Turnusy, które czynią cuda

2011-10-03 14:00:47(ost. akt: 2011-10-03 15:47:30)
Maciek Więcek

Maciek Więcek

Autor zdjęcia: Archiwum rodzinne

Trzynastoletni Rafał wyrzucił wózek inwalidzki, mały Adaś nie boi się już kontaktu z ludźmi, a Maciek, ośmiolatek pokonuje o własnych siłach coraz dłuższe dystanse. Tak chore dzieci odmieniły turnusy rehabilitacyjne fundowane przez naszą fundację.
Maciej Więcek ma 8 lat. Uczy się w trzeciej klasie szkoły podstawowej w Olsztynie. Od urodzenia cierpi na mózgowe porażenie dziecięce. — W szkole radzi sobie dość dobrze — mówi Iwona Więcek, mama chłopca. — Najważniejsze, że jest samodzielny. Na przerwach nadzoruje go babcia. Prowadzi go za rączkę, albo obserwuje jak chodzi podpierając się trójnogiem. Najbardziej słabe są jego nogi. rehabilitację prowadzimy z nim trzy razy w tygodniu, ale trwają one tylko od 45 minut do godziny.
Dlatego fundacja "Przyszłość dla dzieci" zapewniła w tym roku dwutygodniowy turnus rehabilitacyjny Maciejowi i jego mamie. Koszt pobytu w ośrodku rehabilitacyjnym w Wągrowcu to 4,5 tys. złotych. Tam chłopiec miał indywidualne zajęcia z terapeutą, masaże, ćwiczenia, tzw. pająki oraz hipoterapię i hydroterapię. Nad chłopcem pracował też logopeda. — Synkowi potrzebne są takie kompleksowe ćwiczenia — mówi Iwona Więcek. — Po turnusie Był zmęczony, ale kiedy odpoczął zauważyłam, że dłużej chodzi, wchodzi po schodach. Pokonuje dłuższe dystanse i jest silniejszy.

Porażenie mózgowe dotknęło również trzynastoletniego Rafała Kłosowskiego. Chłopiec przynosi do domu świadectwa z czerwonym paskiem. Wiele lat spędził przykuty do wózka inwalidzkiego. Dzięki fundacji, jak mówi jego mama, porusza się już przy balkoniku. — W lipcu wyjechałam z synem na turnus do ośrodka pod Toruniem — mówi Kłosowska, mama Rafała. — Tam systematycznie pracowaliśmy nad zdrowiem Rafała. Terapeuci serwowali mu masaże, ćwiczenia, hipoterapię i wszystkie kompleksowe zabiegi. Pokazali nam też ćwiczenia, które potem możemy wykonywać z synem sami w domu. Jesteśmy ogromnie wdzięczni fundacji, bo specjalistyczne leczenie i wizyty u lekarzy zjadają całe nasze pensje. Nie bylibyśmy w stanie finansować takich turnusów Rafałowi. Koszt turnusu Rafała to 4,2tys. złotych.

By czteroletni Adaś Spiżewski mógł rozwijać się w miarę jego możliwości takie turnusy rehabilitacyjne powinien jeździć co trzy miesiące. Tymczasem koszt jednego to ponad 5 tys. złotych. Choroba pochłania ogromne pieniądze, a rodzice zwyczajnie nie dysponują potrzebnymi funduszami. Zwrócili się o pomoc do naszej fundacji.
Po turnusie rehabilitacyjnym chory na przepuklinę oponowo-rdzeniową Adaś lepiej się rozwija. Dziecko chodzi, co niezwykle rzadkie przy jego chorobie. Ciągle jednak walczy z wodogłowiem i nietrzymaniem moczu. — Byliśmy razem w Jarosławcu, gdzie synek miał trzy intensywne ćwiczenia dziennie — mówi Spiżewska. — Dużo dało mu przede wszystkim to, że ośrodek, w którym byliśmy położony był w przepięknej okolicy, nad morzem. To dla Adama duża odmiana, bo rehabilitacje odbywają się zwykle w szpitalu. Adam stał się po tym turnusie bardziej otwarty na ludzi.

Fundacja Gazety Olsztyńskiej "Przyszłość dla dzieci" organizuje turnusy w różnych placówkach, w zależności od schorzeń podopiecznych. W tym roku Fundacja wydała na turnusy już 55 tys. zł. Koszt pojedynczego turnusu dla jednego podopiecznego waha się od 1 do ponad 4 tysięcy złotych. — Turnusy mają ogromne znaczenie dla chorych dzieci — mówi Iwona Żochowska, pełnomocnik fundacji "Przyszłość dla dzieci". — Szczególnie ważne jest, by dziecko wróciło do siebie po skomplikowanym zabiegu. Taki cykl rehabilitacji przynosi wyraźne efekty.