[Wracamy do tematu] Kto z nas chce bezdzietnego raju?
2021-04-15 18:41:22(ost. akt: 2021-04-15 17:18:52)
Na Śląsku ma powstać osiedle, na którym nie będą mogły mieszkać dzieci. Niektórzy uważają, że to dyskryminacja i wyraz pogardy również dla ich rodziców. Inni z przyjemnością myślą o spokojnych blokach bez walenia piłkami o ścianę i rowerków upchniętych w każdym kącie klatki schodowej. Czy osiedla child-free to dobry pomysł?
Jedna z krakowskich firm architektonicznych, do końca tego roku planuje wybudować na Śląsku osiedle jedynie dla osób bezdzietnych. W planach są niewielkie 50-metrowe lokale. Pod blokami na próżno będzie można szukać huśtawek i boisk. Niewykluczone, że pojawią się tam równiutko przycięte trawniki jak spod igły i zadbane grządki kwiatów.
– Zadbane, albo i niezadbane. Bo jak co drugi z lokatorów będzie miał psa i go przed blok wyprowadzał, to ciężko mówić, żeby te przestrzenie mogłyby być długo piękne. Mam dwoje dzieci i ona na pewno tak nie wyją całymi dniami jak pies sąsiadów. Nie kopią też takich dołów pod blokiem. Przecież czasami zwierzęta są bardziej kłopotliwe niż dzieci. Czy to będzie również osiedle, na którym nie będzie można trzymać czworonogów? – dopytuje się Anna Sokołowska.
Projektanci jeszcze tego nie wiedzą. Z momentem wypuszczenia informacji o planowanej inwestycji w firmie telefony się urywają.
– Dostaliśmy ogromny feedback i mnóstwo zapytań, które teraz rzeczowo będziemy analizować. Natomiast trzeba otwarcie przyznać – zainteresowanie jest bardzo duże. Wielu dzwoniących bez ogródek mówi, że wręcz marzy, aby w takim miejscu zamieszkać. Czyli jest taka potrzeba społeczna i wychodzi ma to, że trzeba będzie stworzyć przynajmniej jeszcze jeden taki projekt – zauważa Piotr Pyrtek z krakowskiej firmy.
Mieszkania będą działały na zasadzie wynajmu, więc gdy jakaś bezdzietna para nagle zacznie spodziewać się dziecka, nie będzie swojego mieszkania sprzedawać. Powinna zwolnić tylko lokal i tyle...Wątpliwości budzi fakt, w którym momencie będzie musiało się tak stać i jak długi będzie czas wypowiedzenia. Co z pieniędzmi zainwestowanymi w remont? Czy nowego lokum trzeba będzie szukać dopiero po rozwiązaniu czy może kobieta w widocznej ciąży będzie już persona non grata w bezdzietnej przestrzeni? Wielu z nas ma w swoim otoczeniu osoby, które o dziecko się długo starały i nic z tego nie wyszło. Jest też wielu, którzy swoje dzieci w dramatycznych okolicznościach stracili.
– Kuzynka cztery razy straciła ciążę – to świeża jeszcze niezabliźniona rana i niezbyt dobrze radzi sobie z widokiem małych dzieci. Raczej ich unika, nie bierze udziału w większych imprezach rodzinnych. Takie osiedle dałoby jej sporo przestrzeni na to, żeby spokojnie leczyć się z traum. Może odzyskałaby spokój i stracone nerwy? Pod warunkiem, że nagle nie miałaby sąsiadki z brzuchem. Z drugiej strony nie da się uciec od wszystkiego, z pewnymi rzeczami trzeba się pogodzić. Nikt z nas nie żyje na bezludnej wyspie – zauważa pani Anna.
Zapytany o to przedstawiciel krakowskiej firmy nie odpowiada wprost.
– Wszystko jest w fazie projektu, który wciąż dopracowujemy. Nie mamy jeszcze żadnych regulaminów. Wiemy jednak, że teren najprawdopodobniej nie będzie ogrodzony, więc teoretycznie każdy będzie miał prawo do korzystania z tamtej przestrzeni. To budzi kontrowersje.
– Gdybym miała już zamieszkać w miejscu „wolnym od dzieci”, wolałabym żeby było ogrodzone i strzeżone. Gdyby pod moim oknem byłby jakiś świetny, gładki długi chodnik w sam raz do wyścigów na rolkach i hulajnogach, to przecież mogłyby się tam schodzić dzieci mieszkające w sąsiedztwie i w sumie nikt nie miałby prawa im tego zabronić – zauważa Anna Popis-Witkowska.
Projekt budzi wątpliwości również biorąc pod uwagę sposób przyjmowania młodocianych gości.
– Prawdę mówiąc, mimo że mam córkę, to na przyszłość – gdy już ją odchowam - marzy mi się zaciszne mieszkanie, gdzie wieczorami nie niesie się po klatkach płacz usypianych dzieci. Każdy czas ma swoje prawa – teraz mam rumor i harmider i jestem w stanie się z tym pogodzić, że pewną część życia muszę spędzić w ten sposób. Ale potem chcę po tym wszystkim odpocząć. Macierzyństwo nie zawsze przychodzi mi łatwo i naturalnie i coś mi się wydaje, że gdy córka się w końcu usamodzielni będę chciała odpoczywać naprawdę długo. Z drugiej strony kuriozalnym pomysłem wydaje mi się to, że jeśli doczekam się wnuków, to nie będą mogły mnie tak po prostu odwiedzić - zastanawia się pani Ewelina, mama ośmiolatki.
Co do sposobów przyjmowania małych gości stojąca za pomysłem firma również nie przedstawia jeszcze konkretów.
