Mój najstarszy klient miał 69 lat

2021-04-11 20:11:34(ost. akt: 2021-04-10 14:01:36)
Olimpia Matusiewicz, tatuażystka z Olsztyna

Olimpia Matusiewicz, tatuażystka z Olsztyna

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Czy w obecnych czasach da się żyć z pasji? Olimpia Matusiewicz z Olsztyna udowadnia, że tak. W zeszłym roku otworzyła studio tatuażu i sztuki. Prowadzi go do tej pory, choć nie jest łatwo. Właśnie tam rozmawialiśmy z nią o tajnikach profesji, ponadczasowych wzorach oraz nietypowych życzeniach odwiedzających.
— Czym jest dzisiaj tatuaż? Modą, wyrazem buntu? A może to już tradycja?
— Dzisiaj tatuaż jest formą sztuki, sposobem wyrażenia siebie. Jeszcze do niedawna był postrzegany negatywnie, jednak obecnie zdecydowana większość osób przekonała się do tej formy sztuki. Tatuują się ludzie z różnych środowisk, nawet tych bardziej konserwatywnych. Zgłaszają się do mnie pracownicy służb mundurowych, lekarze. Myślę, że tatuaż już wszedł do kanonu. Poprzez tatuaż kreujemy swój wizerunek, pokazujemy osobowość. Wydaje mi się, że kiedyś znaczenie tatuażu było niezwykle ważne. Robiło się je, by pokazać przynależność do określonej grupy. Dziś coraz częściej tatuaż jest tylko albo aż ozdobą. Powinien być ładny, estetyczny, często zgodny z panującą modą. Może mieć przekaz np. upamiętniać ważne wydarzenie z życia czy manifestować poglądy, ale nie musi. Czy moda na tatuaż się utrzyma? Na ten temat istnieje teoria. Następne pokolenie będzie patrzeć na wytatuowanych rodziców i albo zacznie powielać ten wzorzec, albo na odwrót, będzie się od niego odcinać.

— A czym tatuaż jest dla ciebie?
— Tatuaż to dla mnie swoiste dzieło sztuki. Człowiek to czyste płótno, na którym z wielką przyjemnością kreuję. Uwielbiam malować i rysować, tatuowanie ludzi to forma tworzenia, posługuję się jednak zupełnie innym narzędziem. Jest to też ogromna odpowiedzialność, bardzo cieszę się z zaufania klientów. Móc oglądać swoje prace na żywym człowieku to niezwykłe uczucie.
Fot. archiwum prywatne

Fot. archiwum prywatne

— Sztuka to coś, czym chciałaś się zajmować od dziecka?
— Zawsze wiedziałam, że będę się zajmować sztuką. Gdy pytano się mnie w przedszkolu: „co będziesz robić w przyszłości?”, to odpowiadałam, że będą malarką albo piosenkarką. Do szkoły muzycznej mnie nie przyjęli, wiec postawiłam na sztuki wizualne. Od zawsze ciągnęło mnie w artystyczną stronę. Pierwszym krokiem w kształceniu artystycznym było Państwowe Liceum Plastycznego im. Erica Mendelsona w Olsztynie, które ukończyłam z dyplomem technika ceramiki. Po szkole średniej wyjechałam do Irlandii podszkolić język. Miały być trzy miesiące, a zostałam na dwa lata. Tam odbywałam pierwsze praktyki w studio tatuażu. Nie wiedziałam, że zajmę się tym na poważne. Wróciłam do Polski i zaczęłam studia artystyczne na UWM, które ukończyłam z tytułem magistra sztuki. W międzyczasie byłam na wymianie w Chorwacji i Grecji. Tam też powstały moje prace dyplomowe. W trakcie studiów ponownie trafiłam na praktyki do studio tatuażu, byłam bardzo zafascynowana, ale i przerażona ogromną odpowiedzialnością, która ciąży na artyście. Dalej nie byłam do końca przekonana czy tatuaż to to czym chcę się zająć w życiu. Mam zawsze tysiąc pomysłów na siebie i nie mogę się zdecydować, którą drogę wybrać. Teraz powstaje pomysł sklepu z ręcznie wykonywaną biżuterią, w międzyczasie maluję też kurtki na zamówienie, no i oczywiście tradycyjne obrazy na płótnie.

— Wybrałaś jednak tatuaż...
— Po obronie dyplomu magisterskiego aplikowałam na posadę w Muzeum Warmii i Mazur. W trakcie rozmowy kwalifikacyjnej przekonano mnie, że katalogowanie prac to nie jest stanowisko dla mnie i powinnam spełniać się w bardziej kreatywnym zawodzie. Postanowiłam więc, że skoro nie muzeum, to spróbuję tatuowania, jednak tym razem już na poważnie i z pełnym zaangażowaniem. Bliscy bardzo wspierali mnie i pomogli podjąć ostateczną decyzję. Poszłam do zaznajomionego studio. Przez trzy tygodnie praktykowałam na sztucznej skórze i na świńskiej. Bywały zabawne sytuacje, skóra świni po pewnym czasie nie pachniała zbyt ładnie, odczuwali to też pracownicy studio. Sama jestem wegetarianką i trudno mi się było przełamać, ale skóra ta, choć nieco twardsza, jest podobna do ludzkiej. To pokazuje jak bardzo byłam zmotywowana tym razem, w końcu do trzech razy sztuka. Koleżanka po fachu widząc moje postępy, zgodziła się, żebym spróbowała i tak powstał mój pierwszy tatuaż na człowieku. Było to ponad rok temu, wytatuowałam niewielkiego jeża. Wyszedł pięknie, a z koleżanką przyjaźnimy się do teraz.

— Dlaczego ludzie decydują się na tatuaże?
— Też często zadaję swoim klientom to pytanie. Zazwyczaj po prostu dlatego, że podoba im się konkretny wzór, chcą przyozdobić swoje ciało. Czasem stoi za tym dłuższa historia. Niektóre osoby chcą w ten sposób upamiętnić odejście rodzica, czy partnera, poradzić sobie ze stratą. Miałam klientkę, która rozstała się z trójką małych dzieci. Chciała zrobić tatuaż ze zdjęcia, w formie linii: ona z partnerem. Taka sesja jest nie tylko bardzo emocjonalnym przeżyciem dla tej osoby, ale i dla mnie i na długo zapada w pamięć. Na pewno tatuaż jest teraz modny, ludzie decydują się na to, bo chcą iść z duchem czasu, pochwalić się nową ozdobą, uatrakcyjnić swój wygląd. W tatuażu również mamy trendy. Są wzory ponadczasowe, jak np. róże czy jaskółki, a są takie na które jest boom jeden sezon po czym przemijają. Do niedawna bardzo modne były łapacze snów, piórka, wilki. Teraz na topie są znaki zodiaku w formie konstelacji gwiazd, mandale, motywy zwierzęce. Czasem ma się dosyć właśnie tych modnych wzorów, bo musisz powielać podobne motywy. Chcesz zrobić coś innego, nowatorskiego, ale nie zawsze łatwo przekonać do swojego projektu, zwłaszcza gdy się jest na początku kariery. Na pewno łatwiej mają osoby, które działają w branży kilkanaście lat, wygrywają konkursy są znane i cenione. Do tego dążę, a na ten czas staram się tworzyć rzeczy oryginalne. Zawsze przygotowuję kilka projektów, żeby klient mógł wybrać to, co mu najbardziej odpowiada. Czasem też zastanawiam się, czy powinnam namawiać kogoś na konkretny wzór, mimo że uważam go za najlepszy, bo w końcu to jest ciało tej osoby i jej pomysł na siebie. W tatuażu lubię to, że zazwyczaj temat jest narzucony z góry, a ja próbuję oddać go jak najlepiej. To dobra okazja, żeby poszerzyć horyzonty, wyjść ze strefy komfortu. Na przykład ostatnio miałam zaprojektować wzór z mangi. Nie miałam o tym zielonego pojęcia. Takie zamówienia motywują, by nauczyć się czegoś nowego. Ostatnio modna stała się mitologia nordycka. Dzięki temu poznałam znaczenie poszczególnych symboli, żeby jak najlepiej spełnić oczekiwania osób, które się do mnie zgłoszą.

