Olsztyn... topi smutki w oparach wódki?

2021-03-22 16:36:46(ost. akt: 2021-03-23 16:58:30)
Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: Archiwum GO

Zaciskamy pasa, bo nie wiemy, co będzie jutro. Obawiamy się utraty pracy i obniżenia dochodów. Więcej wydajemy na jedzenie, rachunki i... alkohol. Młodzi ludzie zamiast szukać swojej drugiej połówki… sięgają po inną.
Pandemia wywróciła nasze życie do góry nogami. Zmieniła nasze zwyczaje. Wielu z nas już nie pamięta, kiedy ostatni raz jadło kolację w restauracji, było w kinie, teatrze czy na siłowni. Pracujemy zdalnie, uczymy się w domach i mniej podróżujemy. Lockdown nie pozwala nam rozwinąć skrzydeł, również gdy chodzi o zakupy. Ograniczyliśmy nawet wyjścia do dużych sklepów, bo są po prostu zamknięte. Nie kuszą też nas spontaniczne zakupy. Po prostu zaciskamy pasa, bo nie wiemy, co będzie jutro. Obawiamy się utraty pracy i obniżenia dochodów. Ale nie jest tak, że nie wydajemy w ogóle. Na jednym możemy oszczędzić, na innym już nie. I właśnie temu przyjrzał się GUS. Z badań wynika, że większą część budżetu przeznaczamy na żywność. Wydajemy na nią 2,53 proc. więcej niż rok temu. Po pierwsze, bo jest drożej, a po drugie — więcej jemy. Chętniej kupujemy też alkohol.

Zabijamy nudę

— Nie ma się co dziwić. Skoro siedzimy zamknięci w domach, to więcej jemy i pijemy. Jakoś musimy zabić tę nudę. Więcej też siedzimy przed telewizorem, właśnie podjadając i popijając — zauważa Magdalena Marciniak z Olsztyna. — Nadwaga nie wzięła się znikąd. Mamy więc pandemię wagi ciężkiej. Zajadamy stres, ale niestety też go zapijamy. Kiedy wszystko się skończy, okaże się, że będziemy walczyć z innymi problemami. Sama częściej umawiam się ze znajomymi na wino. Co prawda zdarza mi się to raz w miesiącu, ale kiedyś nie piłam wcale. W czasie pandemia nie ma innych rozrywek, bo wszystko jest pozamykane, więc sobie sączymy. A co mają powiedzieć ci, którzy topią smutki w oparach wódki?

„Małpki” wciąż idą jak woda

Coś w tym jest, bo lęk przed utratą zarobku, samotność i nuda sprawiają, że w czasie lockdownu wiele osób zagląda do kieliszka. Co prawda GUS zauważa, że na alkohol i papierosy wydaliśmy w 2020 roku tylko o 0,66 proc. więcej niż rok wcześniej, to jednak jest to wzrost. To samo potwierdzają sprzedawcy.

— Ludzie potrafią kupić pół litra wódki i „małpkę” do tego — mówi sprzedawczyni z jednego ze sklepów na olsztyńskim Zatorzu. — Widać zresztą już na pierwszy rzut oka, że „małpek” brakuje, że są pustki na półkach. Taką małą buteleczkę łatwo schować do kieszeni i mieć zawsze przy sobie.

