Sto tysięcy na liczniku „wraka”. I dalej jeździ

2021-02-24 09:52:55(ost. akt: 2021-02-24 10:02:41)
Chevrolet bolt pana Tomasza

Chevrolet bolt pana Tomasza

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Główny Inspektorat Ochrony Środowiska kazał pana Tomaszowi zezłomować sprawny samochód. Jak mówi, ma masę dowodów i wierzy, że wygra z urzędnikami. Jego przypadek jest też idealnym przykładem oderwania przepisów od rzeczywistości.
Przypomnijmy. Pan Tomasz sprowadził do Polski chevroleta bolta. To elektryczny, nowoczesny samochód. Nic w tym zresztą dziwnego, bo Polacy lubią naprawiać sprowadzane z USA samochody i z powodzeniem je w kraju rejestrują. W samym 2020 roku do Polski trafiło 34 tys. aut z importu prywatnego z USA. Pomaga fakt, że uszkodzenia często są naprawdę niewielkie, a sprawdzony i odpowiednio sprowadzony samochód nadal będzie atrakcyjny cenowo. Nawet po naprawie.

Pan Tomasz miał pecha, bo urzędnicy uznali, że dopisek „non registerable” należy tłumaczyć dosłownie, czyli „nie do rejestracji”. A to tylko dopisek używany w stanie Illinois, który usuwa się po naprawie samochodu. Nic to jednak nie zmieniło i Generalny Inspektorat Ochrony Środowiska nakazał panu Tomaszowi zezłomowanie sprawnego samochodu. Auto było po kolizji, która spowodowała uszkodzenie przedniego zderzaka, lewego przedniego reflektora i wystrzelenie poduszek (kolanowej i w kierownicy). Od momentu sprowadzenia „wrak” przejechał w Polsce 100 tysięcy kilometrów.

Urzędy na ogół nie robią problemu

Przynajmniej z zapisami „salvage” i rejestrują pojazdy bez przeszkód, ale w przypadku „junk”, „for parts only” lub „waste” faktycznie nie zarejestrujemy pojazdu. I każdy potencjalny nabywca raczej o tym wie. Przypomnijmy, że GIOŚ zajął się sprawą po donosie z Urzędu Skarbowego w Olsztynie.
Zapytaliśmy o powód złożenia doniesienia. Oto odpowiedź z US:

Naczelnik Urzędu Skarbowego w Olsztynie odpowiadając na wniosek z dnia 17 lutego 2021 r. o udostępnienie informacji dotyczącej samochodów sprowadzanych z USA, uprzejmie informuje, że podstawą do zgłoszenia do Głównego Inspektora Ochrony Środowiska, międzynarodowych przemieszczeń odpadów, są przepisy (art. 3 ust. 3 i 4, art.27) ustawy z dnia 29 czerwca 2007 r. o międzynarodowym przemieszczaniu odpadów (t.j. Dz. U. Z 2019 r., poz. 1162 z pozn. zm.) oraz Rozporządzenie WE nr 1013/2006 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 14 czerwca 2006r. W sprawie przemieszczania odpadow (Dz. Urz. UE L 190 z dnia 12 lipca 2006 r. z pozn. zm.).

Jestem optymistą

Pan Tomasz opowiedział nam o kulisach sprawy. Przyznaje też, że wierzy w swoją rację.

Pierwsze postanowienie było w lipcu. Zaskarżyliśmy je. W efekcie dostaliśmy postanowienie o złomowaniu i nie mieliśmy wyjścia. Złożyliśmy pozew do Wojewódzkiego Sądy Administracyjnego w Warszawie. To był początek lutego. Do pozwu dołączyliśmy wniosek o wstrzymanie decyzji o złomowaniu. I myślę, że GIOŚ tak zrobi — nie kryje pan Tomasz. — Czekamy na ich ruch. Dosłaliśmy jeszcze kolejny dowód, czyli materiały związane z odprawą celną w Niemczech. Wspomnieliśmy o tym w pozwie, ale pomyślałem, że te dokumenty też pomogą. W Niemczech przyjęto auto jako samochód osobowy, nie żaden złom.

— Już w Niemczech byłby problem z dalszą drogą auta...

Dokładnie. W dokumentacji zapisano, że jest do zarejestrowania na terenie UE. Urzędnicy mają tylko jeden argument. Nie mają nic oprócz zapisu „nie do rejestracji”, który obowiązuje tylko w Illinois — wyjaśnia pan Tomasz. — W tym zapisie chodzi o to, żeby takiego auta nie kupił ktoś z ulicy. Rejestrację takiego auta może zrobić tylko firma, która będzie to auto naprawiać. Jeśli sprzeda go komuś poza stanem Illinois lub za granicę, to ten zapis nie ma żadnego znaczenia. Ma chronić mieszkańców tamtego stanu. Ale jak ktoś chce, to się przyczepi. W Polsce przecież po wypadku też tracimy dowód rejestracyjny i po naprawie odbieramy go z wydziału komunikacji — przypomina pan Tomasz.

