnie innym etapie kariery. W ostatniej kolejce Bundesligi Bayern Monachium zmierzy się z Augsburgiem. Patrząc na układ tabeli, obie te drużyny nie walczą w zasadzie o nic. Bayern ma zagwarantowane mistrzostwo Niemiec, natomiast Augsburg zajmuje dwunaste miejsce w tabeli gwarantujące utrzymanie. Mecz tak naprawdę toczy się o zupełnie inną stawkę, oczy wszystkich kibiców będą zwrócone w kierunku Roberta Lewandowskiego, którzy strzelając bramkę pobije rekord legendy klubu z Monachium – Gerda Mullera.
Rafał Gikiewicz na pewno zrobi wszystko, żeby wypaść w tym meczu jak najlepiej. Robert Lewandowski nie może liczyć na żadną taryfę ulgową. Wiemy, że Giki jest w ścisłej czołówce najlepszych zawodników Bundesligi jeżeli chodzi o noty przyznawane przez niemiecki magazyn „Kicker”, więc dobry występ przeciwko Bayernowi sprawi, że w tej czołówce dalej zostanie. Starcie przeciwko Bayernowi dla każdego zawodnika jest bardzo prestiżowe i Rafał Gikiewicz na pewno podobnie do tego meczu podejdzie. On sam podkreślał, że życzy „Lewemu”, żeby ten rekord pobił wcześniej, bo w spotkaniu z Augsburgiem łatwo mieć nie będzie — mówi Rafał Herman, pracownik Warminsko-Mazurskiego Związku Piłki Nożnej i pasjonat Bundesligi—Jest jeszcze inna kwestia. Moim zdaniem Rafał Gikiewicz będzie starał się w każdym następnym meczu udowadniać selekcjonerowi reprezentacji Polski, że ten pomylił się, nie zabierając go na Mistrzostwa Europy. A podczas jakiego meczu lepiej można to udowodnić, niż podczas spotkania z Bayernem?
Odkąd Rafał przyszedł do Bundesligi, to z sezonu na sezon prezentuje się coraz lepiej. Jest przykładem, pokazującym, że nawet po 30-dziestce można się rozwijać i podnosić swoje umiejętności. W Niemczech jest niezwykle ceniony i mógłby przejść do znacznie lepszego klubu, ale w Augsburgu czuje się dobrze, jego dzieci chodzą tu do szkoły, więc być może to właśnie tam będzie grał do zakończenia piłkarskiej kariery. Jeżeli Rafałowi uda się powstrzymać Roberta, to nikt nie powinien mieć do niego pretensji. Powinniśmy się cieszyć, że mamy w Bundeslidze zawodnika, który strzela mnóstwo bramek, a także jednego z najlepszych bramkarzy grających na niemieckiej ziemi — dodaje Rafał Herman.
Uważam, że Robert Lewandowski ma bardzo duże szanse na pobicie rekordu Gerda Mullera, ponieważ jest w wysokiej formie, regularnie trafia do siatki (o czym najlepiej świadczy wyrównanie rekordu znakomitego Niemca), a dokonanie tego wyczynu z pewnością stanowi dla niego dodatkową motywację — mówi Marta Wiśniewska, dziennikarka sportowa
— Rozpatrywanie, czy Gikiewicz stałby się wrogiem czy bohaterem, gdyby stanął Lewandowskiemu na drodze do pobicia rekordu jest pozbawione sensu. Obaj z pewnością będą chcieli wykonać jak najlepiej swoją pracę na boisku - Lewandowski będzie chciał strzelać bramki, a Gikiewicz dobrze bronić. Pogoń za rekordami i statystykami zawsze bardzo zajmuje dziennikarzy i stanowi temat do dyskusji oraz artykułów, ale profesjonalni piłkarze przede wszystkim skupiają się na zadaniach, jakie mają do wykonania. Patrząc na liczbę publikacji na ten temat w prasie, w internecie oraz w innych mediach, mogłabym z przymrużeniem oka stwierdzić, że to woda na młyn dla dziennikarzy - zwłaszcza w czasach, gdy tak ważne są tzw. clickbaity. Tak naprawdę nie wiemy, na ile jest to dla Roberta Lewandowskiego ważne. W jakiś sposób na pewno, ponieważ buduje jego nazwisko jeszcze bardziej i sprawia, że będzie pamiętany długo i dobrze. Bicie wszelkich rekordów to zawsze sprawa dodatkowego prestiżu, ale myślę, że gdyby Polak miał wybrać między tytułami mistrza Niemiec, zwycięstwem w Lidze Mistrzów czy też jakimś tytule z kadrą, to wybrałby sukcesy drużyn — zauważa Marta Wiśniewska.
Początek spotkania Bayernu Monachium z Augsburgiem już dziś o 15:30. Czy podobnie jak przed laty Lewandowski pokona Gikiewicza? Na szali leży rekord Gerda Mullera, więc jest o co walczyć.
Karol Grosz
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez