PRZEWODNIK PO BIEGANIU|| A. Kuciński: Nie jestem biegaczem. Jestem piłkarzem

2021-05-17 09:20:19(ost. akt: 2021-05-17 09:31:33)
Arkadiusz Kuciński w barwach ukochanego Jezioraka Iława, klubu w którym się wychował (tu akurat podczas walki o piłkę z zawodnikami GKS-u Wikielec)

Arkadiusz Kuciński w barwach ukochanego Jezioraka Iława, klubu w którym się wychował (tu akurat podczas walki o piłkę z zawodnikami GKS-u Wikielec)

Autor zdjęcia: Mateusz Partyga

Wychodzę pobiegać. Słuchawki na uszy. Muzyka i pętla; dworzec, obwodnica, Skarbek, wzdłuż Dużego Jezioraka, basen, Biskupska i do domu. 5 min/km — wolniej nie lubię. To nie tylko trening, to relaks, który wypełnia potrzebę wysiłku. Lubię tę trasę.

Zahaczam o wszystko, co w Iławie jest najpiękniejsze. Czasami zaglądam do lasu uciekając od zgiełku miasta. Nie jestem biegaczem. Jestem piłkarzem.


Czy pamiętacie siebie ze szkoły? Wracaliście do domu, plecak do pokoju i na dwór. Już, natychmiast, jak najszybciej, aby tylko dołączyć do kolegów, koleżanek. Styrana piłka, jakieś bramki przed blokiem i zabawa do wieczora. Do momentu, aż mama kończyła dzień. Zasypialiśmy w pretensji, że przerwano nam osiedlową dzikość. Sąsiedzi pewnie mieli inne zdanie jak szaleliśmy pod ich oknami. Teraz pewnie przeraża ich cisza i smartfonowy świat wnuków.

Trzepak zastępujący facebook wiedział wszystko. Zakamarki osiedla hartowały. Żywy kontakt, błędy podwórka tworzyły nasze pokolenie. Poszukiwanie złotego środka, aby iść do przodu. Pasja w rozwoju — nie tylko w sporcie. Wiara w siebie, wtedy jak inni nie dają ci szansy. To powinno prowadzić przez życie.

To, że jestem starszy o ponad 20 lat, nie znaczy, że nie byłem takim samym dzieciakiem jak ci obok mnie, zamknięci teraz w pokojach i komunikatorach internetowych znajomości. Nie miałem telefonu i życie wyglądało ciekawiej. Było prawdziwe. Co z tego, że widzisz wszystko. Obrazki cię nie dotkną. Mogą tylko zakręcić w głowie.

Mam na imię Arek. Jako 16-latek trafiłem do seniorów iławskiego Jezioraka. Spełnienie marzeń i szok po przejściu z juniorów, w których trener dba o ciebie czasami bardziej niż potrzebujesz. W dorosłej piłce potrzeba innych umiejętności. Spotykasz tych, co nie odstawią nogi. Remi Sobociński, Arek Klimek byli nie tylko obok. Odczułem ich piłkarski kunszt na sobie. Potrzebowałem czasu i pracy, aby próbować im dorównać.

Po dwóch latach seniorskiego wtajemniczenia przejście do Miedzi Legnica. Miałem wszystko co potrzeba, aby grać wyżej. Nie potrafiłem tylko tego połączyć.


Testy wydolnościowe z maską na twarzy pokazały, że mój próg zmęczenia był trudno osiągalny dla innych. Interwały, które mogłem biegać w nieskończoność przekonały trenera, że nie jestem treningowym leniem. Treningi, mecze. Mecze i treningi. Kierat przyjemności i wysiłku. Nic poza tym. Mało czasu dla siebie. Jak chcesz być dobry to nie ma zmiłuj. Jednak braki siłowe, to w piłce poważny minus. Moja siła tu i tam skrywała niedostatki. Drobne kontuzje, naciągnięty dwugłowy, urazy w plecach, skręcona kostka — to moje szczęście w Legnicy. Krótki czerwcowy urlop i znowu to samo. Uświadamiam sobie, że będzie ciężko wskoczyć wyżej.

