Piesek to nie robocik, któremu wciśnie się guziki

2021-02-27 12:11:00(ost. akt: 2021-02-26 17:37:27)

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Olsztyńskie Schronisko dla Zwierząt działa do godz. 15. Tymczasem już koło 14 nikogo tam nie wpuszczają. Kilka dni temu wybrałam się tam z rodziną i pocałowałam klamkę — napisała do nas zaniepokojona czytelniczka. Sprawdzamy.
Poniedziałek. Chwilę po 14. Para z dzieckiem podjeżdża pod Schronisko dla Zwierząt w Olsztynie. Przed pandemią i narodzinami małego byli tu częstymi gośćmi. Zabierali na spacery podopiecznych placówki. Ostatnio tam nie zaglądali, ale —jak mówią — dokładnie sprawdzili w sieci godziny otwarcia. Z informacji na stronie wynika, że jest czynna do 15.

Już się nie da jak dawniej

— Syn jeszcze nigdy nie był w schronisku, a bardzo lubi psy. Adopcja w naszym wypadku jest niemożliwa, bo mamy już trzy koty. Zbliżają się drugie urodziny małego i chcieliśmy w związku z tym pokazać mu to miejsce, zabrać jakiegoś psiaka na 40-minutowy spacer i w ten sposób uczyć dziecko empatii i uwrażliwiać je na niesprawiedliwość, jaka się dzieje na świecie — napisała do nas pani Agata.

Jakie było zdziwienie rodziny, gdy na 45 minut przed oficjalnym zamknięciem schroniska nie zostali tam wpuszczeni. Jak tłumaczą, stanęli grzecznie przed bramą i zadzwonili na wskazany numer. Ktoś w schronisku odebrał i powiedział, że dziś to już nie możliwe, że wszystkie psy dziś już na spacerze były, a wejść do środka w tym momencie, żeby pooglądać podopiecznych, też już się nie da.

— Trochę nas to zdziwiło. Przecież było jeszcze sporo czasu na to, żeby znów dać trochę wolności i rozrywki jakiemuś psu, któremu przez całe dnie siedzenia w schroniskowym boksie chyba brakuje? Byliśmy świadomi, że jest już dość późno i — nie chcąc kolidować z godzinami schroniska — zaczęliśmy tłumaczyć, że ten spacer to może być tylko półgodzinny. Usłyszeliśmy, że psy w schronisku chodzą tylko na dłuższe spacery i było po temacie — czytamy w e-mailu.

O komentarz poprosiliśmy Grzegorza Gromadzkiego z olsztyńskiego Schroniska dla Zwierząt, który potwierdza że mogło się tak zdarzyć i że będzie się tak zdarzać. Obecnie w azylu przebywa na stałe 88 psów, a nie tak dawno było ich prawie 200. Zresztą co roku ta liczba się zmniejsza wraz z rosnącą świadomością właścicieli. W tym momencie schronisko zmaga się z chorobą — kaszlem kenelowym, w związku z którym połowa psów w ogóle nie wychodzi na spacer z osobami z zewnątrz.

Z tej drugiej połowy wiele z tych psów to psy problematyczne, po przejściach, które na zewnątrz wychodzą tylko z wykwalifikowanymi, nieprzypadkowymi wolontariuszami, więc pula, z której możemy wybierać psy na dorywcze spacery, znów nam się zmniejsza. A z tych psów „dostępnych” wszystkie była już na odpowiednim spacerze. Czworonogi to nie są zabawki, mają swój ustalony rytm i czasem może się tak zdarzyć, że takie nagłe wyrwanie ich w ostatniej chwili na zbyt krótki spacer przyniesie im więcej szkody niż pożytku — tłumaczy Gromadzki.

Coraz więcej adopcji

Kolejną kwestią którą zawsze musi mocno rozważyć schronisko, jest również obecność dzieci na spacerach.

— Spacer, po pierwsze, musi być bezpieczny. To priorytet. Jeżeli mamy rodzinę z dziećmi, to wiadomo, że dzieci będą chciały pogłaskać pieska, a nie każdy z nich potrafi się w takim momencie spokojnie zachowywać. Piesek to nie jest robocik, któremu wciśnie się guziki i on się uruchamia, bo akurat ktoś przyszedł go wyprowadzić. To, czy dana osoba otrzyma psa na spacer, to wypadkowa wielu czynników z których priorytetem jest bezpieczeństwo. Najważniejsze jest to, żeby pamiętać, że kiedy idziemy do schroniska, to my tam jesteśmy dla tych zwierząt, a nie odwrotnie. Nie możemy do tego podchodzić instrumentalnie — podkreśla Gromadzki.

Czy w takim razie już koło 14 nigdy nie ma i nie będzie w schronisku czego szukać? Może w takim razie należałoby pomyśleć nad skróceniem oficjalnych godzin otwarcia przytuliska dla odwiedzających, żeby nie wprowadzać nikogo w błąd?

— Sytuacja, jak to przy pracy z żywymi organizmami, jest zmienna. Wizyty ludzi, którzy chcą podarować sobie i naszym psom trochę wolnego czasu zawsze nas cieszą, ale najlepiej albo w tygodniu przyjeżdżać w godzinach porannych, albo jeszcze lepiej zadzwonić, zwłaszcza gdy chce się przyjechać z dziećmi. Kto pyta nie błądzi — zaznacza Gromadzki.

Warto też zaznaczyć, że zmienił się sposób pracy schroniska w soboty. Kiedyś każdy mógł tam pojechać i z marszu zabrać psa do lasu. Teraz sobota to dzień dla związanych ze schroniskiem umowami wolontariuszy oraz dla tych którzy wcześniej umówią się na wizyty adopcyjne.

— Mamy 30 oddanych wolontariuszy, którzy w sobotę świetnie radzą sobie ze wszystkim i po prostu nie ma potrzeby angażowania ludzi z zewnątrz. W takim systemie łatwiej nam skoordynować pracę. Gdy wiemy że ktoś przyjedzie z zamiarem adopcji, dbamy o to by piesek, którym potencjalnie mógł być zainteresowany, był na miejscu. W „dawnych czasach” bywało nieraz tak, że przyjeżdżali ludzie na wizytę adopcyjną i witały ich wciąż puste klatki, bo większość psów była w lesie. A przecież to jednak realne adopcje, a nie dodatkowe spacery są dla nas najważniejsze — zaznacza Gromadzki.
Ale czy przez rezygnację z polityki całkowitej otwartości schronisko na tym nie traci? Te obostrzenia, umawiania się mogą przecież niektórych zniechęcać.
— Nie zauważyliśmy, aby adopcji było mniej. W ostatnim roku mimo pandemii było ich nawet więcej. Na pewno więcej domów stałych znalazły koty. Jeśli komuś na zwierzęciu zależy, tak szybko się nie rezygnuje — podkreśla pracownik schroniska.

Agnieszka Porowska
a.porowska@gazetaolsztynska.pl