Galeria Dobro wróci do sądu

2021-02-17 18:12:13(ost. akt: 2021-02-17 18:41:39)
Mariusz Sieniewicz, dyrektor MOK, zasłonił oburzający radnych PiS  fragment pracy grupy Zbiorowy

Mariusz Sieniewicz, dyrektor MOK, zasłonił oburzający radnych PiS fragment pracy grupy Zbiorowy

Autor zdjęcia: Ewa Mazgal

Sąd Okręgowy w Olsztynie uchylił umorzenie śledztwa w sprawie wystawy w Galerii Dobro z 2018 roku. Poszło m.in. o obrazę uczuć religijnych, którą zgłosili lokalni działacze PiS. Sąd chce powołania biegłego.
Przypomnijmy, że chodzi o wystawę „Zbiorowy w galerii”, którą zaprezentowano w Olsztynie w październiku 2018 roku. Wystawa powstała przy okazji cyklu „Polacy Europy”. W tworzeniu obrazów charakterem przypominających graffiti i komiks brali udział mieszkańcy Olsztyna. Olsztyńskich radnych i posłów PiS oburzyły wówczas dwie prace prezentowane na ekspozycji. Na jednej orzeł miał domalowane przyrodzenie, a druga przedstawiała ukrzyżowaną kobietę, której domalowano penisa.
Prokuratura Rejonowa Olsztyn-Południe przez miesiąc zastanawiała się, co zrobić ze zgłoszeniami działaczy PiS i ostatecznie wszczęła śledztwo, a w konsekwencji nakazała policji „zabezpieczenie” obrazów. Prokurator chciał umorzenia, ale...

Co słychać w tej sprawie?

Postanowienie o umorzeniu śledztwa w sprawie wystawy w Galerii Dobro zostało jednak uchylone.
— Sąd Okręgowy w Olsztynie w dniu 15 lutego 2021 r. uwzględnił zażalenie na postanowienie prokuratora o umorzeniu śledztwa dotyczącego m.in. publicznego znieważenia godła państwowego — informuje Olgierd Dąbrowski-Żegalski, rzecznik Sądu Okręgowego w Olsztynie. — Prokurator Prokuratury Rejonowej Olsztyn-Południe w dniu 10 listopada 2020 r. umorzył śledztwo w sprawie, w której badane były trzy wątki: czy w bliżej nieustalonym czasie, nie wcześniej niż 5 października 2018 r., w Galerii Dobro Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie doszło do znieważenia godła Rzeczpospolitej Polskiej poprzez namalowanie na obrazie wystawionym w galerii wizerunku orła białego z motywem fallicznym, czy doszło do obrazy uczuć religijnych poprzez wystawienie w tym samym miejscu i w tym samym czasie obrazu z wizerunkiem nagiej, ukrzyżowanej kobiety z motywami fallicznymi, oraz czy Dyrektor MOK w Olsztynie nie dopełnił obowiązków służbowych, nie podejmując działań zmierzających do usunięcia z galerii obrazów obrażających uczucia religijne i znieważających godło — dodaje Olgierd Dąbrowski-Żegalski.

Sąd chce powołać biegłego

Coś już jednak w tej sprawie wiemy, bo w ocenie prokuratora — w odniesieniu do pierwszego z wyżej wymienionych czynów brakowało danych uzasadniających podejrzenie jego popełnienia, a dwa pozostałe nie zawierały znamion przestępstwa. Na tym sprawa się jednak nie zakończyła, bo postanowienie prokuratora zostało zaskarżone. Z informacji uzyskanych w Sądzie Okręgowym w Olsztynie wynika, że zdaniem poszkodowanych umorzenie postępowania było nieuzasadnione, więc wnieśli o uchylenie decyzji i przekazanie sprawy prokuraturze.

Ostatecznie Sąd Okręgowy w Olsztynie uwzględnił ich zażalenie i uchylił zaskarżone postanowienie. Sąd doszedł do wniosku, że decyzja o umorzeniu śledztwa jest przedwczesna i została podjęta bez kompleksowego rozważenia wszystkich okoliczności sprawy.

— Zdaniem sądu, uzupełnienia wymaga opinia biegłego z zakresu kulturoznawstwa. W szczególności chodzi o wyjaśnienie, czy na jednym z obrazów (przedstawiającym krzyż z wizerunkiem nagiej kobiety, co kwestionują autorzy tego dzieła) zostały uwidocznione symbole religijne oraz treści poniżające lub obelżywe dla uczuć religijnych, jak również opinię, czy obraz ten może obrażać uczucia religijne przeciętnej, niewyrobionej szczególnie w odbiorze sztuki osoby go oglądające — wyjaśnia rzecznik Sądu Okręgowego w Olsztynie.

Co na to strony?

Obrazy są nadal... w areszcie. Jeden jest w MOK-u, a drugi u właściciela, bo międzyczasie został kupiony przez kolekcjonera.

Dyrektora MOK-u pytamy wprost — czy boi się konsekwencji?
— Nie zastanawiałem się nad konsekwencjami. Żyję w pełnym przeświadczeniu swoich dobrych intencji i niewinności. Zarzuty o niedopełnieniu obowiązków są tak abstrakcyjne, że nie do końca je rozumiem — przyznaje Mariusz Sieniewicz. — Dlatego, że wystawa i sam wernisaż miały charakter dynamiczny, powstawały na bieżąco. To po pierwsze. A po drugie, nie wiem, na czym ma polegać niedopełnienie obowiązków dyrektora. Miałem zrzucać te obrazy, wypraszać ludzi z wernisażu? — zastanawia się Mariusz Sieniewicz. I podkreśla: — W świecie kultury i sztuki takich rzeczy się nie praktykuje. Z artystami umawialiśmy się na pracę performatywną, czyli że tworzą te prace wspólnie z mieszkańcami. Oczywiście każdy ma na ten temat różne zdanie, ale jest to działanie artystyczne, a więc objęte klauzulą wolności. Dyrektor nie ma prawa wkraczać w przestrzeń sztuki, kwestie artysty i rozstrzygać, czy to jest dobre, czy złe. Inaczej obudzilibyśmy się w świecie cenzorskim — zaznacza dyrektor MOK-u. — Ludzie muszą zrozumieć kontekst. Gdybyśmy byli na koncercie w amfiteatrze, a artysta zacząłby śpiewać coś, co może być uznane przez część widowni niesmaczne, to wówczas — jak rozumiem — powinienem wkroczyć na scenę i przerwać koncert. W sztuce i świecie kultury takich rzeczy się nie robi—
podkreśla Mariusz Sieniewicz. — Gdybym miał to komentować na poziomie lekko wyrachowanym, to wydaje mi się, że odpowiedzialność za to, co jest na obrazach, bierze przede wszystkim artysta — wolny i w pełni świadomy, a nie instytucja. Inaczej musielibyśmy weryfikować artystów pod kątem jakiejś czarnej księgi. Czy ktoś jest poprawny politycznie, czy nie? Mam nadzieję, że jeśli wyrok będzie dla mnie niekorzystny, to pojawi się też podpowiedź, żeby nie popełnić tego „błędu” na przyszłość — dodaje.

Z ponownego rozpatrzenia sprawy cieszy się posłanka PiS Iwona Arent.
— Bardzo się cieszę z decyzji sądu, ale nie widziałam jeszcze uzasadnienia — mówi. — Uważałam i dalej uważam, że nie było podstaw do umorzenia sprawy. Prawo polskie przewiduje, że za takie czyny się ściga. Czekam na uzasadnienie sądu, ale nawet jeśli sąd nakazuje uzupełnienie o opinię biegłego, to bardzo dobrze, bo chcę, żeby ta sprawa była merytorycznie i rzeczowo rozpatrzona, a nie umorzona bez zbadania. Mam nadzieję, że osoby, które łamią prawo w Polsce, zostaną pociągnięte do odpowiedzialności.

A co, jeśli zapadnie ponowna decyzja o umorzeniu? — Może tak być, bo prokuratura jest niezawisła. Jeśli prawo pozwoli, to będziemy dalej się odwoływać. Trudno powiedzieć, bo zależy, jakie byłoby uzasadnienie. Jeśli merytoryczne, to osobiście bym się nie odwoływała. Mówię o sobie, bo jest kilka osób skarżących — przypomina Iwona Arent. — Uważam, że to krzywda dla narodu polskiego. Są po prostu pewne symbole narodowe, które powinny nas łączyć. I chodziło o to, żeby nikt tego nie obrażał.

Paweł Jaszczanin