— Ozdabiasz ciała różnych ludzi. Jaki jest ich przekrój wiekowy?
— Zgłaszają się do mnie osoby w różnym wieku. Bywają bardzo młode, które muszą mieć zgodę rodziców. Miałam taki przypadek, że dziewczyna zrobiła sobie sama tatuaż, ale nie wyszedł tak, jakby chciała, dlatego przyszła z mamą i poprawiłyśmy go. Dużo jest młodych osób w wieku dwudziestu, trzydziestu lat — jest to największa grupa odbiorców. Często przychodzą też osoby w średnim wieku. Niedawno dwie panie chciały zrobić sobie tatuaż na pięćdziesiąte urodziny w formie prezentu. Najstarszym klientem był pan w wieku sześćdziesięciu dziewięciu lat. Przyszedł do mnie w zeszłym roku i już jest chętny na kolejny wzór. Całe życie marzył o tym, żeby mieć tatuaż i w końcu się zdecydował, bo na spełnianie marzeń zawsze jest dobry czas.
Fot. archiwum prywatne

Olimpia Matusiewicz, tatuażystka z Olsztyna
Fot. Archiwum prywatne
Olimpia Matusiewicz, tatuażystka z Olsztyna

— Jakie było twoje największe wyzwanie?
— Sporym wyzwaniem jest na pewno robienie dużych, realistycznych tatuaży. Pochłaniają one masę energii, czasu. Najdłużej zdarzyło mi się tatuować przez dziewięć godzin jedną osobę praktycznie bez przerw. Byłam wykończona i psychicznie ze względu na ogromne skupienie podczas pracy oraz fizycznie, nie tylko ja, ale i klient. Zawód tatuatora to ciężka praca dla umysłu i ciała. Trzeba zachowywać prawidłową postawę, ćwiczyć, dbać o kręgosłup, nadgarstki. Higiena pracy jest bardzo ważna. Staram się też być coraz lepsza w tym, co robię, stale się rozwijać, tworzyć na wyższym poziomie. To dla mnie największe wyzwanie.

— Istnieją dla ciebie tematy tabu? Są wzory, których wykonania odmówisz?
— Na pewno nie zgodziłabym się na jakieś obraźliwe, wulgarne wzory. Nie chciałabym robić portretów, wolę też unikać tematów mocno religijnych, np. wizerunku Chrystusa w cierniowej koronie. Niekoniecznie też chciałabym tatuować miejsca intymne, ale jakby się ktoś zgłosił, przemyślałabym sprawę. Najdziwniejsze miejsce, jakie tatuowałam do tej pory to dolna warga od środka. Dość zabawnie wyglądał sam proces. Były to pierwsze litery od sentencji: „Albo grubo, albo wcale”.

— Wyobraźmy sobie sytuację, że ktoś nie przemyślał decyzji i zrobił sobie tatuaż. Teraz żałuje i chce się pozbyć niechcianej ozdoby. Co poradziłabyś w tej sytuacji?
— Najlepszą metodą jest laser. Trzeba iść na kilka sesji w odstępach czasowych. Procedura ta nie należy do tanich i przyjemnych. Często usunięcie starego tatuażu jest droższe i bardziej bolesne, niż zrobienie nowego. Dlatego warto zastanowić się nad tym, by zakryć stary tatuaż nowym, jeśli oczywiście istnieje taka możliwość. Gdy mamy bardzo ciemny mocny tatuaż, też są możliwości jego zakrycia, jednak pole do popisu będzie ograniczone. Nie da się zrobić na wielkim czarnym tatuażu ażurowego wzoru. Raz zrobiony tatuaż nie będzie też taki sam przez całe życie. Po latach robi się bledszy, trzeba go odświeżać. Delikatne tatuaże mogą po pewnym czasie częściowo zniknąć. Jest to też dobra wiadomość. Odświeżając wzór, można go nieco ulepszyć czy lekko przekształcić, odzyska wtedy dawny blask, a nawet zyska nową jakość.

