Największe zagrożenia i szanse dla polskiego rolnictwa

2021-02-25 10:02:25(ost. akt: 2021-02-25 10:09:31)

Autor zdjęcia: pixabay

O tym, jakie są w tej chwili największe zagrożenia i szanse dla polskiego rolnictwa, jak wygląda unijna polityka rolna, a także o tym, co mogą zyskać Warmia i Mazury z Program Polski Wschodniej — rozmawiamy z eurodeputowanym Krzysztofem Jurgielem.
— Pana niedawne wystąpienie w Parlamencie Europejskim dotyczące próby blokowania sprzedaży polskich produktów mlecznych na Ukrainę brzmiało, jak zapowiedź wojny ekonomicznej między Polską i Ukrainą. W czym jest problem?
Krzysztof Jurgiel, europoseł
Fot. europa.eu
Krzysztof Jurgiel, europoseł
— W skrócie problem polega na tym, że Polska zaczęła więcej sprzedawać swoich produktów na Ukrainę. Jednocześnie na Ukrainie zwiększono produkcję przetworów i pojawiły się próby zablokowania naszej sprzedaży tam, żeby chronić swój rynek. Takie działanie jest nazywane działaniem protekcjonistycznym.
Z danych wynika, że w 2020 roku na Ukrainę dostarczono około 47 tys. ton sera, 28 tys. ton mleka pełnego i 12 tys. ton masła. Według danych Państwowej Służby Celnej import sera na Ukrainę w 2020 roku wzrósł z 23 700 ton do 46 700 ton. W 2020 roku gwałtownie wzrósł także import mleka, śmietany i masła.
O ile oczywiście można zrozumieć stronę ukraińską, że chcą chronić własną produkcję, to jednak działania protekcjonistyczne, które polegają na wprowadzaniu przepisów i wdrażaniu działań mających utrudnić naszą sprzedaż do nich, to w mojej ocenie narusza to przepisy prawa UE dotyczące swobodnego przepływu towarów, osób, usług i kapitału.
Jednocześnie może to być odczuwalne w Polsce jako uderzenie w naszych producentów, którzy produkują na rynek ukraiński. Tym bardziej, że nasza produkcja spełnia wszelkie unijne wymogi, a ukraińska… już niezbyt.

— Teraz w Parlamencie Europejskim pracujemy głównie nad wspólną polityką rolną, pakietem WPR. Pracujemy nad trzema rozporządzeniami. Dotyczą planu strategicznego, rynków rolnych oraz finansowania i monitoringu. Te działania są na ukończeniu i wierzę , że w tej połowie roku, podczas prezydencji portugalskiej zostaną przyjęte.
Wówczas i Polska, i inne kraje będą mogły przygotowywać wersje dokumentów, które zostałyby wprowadzone w życie od 2023 roku. Bardzo duże znaczenie będzie miała właśnie strategia “od pola do stołu”. Mieści się ona w tzw. Europejskim Zielonym Ładzie. Tu drugą, jeśli można tak określić nogą tej polityki, jest strategia bioróżnorodności.
Obie strategie będą wprowadzane od 2023 roku. Polska już przygotowuje swój plan strategiczny, który niedługo będzie poddany konsultacjom. Zgodnie z Zielonym Ładem 30 procent środków przewidzianych na dopłaty bezpośrednie będzie musiało uwzględniać ekoprogramy.
To przede wszystkim zmniejszenie ogólnego stosowania pestycydów chemicznych i ryzyka z nimi związanego o 50% oraz ograniczenie stosowania bardziej niebezpiecznych pestycydów o 50% do 2030 r. I tak można wymienić zmniejszenie zużycia nawozów o co najmniej 20% do 2030 roku, zmniejszenie straty składników o co najmniej 50%, zmniejszenie sprzedaży środków przeciwdrobnoustrojowych dla zwierząt gospodarskich o 50% do 2030 r., oraz zwiększenie udziału gruntów rolnych w UE pod uprawami ekologicznymi do co najmniej 25% do 2030 r.