– Być może wszystko ustali się w drodze konsultacji sąsiedzkich – zauważa jej przedstawiciel.
Anna Popis-Witkowska dzieci nie ma. Nie chce i nie chciała ich mieć.
– Po prostu nigdy nie odczuwałam przyjemności w obcowaniu z dziećmi, a już zwłaszcza z takimi z którymi jeszcze nie da się konstruktywnie pogadać. Nie rozumiem tego pieluchowego, przecierowego świata. I lubię swój rytm. W związku z tym, że jestem redaktorką i pracuję z domu – często zwracam uwagę na to co się dzieje za moją ścianą, gdy próbuję się skupić – mówi.
Osiedla dla bezdzietnych uważa za trafiony pomysł. Zauważa, że miejsc przyjaznych rodzinom z dziećmi jest sporo, sporo restauracji kusi klientów kącikami do zabawy. I nie ma w tym nic złego… ale czasami faktycznie ciężko pójść do lokalu żeby sobie swobodnie pogadać .
– Tyle lokali, tyle różnych bloków, gdzie każdy może przyjść i mieszkać, jak chce i z kim chce...a wielkie larum się podnosi, gdy ktoś wspomni o dwóch czy trzech restauracjach bez dzieci i kilku takich budynkach. Wiele matek na internetowych forach krzyczy wtedy – to dyskryminacja! A nikt nie pomyśli jak bardzo dyskryminowane są osoby, które mają problemy ze zdrowiem i potrzebują ciszy i spokoju. Nieoczekiwany pisk dziecka sprawia mi fizyczny ból: jakby mi się ktoś przez ucho do mózgu dobijał. I tak jak w przestrzeni miejskiej w sklepie czy na ulicach jestem w stanie to przeboleć, bo wiem że pewnych rzeczy nie przeskoczę, tak w domu którym mieszkam i spędzam bardzo dużo czasu chciałabym żyć po swojemu. Oczywiście z poszanowaniem wszystkich zasad życia społecznego – stwierdza Anna Popis-Witkowska.
Na pytanie, czy gdyby takie miejsce powstało w Olsztynie, to chciałaby tam zamieszkać, nie odpowiada wprost.
– Wszystko zależy od okoliczności. Wiele lat mieszkała nade mną para z dziećmi i nie wchodziliśmy sobie w drogę. To nie jest tak, że na widok każdego dziecka rzucam w nie przedmiotami. Dzikie instynkty budzą się we mnie głównie wtedy, gdy widzę że ktoś nad swoim rozkrzyczanym, rozlatanym dzieckiem totalnie nie panuje – choć jeśli zdarzyło mi się komuś zwrócić uwagę – to zawsze bez napastliwości, zawsze spokojnie. Tego nam właśnie brakuje – konstruktywnej spokojnej rozmowy. Rodzice często oburzają się, gdy coś się zwróci im uwagę np. na ich krzyczące na cały głos i wspinające się po półkach w sklepie dziecko. Często mam wrażenie że wiele osób zapomina o wychowywaniu dzieci wciąż powtarzając „Niech robi co chce, przecież to tylko dziecko” Nie mogę się z tym zgodzić. Życzliwość i elementarne zasady kulturalnego zachowania powinni posiadać wszyscy – zauważa.
Wielu rodziców w tym momencie stanie jednak jednak okoniem, podkreślając że nad swoimi dziećmi mimo – wydawać by się mogło odpowiedzialnego wychowywania – nie zawsze da się zapanować.
– Dlatego tym bardziej powinny być miejsca child- free, gdzie nikt nie czułby się winny i poszkodowany. Każdy powinien mieć wybór. Rozumiem, że gdyby proporcje się odwróciły – i powstające bezdzietne strefy spychałyby rodziny z dziećmi na margines, to nie byłoby sprawiedliwe, ale do tego bardzo daleka droga – zauważa Popis- Witkowska.
Dr Radosław Sierocki, socjolog z UWM, zauważa w działaniach krakowskiej firmy pewien rodzaj przemyślanej strategii marketingowej.
– Zrobiło się o nich głośno, to fakt. Ludzie dzwonią, się interesują. Ciężko powiedzieć, jak to im wyjdzie w praniu, czy to się w ogóle uda. Jak wyglądają kwestie prawne, gdy np. ktoś z powodu dziecka będzie musiał opuścić wyremontowany przez siebie lokal….ale z punktu socjologicznego jest to bardzo ciekawe zjawisko, że ktoś próbuje zagospodarować pewną niszę – stwierdza. Naukowiec zauważa, że ze strefami „free” zawsze jednak trzeba uważać. Pozornie nic w tym złego, że na osiedlu zamieszkają wyznający podobne zasady ludzie, ale coraz łatwiej wtedy o podziały i coraz dalej idącą segregację.
– „Osiedle tylko dla katolików”, „osiedle bez staruszków”. Trzeba bardzo uważać, by nie popaść w skrajności, by nie dochodziło do nadużyć i wykluczeń. Ostatnio widziałem ciekawy brazylijski serial „3%”, gdzie ludzie, stając w przedziwnych zawodach, walczą, o to by dostać się do wybrańców, którzy mogliby zamieszkiwać rajską wyspę. Tym, którym się to w końcu po wielu trudach ostatecznie udaje dojść do finału, dostają informację, że jeśli faktycznie chcą tu żyć – muszą się poddać sterylizacji, ponieważ w raju...nie ma dzieci. Taka propozycja może brzmieć kusząco, ale zawsze pojawia się pytanie – kto z nas tak naprawdę chce takiego „bezdzietnego” raju? Nad strefami „free” trzeba się zastanowić w szerszym, takim ogólnoludzkim wymiarze.
Agnieszka Porowska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez