Nie da się pominąć niemieckiej historii Iławy

2021-04-15 10:20:00(ost. akt: 2021-04-15 10:22:07)
Twórcy książki „Pamiątki dawnej Iławy”: od lewej Rafał Kocięda i Stanisław Baruchowski

Twórcy książki „Pamiątki dawnej Iławy”: od lewej Rafał Kocięda i Stanisław Baruchowski

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

„Szykuje się niesamowita gratka dla miłośników historii Iławy” — napisał Michał Młotek na stronie Internetowego Muzeum Iławy. Mowa o „Pamiątkach dawnej Iławy” Rafała Kociędy i Stanisława Baruchowskiego, albumie z przedwojennymi pamiątkami.
O książce rozmawiamy z jednym z autorów „Pamiątek dawnej Iławy”, Rafałem Kociędą. To detektorysta, miłośnik historii, w tym lokalnej, a także... nurek. Uwielbia dzielić się wiedzą i — jak mówi — mieszkańcy są jej złaknieni, na co wskazuje choćby duże zainteresowanie wycieczkami po Iławie, organizowanymi przez Michała Młotka i Dariusza Paczkowskiego.



— Jaka jest geneza powstania publikacji?

— Historią interesowałem się od zawsze. Ze Stasiem Baruchowskim jesteśmy serdecznymi przyjaciółmi od 20 lat. Kiedy go poznałem, Stasiu już był kolekcjonerem pamiątek iławskich i to od niego złapałem bakcyla historii Iławy. Całkowicie się tej pasji oddałem. Do tego stopnia, że w 2006 r. byłem współpomysłodawcą i współzałożycielem Stowarzyszenia Badaczy Historii Deutsch Eylau Ilavia. Stowarzyszenie istnieje do dzisiaj. Przez te wszystkie lata kolekcjonowaliśmy pamiątki związane z przedwojenną Iławą, nie tylko w postaci przedmiotów czy dokumentów, ale także informacji historycznych i wszelkich danych, które archiwizujemy, a potem wykorzystujemy w publikacjach. W dotychczasowych lub w kolejnych, które już są w planach.


— Nowa książka jest pierwszą wspólną?

— Tak, to nasza pierwsza wspólna publikacja, natomiast Stanisław jest współautorem „Iławy na dawnej pocztówce”, która się ukazała w 2000 r. Ja natomiast jestem autorem wydanego osiem lat temu albumu „Iława wczoraj i dziś”. Jako że mamy jubileusz przyjaźni, a w ostatnio więcej się mówi o powstaniu muzeum w Iławie, to sprzyjało to wydaniu katalogu. Chcieliśmy zaprezentować zainteresowanym fragment naszej kolekcji, by pokazać, że Iława przedwojenna to nie tylko pocztówki. Nie tylko ratusz, kino czy czerwony kościół, bo to takie trzy charakterystyczne budynki, które się ostały do dziś w oryginalnej architekturze, ale też inne przedmioty, związane z życiem codziennym mieszkańców. Prezentujemy pamiątki z podziałem na kilka kategorii: sprawy urzędowe, garnizon iławski, czyli sprawy wojskowe i przedsiębiorcy: fabrykanci, sklepikarze. Sprawy codzienne i przedmioty codziennego użytku również znalazły sobie miejsce. Rdzeniem tego albumu jest kolekcja 50 sztuk pamiątkowej porcelany iławskiej. To różnego rodzaju formy porcelany, na niej różnego rodzaju widoki i grafika związana z przedwojenną Iławą. Wszystkie zaprezentowane przedmioty to oryginały z epoki. Można też znaleźć takie drobiazgi, jak wpinka w klapę marynarki członków klubu tenisowego w Iławie lub maszynę rolniczą, młocarnię Adolfa Grusse z 1900 r. To cały wachlarz przedmiotów.


— I każdy z nich ma swoją wartość, wszystkie są cenne. Ale jednak zapytam: który jest najcenniejszy?