— Czy wdrażanie tych strategii dla polskiego rolnika będzie szokiem, czy też jesteśmy w pana ocenie przygotowani do realizacji tych unijnych projektów?
— Poziom wiedzy naszych rolników, jest bardzo duży. Przez ponad dwa lata byłem ministrem rolnictwa i to w okresie, kiedy wdrażano nowe sposoby sięgania po dopłaty. Było wiele obaw. Jednak nasi rolnicy bardzo szybko zaadaptowali i skutecznie korzystają z elektronicznych metod składania wniosków. Zmiany w funkcjonowaniu administracji rolnej zawsze budzą obawy. Mam jednak przekonanie, że potrafią doskonale korzystać z nowych możliwości, stosować nowe schematy w uprawach. A to się w praktyce do tego sprowadza. I jestem pełen optymizmu, nasi rolnicy dadzą radę. Już pokazali, jak doskonale adaptują się do nowych strategii i w pełni z nich korzystają.

— W Polsce jeszcze nie przebrzmiały echa tzw. piątki dla zwierząt. Czy projekty rządowe w tej sprawie mają coś wspólnego z unijnymi strategiami?
— Nie, to zupełnie inne sprawy. Oczywiście piątka budziła i budzi emocje. Jedni uważają, że uboju rytualnego i produkcji norek nie powinno być. Inni podnoszą argument braku uzasadnienia ekonomicznego takich zakazów. I jaka będzie ostatecznie decyzja i formuła tego pakietu ustaw, okaże się w przyszłości. To zależy od parlamentu. Trzeba jednak zauważyć podział opinii społeczeństwa w tych sprawach.

— Pan dosyć krytycznie wypowiadał się o polityce rolnej prowadzonej za czasów ministra Ardanowskiego. Nadal jest pan tak krytyczny wobec działań byłego ministra rolnictwa?— Tak się składa, że przygotowuję raport na temat realizacji naszego programu rolnego. W tym mieści się ocena działań ministra Ardanowskiego. W mojej ocenie pan Ardanowski skupił się na działaniach propagandowych i niewiele zrobił, jako minister. Większość zadań zostało albo rozpoczętych, albo zrealizowanych za mojej kadencji, jako ministra rolnictwa. To są fakty.
Co do pana Ardanowskiego, to miał być odwołany już w lipcu 2020 r. Pojawiła się sprawa "piątki" i tu zostało to wykorzystane przez niego do podbicia swojego wizerunku w opinii publicznej. To jednak nie może przykryć braku efektów i działań do tego momentu.

— W tych dniach zaczną się konsultacje dotyczące Programu Operacyjnego Polska Wschodnia. Co mogą zyskać Warmia i Mazury?
— Zabiegamy o wspieranie zapóźnionych regionów. To może brzmi troszkę mało elegancko, ale tak właśnie jest. Takim regionem jest
Polska Wschodnia. To piąć województw włącznie z Warmią i Mazurami. Teraz do beneficjentów tego programu zostało dołączone Mazowsze.
To 2,5 miliarda euro, które będzie wydane na cele Polski wschodniej. Już 19 lutego zaczną się konsultacje tego programu, żeby został wstępnie uzgodniony miedzy marszałkami tych sześciu województw. Tu są widoczne pewne rozbieżności.
Również jako parlamentarzyści z Parlamentu Europejskiego będziemy zabierali w tej sprawie głos. Te rozbieżności polegają na ścierających się koncepcjach inwestycji w kierunku miast uzdrowiskowych, finansowania dróg wojewódzkich i wydania tych funduszy na energetykę. Z informacji, które do mnie docierają część marszałków województw jest gotowa stawiać na energetykę. Inni na drogi wojewódzkie.
Ja będę zgłaszał sprawę zabytków, bo ich ochrona i infrastruktura wokół nich też może być z tego programu finansowana. Jeśli chodzi o Warmię i Mazury, to właśnie jest ten ważny kierunek. Ponadto wsparcia wymagają inwestycje dotyczące gospodarki wodnej i turystyki.

Stanisław Kryściński
s.kryscinski@gazetaolsztynska.pl