COVID, rozum, empatia i odpowiedzialność. Felieton.

2021-02-20 13:30:00(ost. akt: 2021-04-11 19:02:27)
Walka z covid-em to odpowiedzialność i zasady DDM.

Walka z covid-em to odpowiedzialność i zasady DDM.

Autor zdjęcia: pixabay.com

Powiat bartoszycki ma drugi w województwie wskaźnik zachorowań na 10 tys. mieszkańców. Warto spytać dlaczego? Mając świadomość, że przyczyn jest wiele, to największą jest brak współpracy pomiędzy rozumem, odpowiedzialnością i empatią.
Zacznę od dzisiejszej scenki. W okolicach jednej z poradni spotkałem trzy osoby. Dwóch młodych chłopaków, a za nimi pani, która mogłaby być ich matką. Jedna osoba w maseczce. Na moją uwagę (wspomniałem o maseczce i ewentualnej hospitalizacji) chłopak zareagował miną i komentarzem. Kobieta przyznała, że nie chciałaby znaleźć się w szpitalu, ale po chwili wróciła do spoglądania w ekran smartfona. Oczywiście nikt nie założył maseczki.

Miałem wrażenie, że oto spotkały się z sobą wspomniane w tytule rozum (moje argumenty), empatia (ze strony młodego człowieka bez maski) i odpowiedzialność (którą symbolizowała hipotetyczna rola matki). Właściwie... do spotkania nie doszło. To, co łączy wspomniane postawy to COVID. Śpieszę wyjaśnić.

Nie ukrywam, że z COVID-19 mam osobisty, można powiedzieć rodzinny kontakt. Moja żona jest lekarzem, jednym z koordynatorów oddziału COVID w bartoszyckim szpitalu. Widzę, ile czasu spędza w pracy, łącząc ją z działalnością w poradni. Widzę, jak wraca z dyżuru, jak dziś, 1,5 godziny po jego zakończeniu, bo jedna osoba wymagała intubacji, a trzeba było jednocześnie wypisać akt zgonu. Podzieliły się obowiązkami z drugą lekarką, która zastąpiła ją na dyżurze i zostanie na nim przez 48 godzin.

Walka z covid-em to odpowiedzialność.
Fot. pixabay.com
Walka z covid-em to odpowiedzialność.

Wróćmy do rozumu. W skali kraju wiele jest spraw, w których sądy uchylają nałożone z powodu nie przestrzegania reżimu sanitarnego mandaty. Podstawy takich wyroków mają przyczyny wyłącznie formalne. Z punktu widzenia prawa błąd polega na tym, że podstawą zakazów są rozporządzenia, a nie ustawa. Dodatkowo obostrzenia nie zawsze są wprowadzane zgodnie z zasadami logiki.

Nie chcę się wdawać w dyskusje prawne. Jednak trudno sobie wyobrazić, żeby koronawirus brał je pod uwagę przy zarażaniu. Efekt jest taki, że część osób nie bierze sobie wprowadzonych obostrzeń do głowy. Wręcz nie przestrzeganie obostrzeń traktują jako manifestację narodowego nieposłuszeństwa wobec rządu!

Związany jest z tym jeden z trzech elementów profilaktyki: D jak dystans, D jak dezynfekcja oraz M jak maseczka. Zasady zakrywania ust i nosa uregulowano 28 listopada ubiegłego roku. Ostatnie doniesienia wskazują, że decyzja dopuszczająca zakrywanie ust przez przyłbicę, chustę, czy szalik była błędna. One faktycznie chronią, ale nie nas, a innych przed zakażeniem z naszej strony. O ile są noszone, bo patrząc na to, co dzieje się na ulicy, jedyną ochroną maseczek jest ochrona przed mandatem. Maseczki są noszone pod nosem, na brodzie. Kiedy ktoś wychodzi na dymka, albo pali idąc, oczywiście nie da się tego zrobić w maseczce. Maseczki są też utrudnieniem dla noszących okulary. Przy obecnych temperaturach są one błyskawicznie zaparowane.

Przejdźmy do empatii. Wspominałem już, że maseczka nie do końca chroni nas, ale chroni innych przed nami. Czy nie warto przestrzegać obostrzeń choćby dlatego, by chronić innych, w tym najbliższych? Oczywiście, są ludzie, którzy wierzą że COVID to ściema, a szczepiąc się w gratisie dodajemy chipa, może nawet z GPS. Jednak czy przestrzegając zaleceń nie sprawiamy, że ci, którzy mają inne zdanie czują się bezpieczniejsi?

W ten sposób docieramy do odpowiedzialności. Jesteśmy odpowiedzialni za siebie i swoich najbliższych. Rodzice są (w większości) odpowiedzialni za swoje dzieci. Życie nauczyło mnie, że liczy się nie tylko rozum, ale i empatia i odpowiedzialność. Bez nich możemy znaleźć się w sytuacji, z którą zetknąłem się – choć nie osobiście – kilka dni temu.

Pacjenci, którzy są leczeniu w oddziale COVID-owym są odizolowani od rodziny. Nie ma możliwości odwiedzin, rozmowy z najbliższymi. Dla najbliższych tragedią jest, kiedy nie mogą się pożegnać, być z umierającą osobą. Dla osoby, która odchodzi, najtrudniejsza jest samotność i nie ma znaczenia, że często nie są świadome swojego przejścia. Zanim ich stan się pogorszy, muszą mierzyć się z samotnością. Również pochówek jest prowadzony zgodnie ze szczegółowymi procedurami. Trumny nie można otwierać. Często też rodzina pozostaje w kwarantannie i jedyną możliwością pogrzebu z udziałem rodziny jest kremacja. I umierający pacjent i jego rodzina pozostają w tym doświadczeniu sami.

Bądźmy odpowiedzialni. Jeżeli nie dla siebie, to przynajmniej dla tych, z którymi przyszło nam dzielić swoje ziemskie życie.

Dariusz Dopierała
d.dopierala@gazetaolsztynska.pl