ROZMOWA || Kościół nie może być zamkniętą twierdzą

2021-04-04 07:58:00(ost. akt: 2021-04-02 15:10:23)

Autor zdjęcia: archiwum Głosu Lubawskiego

Ksiądz kanonik Mieczysław Rozmarynowicz, proboszcz parafii pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny i Świętej Anny w Lubawie, kustosz Sanktuarium Matki Boskiej Lipskiej, opowiada nam o obecnej sytuacji Kościoła i Wielkiej Nocy.
– Przez ostatni rok w stronę Kościoła wylała się duża fala krytyki...

Istotą Kościoła, który powołał Pan Jezus, jest głoszenie Ewangelii, czyli Dobrej Nowiny, dotyczącej naszego pochodzenia od Boga i naszego przeznaczenia. Sytuacja w Polsce i na świecie jest złożona, ale na pewno, tak mnie się wydaje, że sytuacja Kościoła nigdy nie była ani lepsza, ani gorsza.

– To zaskakujące.
Może trochę lepsza. Dlaczego? Bo są środki przekazu. Jest internet, który jest rewolucją. Telewizja tego nie dawała, bo to był tyko jednostronny komunikat. Internet spowodował wymianę zdań. Stąd i hejt, i jednocześnie większy kontakt z wiernymi. Wiele zależy od odbioru Dobrej Nowiny. Nie mam zamiaru nikogo sądzić, ale nie zawsze misja jest wypełniana z myślą o przekazywaniu Dobrej Nowiny. Całą istotę Kościoła przesłaniają także i nam różnego rodzaju obowiązki, pochłaniające czas i wymagające dużego nakładu pracy. W tym wirze czasem można zapomnieć o istocie tego, do czego został powołany. Ja osobiście nie odczuwam aż tak bardzo hejtu. Chociaż rozumiem, że jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził. Natomiast trzeba mieć świadomość służby. Nie można się zamykać na świat. My w nim żyjemy, Kościół nie jest i nie może być zamkniętą twierdzą. Jezus, zakładając Kościół, wiedział, że będzie on kamieniem odrzuconym, który stał się potem kamieniem węgielnym. Sprzeciw był i będzie i tego się nie można bać. Każdy człowiek ma swoje emocje, może odczuwać strach. Natomiast jeśli ma pewność, że wypełnia swoją misję, tak jak go do tego Pan Jezus powołał, to jest narażony także na to, że będzie odrzucony. I na krytykę, i na prześladowanie. Najgorszym doradcą byłby strach, bo on pochodzi od demona.

– Strach przez ostatni rok towarzyszył wielu z nas.

Strach bywa paraliżujący, ale nasze oparcie jest w Panu. Dla nas Bóg jest skałą, oparciem, na które można liczyć. Które się nie zachwieje. To pozwala „iść po wodach śmierci”. Tylko trzeba ufać, być w Niego zapatrzonym. Te trudne sytuacje pokazują nam prawidłową drogę. Bez lęku i strachu. I my musimy dalej pełnić misję, jaką ma Kościół.

– Dlaczego kościoły są otwarte?

Wrócę do tego, co mówiłem na początku. Misją Kościoła jest Dobra Nowina, a człowiekowi jest ona bardzo potrzebna. A nie zła. W tych wszystkich sytuacjach, dotyczących różnych problemów, także tych sytuacji, które teraz Polska przeżywa, Kościół przeżywa je razem ze społeczeństwem. Te sprawy dotyczące aborcji czy pedofilii – trzeba zwrócić uwagę, że one zawsze były w świecie. Może niekoniecznie uświadomione tak bardzo, ponieważ nie było środków masowego przekazu. Te złe rzeczy zawsze były. I właśnie dlatego Pan Jezus przyszedł na świat, by nas z tego wyzwolić.

– W dzisiejszym świecie wiele nas dzieli...

Za dużo jest tych elementów, które nas dzielą. Mamy pokłosie poprzedniego ustroju. Mówi się „A ten to był komunistą”. Ale Kościół jest dla wszystkich! Wszystkim jest potrzebna Dobra Nowina i światło, które przychodzi od Chrystusa. I teraz, przed Wielkanocą, to jest najważniejsze: że Chrystus jest zmartwychwstaniem. W czasie, kiedy mamy pytania o wieczność, nieśmiertelność człowieka, to jest nadzieja zwycięstwa nad śmiercią, nad grzechem. Wszyscy, którzy ulegają niewoli grzechu, powinni o tym pamiętać. Gdyby Kościół nie głosił tego zwycięstwa nad grzechem, byłby tylko jakąś organizacją charytatywną. Nie miałby tego głębokiego sensu nadanego przez Jezusa. Sam nikt nie jest w stanie się zbawić.
Każdy z nas doznaje lęku, kiedy ma za dużo pracy czy jakieś poważne problemy do rozwiązania. A Chrystus mówi „Pokój mój wam daję”. Nie chce nikogo skrzywdzić. I Kościół nie chce nikogo skrzywdzić. Są, owszem, grzechy Kościoła, nie tylko duchownych, ale i świeckich członków. Jednak wszyscy możemy się nawracać, od biskupa po każdego wiernego.

– Czyli przed Bogiem jesteśmy równi?
Dokładnie tak! Choć czasem nam tej świadomości brakuje. Mamy klerykalizm. On się nie bierze tylko z tego, że ksiądz chce się czuć doceniony. Również z zaangażowania świeckich, wówczas na barkach księdza spoczywa wszystko, nie tylko głoszenie Dobrej Nowiny. Cieszę się, że w naszej parafii są różne wspólnoty, m.in. Droga Neokatechumenalna. Klerykalizmu można uniknąć, kiedy wiernych traktuje się podmiotowo. Wtedy czują odpowiedzialność i są gotowi się zaangażować. Kościół to nie tylko księża i biskupi. Tworzymy wspólnie Ciało Chrystusa, wspólnie, czyli odpowiedzialność za Kościół też jest wspólna.

– Skoro już mowa o Ciele Chrystusa: Księża apelują o rozsądek, w kościołach są bezdotykowe kropielnice. A jednak komunia jest cały czas przyjmowana, na dłoń lub tradycyjnie.

Z niektórych rzeczy nie da się zrezygnować, choć w pandemii trzeba zachować umiar. Natomiast nie może nas opanować strach, że wszędzie jest wirus. Przyjmowanie komunii świętej na rękę to sposób pierwotny w Kościele, kiedy robiono z dłoni tron dla Chrystusa. Te wszystkie obostrzenia musimy zachować, by zminimalizować możliwość zarażenia. Myślę tak: przeżyjemy i będziemy jeszcze panu Bogu za ten piękny czas dziękować. Piękny, bo coś tracąc, możemy coś dowartościować. Zatęsknić za tym, co w tym czasie jest niedostępne.



W święta w kościele, w którym proboszczem jest ksiądz Rozmarynowicz, na ławkach umieszczone są naklejki określające miejsca, które powinny pozostać wolne. Jeśli zostaną zajęte wszystkie wyznaczone miejsca, pozostałe osoby będą poza kościołem. W lubawskiej Farze nie odbyło się święcenie pokarmów w Wielką Sobotę. Natomiast na stronie parafii podany jest sposób poświęcenia przez głowę rodziny, podobnie jak w ubiegłym roku.

Edyta Kocyła-Pawłowska
e.kocyla@gazetaolsztynska.pl