Na obu uszkach ma aparaty i słyszy lepiej od rodziców

2021-05-10 09:22:35(ost. akt: 2021-05-10 09:20:04)

Autor zdjęcia: achiwum prywatne

Kacper Bednarek to mały lubawianin, którego uszy muszą być wspomagane przez aparaty słuchowe. Urodził się z obustronnym niedosłuchem. Jego rodzice także są niedosłyszący.
Kacper ma 5 lat i nosi aparaty słuchowe na obu uszkach. Reaguje na nie bardzo dobrze. Słyszy nawet ciche dźwięki, sygnał domofonu.
– Można powiedzieć, że Kacper słyszy nawet trochę lepiej ode mnie – mówi mama chłopca, Joanna, która także nosi aparat od dziecka. Różnica jest taka, że ona swój pierwszy aparat założyła dopiero, mając 3 lata, a jej synek – o wiele szybciej, bo mając 8 miesięcy. – Czasami nie wyłapuję cichych dźwięków, które on słyszy bez problemu.
Kiedy pierwszy raz rodzice założyli Kacprowi aparat, chłopiec zareagował płaczem. Był pewnie zdezorientowany, zaskoczony, nie wiedział zapewne, co się dzieje, że nagle do jego umysłu zaczęły docierać jakieś dźwięki. I na początku zdejmował sobie aparaty, nie chciał ich nosić. – Zakładaliśmy mu tkaninową opaskę, która miała przytrzymać sprzęt. Dwa tygodnie później Kacper już był przyzwyczajony. W swoim czasie, nie odstając od rówieśników, nauczył się mówić. – Dziś mówi normalnie – mówi jego mama. – Wcale nie trzeba głośniej albo jakoś powoli. Zwyczajnie. Wołam go z kuchni, przychodzi, odpowiada.
Mąż i tata, pan Marcin, ma bardzo głęboki ubytek słuchu. Czasami pyta Kacpra: „Co mama mówiła?”. I dziecko mu odpowiada.

Chłopiec pomagał także w przygotowaniu świąt
fot. archiwum prywatne

Kacper chodzi do przedszkola, ma zajęcia dodatkowe, jak na przykład logopedia czy spotkania z psychologiem. Oprócz tych zajęć rodzice jeżdżą z nim do Iławy na cztery różne inne: logopedyczne, surdologopedyczne, wczesne wspomaganie rozwoju i zajęcia logopedyczne z projektu „Za życiem”. To oznacza, że w ciągu tygodnia cztery razy pokonują trasę Lubawa – Iława. Na szczęście to nie jest duża odległość, zatem dojazdy nie kosztują dużo. - To opłacamy z własnych środków – mówi pani Joanna. Kacper uwielbia te dodatkowe zajęcia. Dopytuje, kiedy znowu na nie pojedzie. Lubi też przebywać na świeżym powietrzu, państwo Bednarkowie mają własną działkę rekreacyjną. Tylko złapie piłkę i już go nie ma.
W domu jest go pełno. Nie ma jednej ulubionej zabawy. - Co tylko mu zaproponuję, to robimy – cieszy się mama. – Prace plastyczne, malowanie, to też coś, w czym się dobrze czuje. Rozwija się bardzo dobrze. Podczas lockdownu, kiedy nauczyciele z przedszkola przysyłali materiały, Kacperek wszystko bardzo chętnie wykonywał. Wołał: „Mama, wydrukuj!”.
– Najważniejsze jest dla nas to, by działały aparaty – mówi mama chłopca.
Na początku chłopczyk korzystał z pożyczonych, ale kiedy miał 1,5 roku, otrzymał własne, w których zakupie pomogła Fundacja Przyszłość dla Dzieci. Pani Joanna nie pracuje, zajmuje się dzieckiem z niepełnosprawnością. Pan Marcin pracuje w dużej firmie produkującej meble tapicerowane.
Kacper jest jedynakiem... jak na razie. Jego mama jest bowiem w czwartym miesiącu ciąży. Pani Joanna działa też społecznie w ramach wolontariatu w Iławie jako tłumacz języka migowego. Posługuje się Polskim Językiem Migowym w każdej sprawie. Wszystkie wyjazdy na zajęcia do Iławy i wizyty lekarskie w Olsztynie powodują, że ciężko byłoby łączyć obowiązki z pracą, gdyż wszystko wymaga czasu i poświęcenia dla dziecka.

Kacper uwielbia zadania plastyczne
fot. archiwum prywatne

W czasach pandemii, kiedy chłopiec przebywa więcej czasu w domu i ma mniej kontaktu z obcymi, o dziwo mniej choruje, wcześniej często dopadała go niedrożność nosa i kaszel. Kacperek jest też pod kontrolą kilku lekarzy specjalistów w Olsztynie.

Kacper jest podopiecznym Fundacji "Przyszłość dla Dzieci". Na fundacyjnej stronie przyszloscdladzieci.org prowadzona jest zbiórka na jego rzecz. Można ją odnaleźć, wpisując nazwisko Kacper Zenon Bednarek.


Edyta Kocyła-Pawłowska
e.kocyla@gazetaolsztynska.pl