Aktywistka Strajku Kobiet Działdowo: odbiłam się od sufitu

2021-05-06 16:12:32(ost. akt: 2021-05-06 20:23:06)

Autor zdjęcia: UM Działdowo

Działdowski Strajk Kobiet na swoim facebookowym profilu zamieścił nagranie, na którym widać, jak uczestniczki protestów rozmawiają z radną Wandą Milewską. —[i] Ręce precz od kobiet![/i] — mówią autorki filmu.— [i]Tylko że wy nie jesteście kobietami[/i] — odpowiada radna.
Ta zarejestrowana na filmie sytuacja stała się jednym z tematów na ostatniej sesji Rady Miasta w Działdowie. Była na niej również pani Aleksandra, do której zarzut radnej był skierowany. Pomimo sprzeciwu kilku radnych uczestniczka protestów wygłosiła swoje postulaty i opisała sytuację z własnej perspektywy, podpierając swoje słowa przywołanym nagraniem, które zamieściła do wglądu wszystkich uczestników sesji.

Paradoksalnie w tej sprawie nie uderza mnie tak bardzo postawa radnej Milewskiej. Bardziej boli mnie zachowanie radnych, to ich zasłanianie się procedurami, brak chęci analizy i oceny zachowania radnej Milewskiej. Co ciekawe, była to moja pierwsza bezpośrednia konfrontacja z zarządcami miasta. Dlatego też za punkt honoru postawiłam sobie, żeby w tym „zacnym męskim gronie” wypowiedzieć to straszne słowo na „a” (aborcja — red.). Reakcja była do przewidzenia — panowie byli zniesmaczeni i w zdenerwowaniu zaczęli mnie ponaglać. Nadal dla wielu jest to słowo, które oznacza coś złego. Ja zaś używam go na przekór delikatnym panom, bo temat aborcji powinien być normalizowany w debacie publicznej. Nie podobało mi się, że można robić dygresje, ale nie na tematy które oburzają panów z Rady — mówi pani Aleksandra ze Strajku Kobiet Działdowo.

I dodaje: — To, że moje pismo zostało napisane anonimowo nie zmienia rzeczywistości, a więc skandalicznego zachowania radnej, które było poparte dowodami. Na spotkaniu Rady zresztą szanowne gremium miało już do czynienia z konkretną osobą, nie „anonimem". Nie dziwię się, że ludzie nie chcą załatwiać swoich spraw z samorządowcami. Podczas spotkania cały czas miałam wrażenie, że zakłócam im „spokojny piąteczek w pracy”. Cały czas wmawiano mi, że mój list był niepoprawny pod względem formalnym. A ludzie przecież piszą w różny sposób, popełniają błędy formalne, bo nie są urzędnikami! Nie jestem dla nich, tylko oni są dla mnie (obywatelki i wyborczyni!) — tak to powinno wyglądać. Rada powinna była skupić się na treści pisma, w którym opisany był nieprzyjemny incydent z udziałem radnej. I to powinno być przedmiotem dyskusji, a nie buchalteria i urzędnicza hiperpoprawność. Nie chcę drążyć tej sprawy, bo jest to bardzo przytłaczające doświadczenie. Szkoda mojego zdrowia. Po tym, co się stało na Radzie, poczułam, że „odbiłam się od sufitu”. Jednak bardzo bym chciała, żeby po tej sytuacji ludzie faktycznie zrozumieli, że coś jest nie tak — podkreśla aktywistka Strajku Kobiet Działdowo.

Postulaty pani Aleksandry nie spotkały się z akceptacją radnych, niektórzy z nich wyrazili swoje niezadowolenie z jej obecności na sesji Rady Miasta. Radny Zbigniew Kociela na informację, że została zaproszona przez Biuro Rady Miasta, zareagował w następujący sposób: —To jest ohyda, że Biuro Rady Miasta zaprasza ludzi, którzy pierwotnie podpisują się anonimowo! To jest hańba!

Poprosiliśmy radnego Kocielę o komentarz.