Nie jest więc wykluczone z eksploatacji, a wycofane z ruchu. Trzeba się trochę zagłębić w znaczenie przepisów, a nie tłumaczyć je dosłownie. Uważam, że mam dużo argumentów, np. wydruki z carfax (witryna z raportami na temat używanych samochodów i lekkich ciężarówek dla klientów amerykańskich i kanadyjskich — red.), z baz danych z Illinois, oświadczenie właściciela, który sprzedał mi samochód, czy orzeczenie rzeczoznawcy — wylicza. — Koszty naprawy były znikome. Nie mamy innego wyjścia jak walka z krzywdzącą interpretacją. Przejechałem 100 tys. kilometrów tym „wrakiem”. GIOŚ kwestionuje przecież decyzję wydziału komunikacji. Pisze nawet w swoim postanowieniu, że wydział komunikacji rejestruje auta wyłącznie na podstawie dokumentów. Dlatego zadaliśmy sobie pytanie, na jakiej podstawie GIOŚ stwierdził, że to odpad? Ano na podstawie dokumentów. Przecież oni nawet tego auta nie widzieli — podkreśla pan Tomasz. — Żadne służby go nie zatrzymały na granicy, a nagle coś trzeba było wymyślić. Miałem pecha, że trafiłem na kilka elementów. W 2018 roku kompetencje urzędów celnych przejmował nowy organ. Zgłaszałem samochód do urzędu celnego, ale wyszło, że resztę załatwię w US w Olsztynie.

Przepisy kontra realia

Samochodu pana Tomasza... nie było nawet w bazie. Nikt wcześniej takiego auta ze Stanów nie sprowadzał.

Kazali przyjść za tydzień. Zrobiłem tak i usłyszałem, że jeszcze nie wpisali mojego samochodu i muszą to skonsultować z Warszawą, bo nie wiedzą, jak to zrobić. Nie wiedzieli, z czym to auto porównać. To był pierwszy w pełni elektryczny samochód sprowadzony do naszego urzędu celnego z zagranicy — mówi pan Tomasz. — A jak już udało się wpisać, to kazali mi się zgłosić do US. Potem pojawił się problem akcyzy, więc razem z jednym urzędnikiem wertowaliśmy nową ustawę o elektromobilności, która weszła w życie w lutym. A to był przecież kwiecień, więc upłynęło mało czasu. W końcu akcyza miała wynieść 0 złotych, ale po tygodniu stwierdzili, że jednak nie, bo wyniesie 3 procent. Pojechałem, oglądali zdjęcia, tłumaczyli, czemu jednak muszę zapłacić akcyzę. Zamieszania było już sporo — zauważa. — W końcu udało się zarejestrować auto. Dopiero po ponad miesiącu GIOŚ zgłosił podejrzenie sprowadzenia odpadu. Czemu wtedy? Nie wiem. Wszystkie urzędy miały wiele okazji, żeby mi to powiedzieć.

Pan Tomasz uzyskał informację, że w 2018 roku US zgłosił jeden samochód (właśnie pana Tomasza), jako podejrzenie wwiezienia odpadu. W 2019 roku też jedno, a w 2020 roku trzy.

Chyba robią to na chybił-trafił, bo nawet dyrektor wydziału komunikacji nie miał pojęcia, czemu przyczepili się do mojego auta. W ciągu dwóch lat zarejestrowano w naszym wydziale komunikacji ponad 250 takich aut. Głównie z dopiskiem „salvage”, ale też z „non registerable” — zdradza pan Tomasz. — To normalne. Są dokumenty z „total damage”, ale nikt nie oczekuje ich rejestracji. Wydział komunikacji by tego nie przepuścił. On doskonale wie, które auto jest złomem. Z kolei GIOŚ twierdzi, że oni tego nie wiedzą, a to nieprawda. Powinienem się nadziać już w wydziale komunikacji. Tym bardziej się zdziwiłem.

— Czuje się pan pewnie przed ewentualną rozprawą?

— Jak pan bierze do ręki dokumenty, to jest to tak napisane, żeby pan się przestraszył. Podejrzewam, że większość osób rezygnuje z walki. Ale ja mam pewność, że moje auto ma dobre dokumenty, jest sprawne i działa, to nabieram też pewności, co do moich argumentów. Jestem optymistą i wierzę, że wygram. Nie mam innego wyjścia — podkreśla pan Tomasz.

Niestety... mieszkańcowi Olsztyna grozi — jak już pisaliśmy — kara w wysokości od 50 do 300 tys. zł.

To sprawa administracyjna, więc tak jakby mam dwie sprawy. Muszę wygrać pierwszą, żeby nie było drugiej — zauważa. — Ostatnio sprowadzono blisko 11 tysięcy pojazdów z USA, więc dużo osób prywatnych i firm się tym zajmuje. Padł na nich strach, że nagle ktoś się przyczepi do ich samochodów. Chodzi oczywiście o pieniądze. Mam jednak nadzieję, że machina urzędnicza się zatrzyma, bo zobaczą, że temat jest prowadzony bez sensu. Mimo to mogę pochwalić GIOŚ za to, że naprawdę pilnują takich spraw. Auta ze szrotami są zatrzymywane i bardzo dobrze, powinno się ścigać takich ludzi, bo to rzeczywiście zwożenie złomu. Ale jeśli w moim aucie wszystko jest dobrze, ma odpowiednie dokumenty itd., to po co ten temat ciągnąć? Lepiej skupić się na walce z realnymi problemami — apeluje pan Tomasz.

Poprosiliśmy Główny Inspektorat Ochrony Środowiska o komentarz. Wciąż na niego czekamy.

Do tematu wrócimy.

PJ

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Kruk #3061211 24 lut 2021 15:29

    Kiedyś na płocie napisano Dupa Ktoś dotknął Drzazga wlazla Pozdrawiam "urzednikow"

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz