D. Grubalski: Coś się w nas zacięło, ale nie robimy nerwowych ruchów [wywiad]

2021-03-26 08:00:00(ost. akt: 2021-03-26 08:05:54)
W środku Dawid Grubalski, trener Constractu Lubawa

W środku Dawid Grubalski, trener Constractu Lubawa

Autor zdjęcia: Mateusz Partyga

O ostatnim, największym w historii gry w ekstraklasie dołku formy, o tym, jaki jest pomysł na wyjście z niego oraz o tym, dlaczego bramkarz Imanol Chavez odszedł z drużyny rozmawiamy z trenerem Constractu Lubawa, Dawidem Grubalskim.
Nie ma co — w ostatnich meczach wyjątkowo nie idzie drużynie z Lubawy występującej w Statscore Futsal Ekstraklasie. Wicemistrzowie Polski i zdobywcy krajowego pucharu doznali trzech porażek z rzędu, dwóch w lidze i jednego w 1/4 finału PP, a to oznacza, że Constract nie obroni pucharu wywalczonego w poprzednim sezonie. O tytule mistrza kraju też już trzeba zapomnieć.

Przyzwyczailiśmy się, że jak piszemy o lubawskim zespole, to przeważnie w kontekście kolejnej wygranej. Tym razem jest inaczej — kontaktujemy się z trenerem Dawidem Grubalskim, aby porozmawiać nie o zwycięstwach, tylko o słabej formie jego ekipy.

Dwie porażki z Red Dragons Pniewy, w lidze i pucharze, do tego środowa przegrana w Lęborku. Co złego dzieje się z zespołem Constractu?
— Nie ma co ukrywać, ostatnio coś w nas się zacięło i to mocno. Niby na boisku wszystko wygląda OK; intensywność gry i ilość stwarzanych sytuacji bramkowych jest na poziomie, do jakiego wszyscy się przyzwyczailiśmy. Ale co z tego, skoro nie zdobywamy goli w sytuacjach stuprocentowych? Kiedyś wykorzystywaliśmy takie sytuacje bez najmniejszego problemu, teraz nie mamy takiej siły przebicia i przekucia akcji w bramki. Poza tym dostajemy żółte i czerwone kartki w najbardziej newralgicznych momentach meczów, a trzeba też wspomnieć o kolejnych kontuzjach. Niedawno w trakcie jednego ze spotkań połamano nos Pedrinho, który z tą kontuzją gra cały czas. Tomasz Kriezel z kolei doznał urazu oka i czekamy na opinię lekarza okulisty jak poważna jest ta sprawa.

Jednym słowem, szczęście to Wam ostatnio nie sprzyja.
— Zgadza się, koło fortuny się trochę przekręciło i aktualnie na mecze ligowe jeździ z nami pech.

Ale każda, nawet najgorsza seria kiedyś się kończy. Jaki masz pomysł na odwrócenie karty?
— Moim zdaniem dalej musimy się trzymać swojego, obranego wcześniej planu. Nie będziemy zmieniać jakoś mocno taktyki, tylko cierpliwie będziemy się starali odbudować formę i w końcu zacząć znowu wygrywać. Przełamanie, jak sam twierdzisz, musi kiedyś przyjść, jednak nie będziemy wykonywać jakichś nerwowych ruchów. Nie rozpoczniemy rewolucji, która wywróci naszą drużynę, to nie w naszym stylu. Z pomocą pokory, cierpliwości, a przede wszystkim większej skuteczności chcemy wrócić na zwycięski szlak.

W najbliższą niedzielę o 16.00 gracie kolejny mecz ligowy z Red Devils Chojnice. Jakie nastroje panują w drużynie przed tym spotkaniem?
— Bez dwóch zdań — po ostatnich porażkach morale nie jest na najwyższym poziomie. Jest wręcz odwrotnie. Do tego mamy dobrze zakodowany w pamięci mecz z pierwszej rundy tego sezonu, gdy to w Chojnicach wyszarpaliśmy zwycięstwo dosłownie w ostatnim momencie. Przegrywaliśmy, jednak potrafiliśmy rozstrzygnąć losy spotkania na swoją korzyść. Musimy tak zagrać, żeby w niedzielę także zgarnąć komplet punktów.

Z drużyną, bardzo niespodziewanie, pożegnał się Hiszpan Imanol Chavez. Jak myślisz, co kierowało bramkarzem przy podejmowaniu tej decyzji i czy w ogóle może ot tak odejść ze składu?
— Jeśli chodzi o stronę formalną, to nie ma problemu, żeby zawodnik odszedł z naszej drużyny pod warunkiem jednak, że w trakcie tego sezonu nie będzie reprezentował żadnego innego zespołu ligowego. A co do przyczyn odejścia Imanola, to jest to zbiór różnych powodów. Najważniejszy był stan psychiczny naszego bramkarza, który ostatnio był mocno "zdołowany", wręcz miał delikatne załamanie nerwowe po ostatnich porażkach i nie tylko dlatego. Straciliśmy szansę na mistrzostwo i puchar Polski, a bądźmy z sobą szczerzy: tacy piłkarze jak Pedrinho, Pedro Pereira, Ique Ribeiro czy Chavez przyszli do naszego klubu po to, aby odnosić sukcesy, zdobywać trofea. Jak nie ma wyniku to i chęć do dalszej pracy jest u nich mniejsza, taka jest niestety prawda. Do tego dochodzi cała sytuacja związana z pandemią koronawirusa, a więc i z obostrzeniami. Nasi Brazylijczycy czy na przykład Hiszpan Imanol nie są przyzwyczajeni do wiecznego siedzenia w domu i tylko wejścia do hali na trening czy mecz cztery, pięć razy w tygodniu. Trzeba pamiętać o tym, że ci zawodnicy pochodzą z zupełnie innej kultury. W ich zwyczaju jest spędzanie czasu na świeżym powietrzu, a przede wszystkim w kawiarniach, restauracjach, galeriach popijać kawę itd. Latynosi męczą się i "duszą" w swoich czterech kątach. I tak właśnie jest z naszymi piłkarzami. Pandemia wszystkim nam krzyżuje plany, także w kontekście gry w futsal. W podobnych złych stanach psychicznych są nasi Brazylijczycy i tylko jakimś cudem przekonałem ich ostatnio do zostania w Lubawie. Żeby jednak dalej grali w naszych barwach, to musimy robić wyniki. Jesteśmy jednak dobrej myśli, a Imanolowi dziękujemy serdecznie za grę w naszym klubie.

zico
m.partyga@gazetaolsztynska.pl