Czy branża muzyczna przetrwa trzecią falę?
2021-02-25 14:57:59(ost. akt: 2021-02-25 16:07:59)
Branża muzyczno-festiwalowa przeżywa trudny okres w związku z pandemią COVID-19. Koncerty na żywo nie odbywają się już miesięcy, a artyści stracili dochody ze sprzedaży biletów. Tę opinię podzielają muzycy z Warmii i Mazur.
Dziennikarz muzyczny Piotr Metz podkreśla jednak, że publiczność jest spragniona możliwości pójścia na tradycyjny koncert i obcowania z muzyką, dzięki czemu — po zakończeniu przymusowego przestoju — branża muzyczna może przeżyć prawdziwy boom.
— Brak koncertów jest dramatem, bo to na nich i sprzedaży biletów artyści głównie zarabiają. Niespecjalnie sprawdził się — przynajmniej w naszym przypadku, ale myślę, że na świecie też nie jest z tym zbyt dobrze — model koncertów online’owych. To ciągle jest traktowane jako taki tymczasowy substytut, a nie prawdziwy koncert — mówi Piotr Metz, dziennikarz muzyczny.
Pandemia COVID-19 nie oszczędziła branży muzycznej, która wytwarza ok. 3,5 proc. krajowego PKB. Większość koncertów, festiwali i wydarzeń kulturalnych wiosną ubiegłego roku została przełożona na późniejsze miesiące. Odbyła się tylko część z nich, przy ograniczonej liczbie widzów, w miesiącach, kiedy sytuacja epidemiczna wydawała się opanowana. Jesienne miesiące przyniosły kolejne zamknięcie i branża nadal trwa w zawieszeniu. Na powrót do normalnego funkcjonowania — w związku z trzecią falą pandemii — prawdopodobnie będzie musiała zaczekać jeszcze kilka lub kilkanaście miesięcy.
— Artyści swoje życie spędzali w rytm kalendarza koncertów, tras koncertowych, festiwali. Nagrywali nowe płyty z reguły jesienią, zimą lub wiosną, żeby potem, gdy jest ciepło, pojechać z nimi na koncerty. To wszystko zostało z dnia na dzień praktycznie zerwane. Myślę, że w wielu przypadkach jest to duży dramat — ocenia dziennikarz.
I dodaje, że artystom bardzo doskwiera brak kontaktu z publicznością, która często motywuje do pracy nad kolejnymi utworami.
— Miałem okazję niedawno świętować jubileusz grupy SBB w katowickim NOSPR-ze, fantastyczny koncert z orkiestrą symfoniczną. Grają 10-minutowy utwór, który odgrzebali po latach, orkiestra im towarzyszy, potem następuje wielki finał, crescendo i zapada cisza. To jest to, czego w tej chwili w branży najbardziej brakuje i na dłuższą metę branża bez tego moim zdaniem sobie nie poradzi — przekonuje dziennikarz muzyczny.
Z drugiej strony publiczność także jest spragniona powrotu do normalności, tradycyjnych koncertów i spotkań z muzyką na żywo. — Jest ogromny głód żywego obcowania z muzyką i to po obu stronach — mówi Piotr Metz. — Idzie wiosna. Liczymy na to, że za chwilę jakaś jaskółka się pojawi i wszystko powolutku ruszy, bo w tej chwili perspektywy są złe.
Z opinią Piotra Metza zgadza się między innymi Patryk „Macumba” Wasowicz, członek zespołu Autsajt z Bartoszyc, z którym rozmawialiśmy.
— W temacie lockdownu jestem bardzo rozdarty. Z jednej strony staram się zrozumieć wymogi reżimu oraz jego wpływ na szybkość rozwoju i przenoszenia się wirusa, z drugiej zaś — jako muzyk — cholernie brakuje mi koncertów, spotkań z ludźmi czy po prostu wyjścia na imprezę muzyczną. Obawiam się, że w branży artystycznym zachodzą powoli nieodwracalne zmiany, na co nie powinniśmy pozwolić. Nie każdy musi wierzyć w koronawirusa ani w szczepionki, ale wszyscy powinniśmy się zmobilizować i zadbać o to, aby liczba zachorowań stopniowo się zmniejszała, co oczywiście przyspieszy odmrażanie gospodarki. Nie chciałbym być w skórze właścicieli firm gastronomicznych, branży hotelowej, transportowej czy wielu innych równie mocno dotkniętych lockdownem, ale trzymam za nich kciuki i wierzę, że jeszcze będzie lepiej — podkreśla.
newseria, Rafał Morawski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez