Trzy tysiące do kosza.

2021-05-17 07:00:00(ost. akt: 2021-05-16 21:04:18)
Ada, To nie wypada! Felieton Ady Romanowskiej

Ada, To nie wypada! Felieton Ady Romanowskiej

Autor zdjęcia: pixabay/dz

To się nawet filozofom nie śniło. Wpłacamy na głodujące dzieci w Afryce, lajkujemy działania Banków Żywności, a potem wyrzucamy jedzenie lekką ręką. Z własnej lodówki.
Masz, babo, placek. A może nie chcesz placka? No właśnie, dlatego ląduje na śmietniku. Bo albo placek za stary, albo za tłusty, albo trudno nabrać na niego ochotę. A szkoda, bo był w promocji i jakoś tak odruchowo trafił do koszyka. Z plackiem podobnie jak z chlebem, kiełbasą czy warzywami. Wszystkie, jak jeden mąż, lądują na śmietniku. Gdy je się podliczy, to wychodzi z tego aż 9 mln ton żywności, która trafia na śmietnik. Tyle rocznie Polacy marnują jedzenia. Wyliczono, że w każdej sekundzie do kosza trafia aż 150 kg żywności. Serio aż tyle? Ale niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nigdy nie wyrzucił do śmietnika choć małego kąska. Też mi się zdarza, choć robię to z ogromnym wyrzutem sumienia. I wstyd mi, że na przykład kawałek chleba mi zzieleniał. Albo że jabłko się za bardzo zmarszczyło, bo zapomniałam go zjeść.

Chleb ma u nas najgorszy żywot. Trafia do śmietnika najczęściej. Zajmuje połowę „niepotrzebnego jedzenia”. Tuż za nim są owoce, wędliny, warzywa i jogurty. Na ostatnim miejscu są sery, co by znaczyło, że lubimy nabiał. A jajka? Pamiętam, jak kiedyś leśnicy w Kudypach znaleźli aż cztery palety jajek w lesie. Gdyby przeliczyć je na sztuki, byłoby ich kilka tysięcy. W sumie niezła jajecznica… Zadziwia mnie jednak pomysłowość wyrzucającego. Musiał się nieźle natrudzić, żeby nie tylko zawieźć tam jajka, ale i je wystawić. Każdy, kto wystawiał kiedyś towar w supermarkecie wie, że nie jest to pikuś. Pewnie dlatego jajka trafiły na środek drogi. Nie były ustawione (wyrzucone) na uboczu, ale centralnie na leśnej szutrówce.

Trudniej miał gość od lodówki wypełnionej po brzegi zepsutym mięsem. Wymyślił, że też porzuci ją na drodze, ale pójdzie głębiej w las — żeby nie rzucała się tak w oczy. Ale jednak rzuciła się w oko kamery i leśnicy z Mrągowa szybko ją odkryli. Nie tylko oko im pomogło, ale i nos, bo już w promieniu kilkunastu metrów czuć było zapach zgnilizny.

Jak można pełną lodówkę wrzucić w lesie? To się nawet filozofom nie śniło. Ale kłamstwo ma krótkie nogi. Wydawałoby się, że las jest cierpliwy i wszystko przyjmie. A tu klops. Sprawca został złapany. I musiał zapłacić 1000 zł kary. Pewnie tyle samo wydał na mięso, drugie tyle na lodówkę... Ale przynajmniej wspomnienia będzie miał bogate.

Mniej szczęścia mieli leśnicy z okolic Gdańska. Nie udało im się trafić na ślad „człowieka od lodówek”. W tamtejszym lesie bowiem ktoś wyrzucił stertę pustych chłodziarek. Było ich kilkanaście! Przecież to się w głowie nie mieści. W lesie niestety już tak, bo wielki i cierpliwy… A przecież w każdej gminie działa PSZOK. To legalny i wygodny sposób na kłopotliwe odpady. Można tam zawieźć wszystko, trzeba mieć tylko dowód. Albo znaleźć kogoś z dowodem, żeby poświadczył, że wywożone śmieci są i legalne, i lokalne. To taki bilet wstępu do PSZOK-u. Zatem nie można tam od razu się udać? Przecież tak samo trzeba załadować „sprzęt” na przyczepę. Tak samo odpalić silnik. I tak samo wywieźć — jak do lasu. Logistyka podobna. I czyste ręce przy okazji.

Wróćmy jednak do jedzenia. I do chleba naszego powszedniego. Leśnicy też go często znajdują między drzewami. Gdzieś na Śląsku niechciane pieczywo zajęło aż trzysta metrów kwadratowych. Gdy na miejsce przyjechali urzędnicy, podjadał je lis. Człowiek niestety nie miał takiej okazji… Bo jeśli taki chleb ktoś chciałby podarować biednym, musiałby odprowadzić podatek VAT. Czyli dając coś za darmo, musiałby ponieść koszty. A przekazanie daru bez faktury jest przestępstwem. Łatwiej i taniej jest zaryzykować mandatem za zaśmiecanie i wyrzucić jedzenie byle gdzie. Najczęściej jednak robimy to... z łakomstwa. Mówią, że gdy Polak głodny, to zły. Albo zmanipulowany. Sklepy doskonale wiedzą, jak zachęcić do większych zakupów. Wystarczy skoczyć do sklepu: pełne półki i ledwo toczące się wózki do kas od nadmiaru okazyjnych produktów spożywczych. i kolejka świadomych konsumentów. A potem... masz, babo, placek.

Wraz z takim jedzeniem tracimy też pieniądze... W niechlubnym rankingu marnowania jedzenia wśród krajów europejskich Polska zajmuje wysoką, piątą pozycję. Marnujemy rocznie 247 kg na osobę, co tylko podkreśla, jak ważne powinno być dla nas ratowanie żywności. Statystycznie w każdym polskim gospodarstwie domowym rocznie ląduje w koszu wartość całkiem niezłych wakacji, bo nawet 3 tysiące złotych.

Dla porównania — w 2021 roku najniższa krajowa wynosi niecałe 2062 zł na rękę. Czyli taka jedna wypłata idzie komuś z dymem. A pieniędzy nigdy byśmy nie wyrzucili. Za to chętnie wpłacamy je na biedne głodujące dzieci w Afryce albo lajkujemy działania Banków Żywności. A później, gdy otwieramy naszą lodówkę, to... aż strach się bać.

ADA ROMANOWSKA
a.romanowska@gazetaolsztynska.pl

Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Grzes #3066528 17 maj 2021 11:25

    Rząd wywalił 170 baniek na wybory kopertowe, to ja mogę wywalić 3 tysiące. Stać mnie.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz

  2. jaro. #3066507 17 maj 2021 08:35

    Afryce nie powinno wpłacać się pieniędzy na głodujące dzieci, tylko na sterylizację, antykoncepcję i edukację seksualną...

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)