— Obserwuję znacznie większy wzrost spożycia alkoholu niż dane, które przytacza GUS. „Małpki” idą jak woda. Mam wrażenie, że statystyki jeszcze nie pokazują tego problemu. Bo w 2020 roku, w marcu, mieliśmy wrażenie, że za chwilę koronawirus się skończy. A później były wakacje, więc też lżej pochodziliśmy do tematu. Mamy więc przesunięcie problemu w czasie. Bo najwięcej ma do powiedzenia koniec zeszłego roku i początek obecnego — zauważa Błażej Gawroński, dyrektor Miejskiego Zespołu Profilaktyki i Terapii Uzależnień w Olsztynie. — Ludzie szukają ratunku. Coraz więcej olsztynian prosi nas o pomoc w rozwiązaniu swoich problemów wynikających z nadużywania alkoholu. Widzę wzrost sięgający nawet 20 proc. tego, z czym mieliśmy do czynienia przed wybuchem pandemii. Dlaczego tak się dzieje? Ludzie żyją już za długo w anomalnej rzeczywistości. Szukają uciechy nie tylko wśród przyjaciół, ale i w butelce. Alkohol i inne środki psychoaktywne na jakiś czas łagodzi nerwy i stres. A im dłużej trwa pandemia, tym chętniej sięgamy po „zapominacze” czy „odmóżdżacze”. To jest bardzo niebezpieczne. Poza tym nie mamy alternatywy. Baseny, siłownie, kina czy teatry są zamknięte.

Oduczyli się bycia ze sobą

Błażej Gawroński podkreśla, że po alkohol sięga też coraz więcej młodych ludzi.
— To licealiści i studenci, którzy mają wyrwany rok z życia. Oduczyli się bycia ze sobą. A to czas najbardziej intensywnych kontaktów damsko-męskich. Młodzi ludzie w tej chwili zamiast szukać swojej drugiej połówki… sięgają po inną „połówkę”. Jaka więc czeka ich przyszłość? — zastanawia się Błażej Gawroński. — Gonimy wirusa, a zapominamy o stresie, który zatraca ludzi. Ci, którzy nie mieli do tej pory nawyku, żeby w sytuacjach kryzysowych sięgać po alkohol, decydują się na niego. Pojawiają się nawet sytuacje, kiedy ludzie sięgają po butelkę po raz pierwszy. Nigdy wcześniej takiego problemu nie widziałem. To bomba z opóźnionym zapłonem.

Z małej kropli duży deszcz

Nie tylko alkohol nas wciąga. Jak wynika z badań BIG InfoMonitor przeszło połowa Polaków (56,5 proc.) przyznaje, że sięga po telefon zdecydowanie częściej oraz więcej czasu spędza w sieci (54,3 proc.). Nie tylko z powodu nauki i pracy zdalnej, ale i dla zabicia czasu. Prawdziwe oblężenie przeżywają na przykład platformy streamingowe. Dziś wideo odpowiada za kilkadziesiąt procent całego ruchu w sieci. Dane Nielsena pokazują, że dzieci i młodzież (w wieku 4-15 lat) z powodu zamknięcia szkół oglądają telewizję średnio 200 minut dziennie, nawet o 100 proc. więcej niż wcześniej. Dorośli również spędzają więcej czasu na korzystaniu z takiej rozrywki. Przez to rosną nam rachunki — za prąd i media. I nie zawsze jesteśmy w stanie spłacać je w terminie. Do listy zadłużeń dochodzą więc nam rachunki — m.in. za czynsz i media. Jak podaje BIG InfoMonitor przez ostatnie sześć miesięcy 2020 roku przybyło ich 28 mln zł wobec 3,5 mln zł w tym samym okresie 2019 roku. A czynsz i opłata za media to opłaty, których płatność odwlekamy w czasie pandemii najczęściej, by poprawić płynność finansową.

— Takie postępowanie może wydawać się nieszkodliwe, bo przecież w tym przypadku mówimy o stosunkowo małych sumach — tłumaczy Agnieszka Jarmołowicz, ekspert ds. windykacji. — Warto jednak wiedzieć, że nawet takie pozornie niewielkie zobowiązania, z którymi zalegamy, wpływają na finanse osobiste. W konsekwencji mogą być początkiem poważniejszych problemów finansowych — „spirali długów”.

Dziś statystyczny zadłużony mieszkaniec Warmii i Mazur potrzebuje czterech pensji, żeby spłacić swoje zobowiązania finansowe.

Ada Romanowska
a.romanowska@gazetaolsztynska.pl