— Nie potraktuję pani pytania w kategoriach materialnych, tylko w sentymentalnych i historycznych. Myślę, że większość z tych przedmiotów to unikaty znane w jednym egzemplarzu. Gdybym miał wskazać jeden, z punktu widzenia historycznego... Byłby to list intencyjny w sprawie budowy pierwszego kościoła katolickiego w Iławie, który w 1858 roku napisała grupa katolików z Iławy i okolic do rządu Prus i lokalnej społeczności. Intencją była potrzeba stworzenia u nas takiego kościoła.
Wspomniana młocarnia Adolfa Grusse też jest cackiem. Przez kilka zaledwie lat prowadził fabrykę maszyn rolniczych w Iławie. Spotkałem tylko dwa egzemplarze tej młockarni, żadnej innej maszyny — nie. A wiem, że inne modele też produkował, m.in. pługi i sieczkarnie. Jest to tym bardziej unikat, że został przeze mnie odrestaurowany. Wszystkie elementy są sprawne mechanicznie.


— Pięknie pan opowiada. Czy tego typu opowieści znajdziemy też w książce?

— Właśnie nie. Oczywiście każdy z przedmiotów jest opisany, ale nie pokusiliśmy się o komentarze historyczne. To by znacznie zwielokrotniło objętość książki. Wiele informacji pojawiało się w poprzednich publikacjach, więc wiedzę zdobytą w tej ostatniej można rozszerzyć. Celowo tak to rozwiązaliśmy. Pracuję nad kolejną publikacją, która już nie będzie miała cech ilustrowanego albumu. Słowo pisane będzie myślą przewodnią. Ukaże się za dwa — trzy lata i zwierać będzie wszystkie wyniki moich 20-letnich badań nad historią Iławy.

— I to będzie podręcznik kupowany do szkół (śmiech).
— Z tego, co wiem, nie ma w programie szkolnym nauki historii lokalnej. W części społeczeństwa pokutuje odraza do niemieckiej historii tych ziem. Trzeba pamiętać, że Iława do 1945 r. była miastem niemieckim. A to Niemcy nadali temu miastu kształt, formę, w jakiej jest dzisiaj, wykreowali je. Jest wiele osób, które tej części naszego miasta nie uznaje, nie toleruje. Slogan ziem odzyskanych jest w koło powtarzany. Dopóki będzie trwało to zjawisko wstydu w stosunku do naszej historii, na takie szersze wody jak edukacja szkolna to nie trafi. Nie ma szans, bo niemiecka historia miasta jest negowana, a nie da się jej pominąć. Zawsze powtarzam, że o historii można milczeć, można próbować ją sfałszować, przeinaczać, ale nie da się jej zmienić. Jaka była, taka była. Ale była. Motto mojego pierwszego albumu brzmiało w przekładzie na polski: „Nikt nie może zmienić przeszłości”. I to się odnosi do naszego miasta i całego regionu. Ale widzę postęp, bo od jakiegoś czasu nie mówi się o wyzwoleniu, tylko o zdobyciu Iławy w styczniu 1945 r. Proszę zauważyć, że osoby, które negują historię niemiecką, z drugiej strony zachwycają się Emilem von Behringiem, bo to noblista, więc wypada. Ale już Altman, wybitny biolog niemiecki, jest pomijany. Takich przykładów jest sporo. „Germański orzeł” na iławskim stadionie... niepotrzebna polemika. Dwieście lat temu Europa nienawidziła Napoleona, a dziś się nim szczyci.

— Spotkań autorskich nie będzie...
— Wieczorek autorski był w planach, ale trzeba było go odwołać. Nabycie książki ułatwiliśmy mieszkańcom, spotykając się z nimi pewnej niedzieli przy ratuszu. Tradycyjnie będzie ją można kupić także w iławskiej informacji turystycznej. Wydaliśmy ją własnym sumptem, jesteśmy wydawcami, sponsorami (śmieje się) i projektantami 115-stronicowej książki, oprócz okładki.

Edyta Kocyła-Pawłowska
e.kocyla@gazetaolsztynska.pl