— Studio tatuażu nie jest twoją pierwszą firmą. Na olsztyńskiej starówce prowadziłaś własny pub. Czego nauczyłaś się dzięki temu doświadczeniu?
— Nauczyłam się pracy z ludźmi, otwartości na nich, tego, że z każdym można się dogadać, nawiązać nić porozumienia. Dzięki temu dużo łatwiej było mi podczas wyjazdu za granicę oraz kontaktu z klientami obecnie. Prowadzenie własnego biznesu uczy też samodzielnej pracy, systematyczności i dyscypliny. Jest kilka minusów, ale zdecydowanie przeważają plusy. Uwielbiam być sama sobie szefem i cenię niezależność, dlatego doskonale odnajduję się w obecnej sytuacji.

— Zdarza ci się pracować po 12 — 14 godzin dziennie?
— Tak, bywają dni gdy pracuję bardzo długo. Często maluję do późnych godzin nocnych, uwielbiam tworzyć nocą, panuje wtedy zupełnie inna atmosfera. Czasem też decydujemy się z klientami przyozdobić większy kawałek skóry na jednej sesji, która razem z dobraniem wzoru i tatuowaniem trwa kilka godzin i kończy się wieczorem.

— Jak radzisz sobie w czasach pandemii?
— Na pewno jest trudniej. Akurat gdy zaczęłam się rozkręcać, uderzyła druga fala koronawirusa. Niełatwo radzić sobie w takich warunkach. Trzeba bardziej się skupić na mediach społecznościowych, na promowaniu się w sieci, systematycznym wstawianiu postów, z czym mam duży problem. Są też duże plusy całej tej sytuacji. Teraz organizuje się wernisaże online, można oglądać obrazy, rzeźby, instalacje bez fizycznej obecności na wystawie. Czekam jednak, aż się covid skończy i zostaną wznowione konwenty tatuażu. Są to bardzo inspirujące i motywujące wydarzenia. Można na nich poznać twórców z Polski i zagranicy. Zobaczyć jak tatuują na żywo mistrzowie w swoim fachu, podpatrzeć warsztat, nauczyć się nowych technik.

— Przed pandemią sporo podróżowałaś. Czy podróże wywarły wpływ na twoją twórczość?
— Zdecydowanie tak. Czerpałam z nich dużo inspiracji. Spotkałam masę fajnych, pozytywnie zakręconych ludzi, którzy motywują do działania. Bardzo lubię pojechać gdzieś na dłuższy czas, bo poznaje się w ten sposób kulturę danego miejsca. Prowadzi się codzienne życie, próbuje się lokalnych potraw. Uczestniczyłam w wielu wydarzeniach, zobaczyłam jak żyją mieszkańcy innych zakątków Europy. Bardzo spodobała mi się swoboda, jaka panuje na Bałkanach. Wydaje mi się, że miło byłoby wyjechać tam na emeryturę. Starsi ludzie świetnie tam żyją, grają w szachy nad brzegiem morza, spotykają się, chodzą do pubów. W Polsce życie emeryta jest na ten moment troszeczkę dołujące. Jego rozkład dnia wygląda podobnie: apteka, lekarz i kościół. Mam nadzieję, że to się zmieni i wytatuowane pokolenie spędzi jesień życia w bardziej kreatywny sposób.

— Jakie masz plany i marzenia na najbliższe lata?
— Obecnie z partnerem jesteśmy na etapie szukania siedliska czy gospodarstwa pod Olsztynem. Chcielibyśmy przyjmować tam gości, marzę, żeby organizować autorskie warsztaty plastyczne, głównie malarskie. Kilka razy prowadziłam już takie zajęcia, jednak ideałem byłoby prowadzić je u siebie. Chciałabym ugościć uczestników moich warsztatów, poprowadzić krótkie prelekcje o historii sztuki, trochę zainspirować. No i spędzić czas na łonie natury malując razem pejzaże, delektując się naturalnym, domowym jedzeniem. Kocham malować, rysować, tworzyć. Sztuka od zawsze towarzyszyła mi w życiu. Obecnie zajmuję się głownie tatuażem, który na pewno pozostanie ze mną na dłużej.


Paweł Snopkow
p.snopkow@gazetaolsztynska.pl