Każda istotna sprawa jest ważna, aby poruszyć ją na sesji Rady Miasta, oczywiście jeśli dotyczy spraw miasta, mieszkańców czy nawet radnych Działdowa. Jednak, trzeba wziąć pod uwagę istotę sprawy i podstawę danej sytuacji. W tym przypadku był to anonim! Uważam, że treść pisma która trafiła do naszej rady a zaznaczam, nie była podpisana, nie może być publicznie odczytywana na sesjach, a całość powinna zostać wyjaśniona wyłącznie podczas prac stosownej komisji — mówi radny Zbigniew Kociela. — Ponadto uważam, że burmistrz Mrowiński, który w zadziwiający sposób bardzo zaangażował się w zaistniałą sytuację, w ogóle nie powinien zabierać głosu w tej sprawie, bo jest tylko gościem na sesjach, a nie stroną. Kwestia dotyczyła pani radnej, która przede wszystkim nie uczestniczyła w opisywanym zdarzeniu, a dodatkowo żąda się publicznych przeprosin od osoby, która — zaznaczam po raz kolejny — jest osobą "anonimową". Również bardzo dziwi postawa przewodniczącego Rady, który dopuścił do takiej sytuacji. W związku z tym takie zdarzenia powinny zostać wykluczone, zamiast trafiać pod obrady rady z uwagi na brak oczywistych dowodów. Sprawa być może będzie miała charakter rozwojowy, jednak mając na względzie wspólne dobro, powinna zostać zakończona — stwierdza.

Sprawa anonimowości pani Aleksandry została później wyjaśniona przez przewodniczącego Rady Miasta i burmistrza Działdowa. Obecny na sesji Rady Miasta mecenas Jakub Zięty stwierdził, że: — Trudno jest mówić o anonimie, jeśli jest podpis, być może nie osoby, ale stowarzyszenia. Ja widziałem skargę w wersji z podpisem.

Po długiej dyskusji, w której głos zabierali zarówno radni, jak i burmistrz Mrowiński, swoje stanowisko wygłosiła Wanda Milewska (przytaczamy zapis jej wystąpienia na sesji z 30 kwietnia — red.).

Mam 62 lata, na swoje nazwisko pracowałam całe swoje życie. Jestem matką trójki dzieci, które wychowałam dobrze. Teraz zjawia się osoba, która nawet nie wiem, jak się nazywa. Dlaczego pan przewodniczący zaprosił osobą anonimową na radę? Osób anonimowych nie zaprasza się na radę! — mówi radna Wanda Milewska.

I podkreśla: — Ja w spory ideologiczne i światopoglądowe nie wchodziłam z nikim. Nigdy! (...) Jest to problem polityczny. Traktuje się mnie tak, ponieważ jestem radną PiS-u, a ta pani jest ze Strajku Kobiet. Ja nigdy się nie wypowiadałam o tej organizacji, jeśli chodzi o sprawy światopoglądowe. Czy to już stanęło na radzie, problem naszego stosunku do Stajku Kobiet i LGBT? Bo wydawało mi się, że nie.

— Mąż zwrócił uwagę — może nieładnie, bo jest mężczyzną — ale zwrócił tej pani uwagę, że nie maluje się na elewacji. Czy to jest taka obraza? Ta pani nie ma dowodów, że ja stałam koło męża, że ja ubliżałam komuś, że wspierałam w działaniach mojego męża, który zwracał uwagę, żeby nie malowała elewacji. Ja, pedagog z 30-letnim stażem, mam przeprosić tą panią, że ja się źle zachowałam? Podczas kiedy pani demonstrowała i wieszała plakat z napisem „8 marca w*********ć”, ta Pani chce pouczać mnie, żebym ja ją przeprosiła! Wiedzieliście państwo zachowanie tej Pani. Tu nie ma „zmiłuj się”, każde słowo, które ja powiedziałam, jest używane przeciwko mnie. Dlaczego prowadzimy tą dyskusję? Jeżeli pani ma do mnie pretensje, proszę iść z tym do sądu. (...) Nie ubliżałam tej pani, nie wypowiadałam się w kwestiach światopoglądowych i nie uczestniczyłam w zdarzeniu, o którym ta pani pisze — mówiła radna Wanda Milewska.

Wczoraj (6 maja) z radną Milewską skontaktowaliśmy się telefonicznie. Nie chciała komentować sprawy. Do tematu wrócimy.


kg