Trzeba przyszłość przemyśleć na nowo. Wracam do domu. Zmieniam plany. Sport, to nie wszystko. Kocham piłę, nie zostawię jej. Jednak dwutorowość jest pewniejsza. Muszę jej pilnować, aby nie grać obok życia.


Jeziorak przyjął mnie w nieprawdopodobnej sympatii. Aprobata kibiców i odczucie powrotu do domu. Jestem szczęśliwy nie tylko z tego. Czuję radość dając kibicom i bliskim przyjemność z gry. Na nowo buduję siebie. W meczu poszukuję rewanżu na przeciwniku za ponadprzepisowe kontakty. Bramka to najlepsza zemsta.

Trzy sezony bez oszczędzania ma swoją cenę. Przemęczony organizm jest łatwą zdobyczą kontuzji. Moment nadczynności uszkadza więzadło krzyżowe i resetuje ciąg dalszy. Zerwane ACL przypomniało mi, że złość może mieć inne oblicze. Nie możesz wyjść i robić tego, co lubisz. Siedzisz w domu. Podskakując na jednej nodze zaczynasz inny dzień.

Trochę przerażony doceniłem, że mam przyjaciół nie tylko na murawie. Zrzutka uruchomiona przez Agnieszkę i mojego brata na kosztowny zabieg rekonstrukcji pokazała, że jest ich wielu poza nią. Niedowierzanie mieszało się z wdzięcznością za wsparcie finansowe. Poczułem, że dobro wraca. Sam organizowałem turnieje, mecze charytatywne. Nie myśląc o sobie uczestniczyłem w pomocy dla innych na tyle, na ile mogłem. Pomagając byłem obok. Nagle znalazłem się w środku. To przewrotność losu.

Telefony, wiadomości podnosiły na duchu. Wiem, że kiedy wyjdę na boisku, odwdzięczę się za wsparcie. Każde wakacje kiedyś się kończą. Także te wymuszone od sportu. Jestem na końcówce rehabilitacji. Mam nadzieję na swoją biegową pętlę 10 km po Iławie w tym roku. Na kopnięcie piłki w jesiennym sezonie bez obawy, że kolano nie działa.

Czas kontuzji ma też swoje pięć minut. Pozwala na odwiedziny znajomych. Zapraszają do sobie. Trudno mi zajrzeć do wszystkich. Teraz, to już nie tylko moi znajomi. Agnieszka, uśmiechając się, przypomina mi o innej stronie życia.

Uczyłem się kuchni, coś tam potrafię. To była krótka kulinarna miłość. Może do niej wrócę, podobnie jak do mojej Iławy. Powroty są zawsze trwałe w moim przypadku. Pomoc w niej, to inne pole gry. Pewnie są sposoby, aby mnie wmanewrować w nią bez faulu. Czas na rehabilitację – to moja liga jeszcze przez jakiś czas.
Arek Kuciński „Kuci”— pozdrawiam i dziękuję, że jesteście ze mną.

To inne, niebiegowe spotkanie. Czy zobaczymy Arka na starcie z nami? Czas pokaże.
Paweł Hofman

Trening 17-23 maja – w sobotę mały duathlon. Róbcie go dwa razy w roku. To dobry sprawdzian mocy.
poniedziałek – wolne
wtorek – rozbieganie 30 min z 4 x100m + bieg modulowany 6 -12 min (1 min w tempie rekordu na 1000 m, następna w tempie na 10 km – wyczujmy tempo, aby wszystkie odcinki były podobne) – 8-12 km
środa – rozbieganie z ogólna sprawnością –po rozciąganie, rolowanie – 6-10 km
czwartek - rozbieganie 6 km i na boso po trawie 6-8 x 60-100m – 8 km
piątek - wolne od biegania ze sprawnością, którą lubisz
sobota – rozgrzewka 30 min + sprawdzian 3 km na stadionie, prostym odcinku. Bezpośrednio po – rower, łapiemy oddech i 10 km, tylko nie w spacerowym tempie.
niedziela – wolne, marszobieg. A najlepiej basen

Za tydzień: Pierwsze były stopy, biegowe buty powinny ich słuchać

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki