Ich ciepłe ręce zawsze utulą... Dzisiaj obchodzimy Dzień Dziadka

2021-01-22 10:19:25(ost. akt: 2021-01-22 14:27:54)

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Dziadek ma w sobie życiową mądrość, rozwagę i doświadczenie. Uczy jeździć rowerem, ociera łzy i staje w obronie wnucząt. Nasze bohaterki chcą dziś za pośrednictwem naszej Gazety podziękować wyjątkowym Dziadkom za wszystko.
Dziś Dzień Dziadka. Wnuki będą tulić ukochanych Dziadków i składać im życzenia.
Z naszą redakcją skontaktowały się osoby, które chciały zrobić Dziadkom niespodziankę. I opowiedziały nam o nich. Mamy nadzieję, że prezent w postaci artykułu w „Gazecie Olsztyńskiej” przyniesie im radość i szczęście. Dołączamy się do życzeń!

ZA TROSKĘ I CIEPŁO

Pan Bogusław codziennie rano biegnie do sklepu po „Gazetę Olsztyńską”. Jeszcze nie wie, że dziś odnajdzie w niej siebie. Nie wie też, że kiedy jego synowa mówi o nim, głos więźnie jej w gardle. — Mój teść, czyli dziadek mojej córki Lili, jest najwspanialszym dziadkiem na świecie — wzrusza się pani Klaudia Bartnicka z Olsztyna.

Półtoraroczna Lila to jedyna wnuczka pana Bogusława. O tym, że przyjdzie na świat, pan Bogusław dowiedział się w święta Bożego Narodzenia. Dostał zdjęcie USG. Była radość i wzruszenie. Kiedy jego wnuczka była zupełnie maleńka, miał obawy, żeby wziąć ją na ręce. Teraz uwielbiają ganiać się z nią po domu. Teściowa pani Klaudii, żona pana Bogusława, porusza się na wózku inwalidzkim. Sadza sobie małą Lilę na kolanach, a pan Bogusław je wozi. Trąbią, śmieją się, robią wyścigi.

Pani Klaudia jest szczęśliwą mężatką od 8 lat. Wraz z małżeńskim szczęściem dostała w pakiecie wspaniałego teścia. — Jako dziadek mojej córeczki, jest po prostu niezastąpiony — podkreśla. — Opiekuńczy, ciepły, troskliwy. Moja Lila to jego oczko w głowie. I jedyna wnuczka.
Lila odwdzięcza się szczerym, dziecięcym uśmiechem. — Jej dziadek zasługuje na to ciepło — uważa pani Klaudia. — Ja mam cudownego tatę, ale nie chcę porównywać dziadków Lili. Na swojej drodze spotkałam teścia, tak dobrego i wspaniałego człowieka. Dlatego chcę o nim mówić. Chcę, żeby przeglądając rano „Gazetę Olsztyńską”, trafił na te słowa.

Co pan Bogusław lubi robić ze swoją wnuczką? — Najczęściej razem tańczą, śpiewają. I nucą piosenki — odpowiada szczęśliwa synowa.

Jeśli pani Klaudia chce na chwilę zostawić Lilę w dobrych rękach, wie, że to będą ręce jej teścia. Może czuć się spokojna. Wie, że Lilka będzie nie tylko bezpieczna, ale w ramionach dziadka szczęśliwa i zadowolona. I przede wszystkim dobrze dobrze zaopiekowana.

Jak to możliwe, że mężczyzna ma w sobie tak ogromne pokłady troski i opieki? — Od wielu lat mój teść opiekuje się żoną. Myślę, że to dla niego jest naturalny odruch. Przejął też tzw. kobiece obowiązki. Dlatego jak ma zająć się Lilą, robi to w najlepszy sposób z możliwych — podkreśla nasza rozmówczyni.
Pan Bogusław codziennie widzi swoją wnuczkę, bo mieszkają po sąsiedzku. Jak mówi pani Klaudia, to także sprawia, że mają ze sobą niepowtarzalną więź. Czy nie ma ryzyka, że przy tak częstych kontaktach, będzie chciał narzucić swoje zdanie? — Właśnie nie! I za to bardzo szanuję teścia — mówi pani Kaudia. — Bardzo ceni sobie nasze zdanie, czyli moje i męża. Niczego nie próbuje przeforsować. Wręcz przeciwnie. Wie, że nie dajemy dziecku słodyczy. Dlatego zamiast słodkości, kupuje Lilce owoce albo musy w tubce. Nigdy, przenigdy nie podważa naszego zdania.

Pani Klaudia już wie, że to pan Bogusław będzie uczył Lilę jeździć rowerem, jak dziewczynka trochę dorośnie. Na razie jest jej opiekunem, nauczycielem, życiowym drogowskazem. — Kochany dziadku, w imieniu Lili dziękujemy Ci za poświęcony czas, za to że jesteś kiedy potrzeba. Za obieranie mandarynek na zawołanie, za wszystkie tańce hulańce i śpiewy. Za troskę i ciepło. Za wyścigi z babcią na wózku. Za wszystkie zabawy. Za uśmiech i zaangażowanie. Za ciepłe ręce, które zawsze utulą. Bądź zawsze zdrowy i miej siłę na wspólne zabawy. Żyj nam sto lat. Wszystkiego najlepszego z okazji dnia Dziadka — pani Klaudia życzenia dopisuje w mailu, już po skończonej naszej rozmowie.
Wie, że takie słowa ze wzruszenia nie przejdą jej łatwo przed gardło.


PO MOIM LIŚCIE PRZESTAŁ PALIĆ

Naszej drugiej rozmówczyni, Klaudii Lachowicz z Olsztyna, brakowało silnych, ojcowskich ramion. Jak mówi, jej tata po rozwodzie z mamą odsunął się od niej, a ona tak bardzo potrzebowała ojca. Na szczęście zawsze był dziadek Kazimierz. Wpadało się do niego codziennie, nawet bez zapowiedzi. Trzymała go za rękę i szli razem na działkę albo karmić gołębie. To on nauczył ją jazdy na rowerze i przeglądał z nią książki o zwierzętach. To dzięki niemu, w domu wówczas małej Klaudii pojawiła się najpierw świnka morska, papugi, a potem pies. — Wieczorami zamykaliśmy się w pokoju i dziadek uczył mnie o różnych zwierzętach. Miłość do nich też nas połączyła — opowiada.

Była małą dziewczynką, kiedy napisała list do dziadka. Wtedy jeszcze pan Kazimierz bardzo dużo palił. — A ja się tak o niego martwiłam, tym bardziej, że przez to palenie chorował. Napisałam więc list do dziadka. Był pełen błędów ortograficznych. Ale wie pani co? Dziadek przechowuje go do dziś. Na pewno tak samo będzie z „Gazetą Olsztyńską”. Ten artykuł zachowa na zawsze. O ile oczywiście nie oprawi go w ramkę. Podejrzewam, że to właśnie zrobi...— uśmiecha się nasza rozmówczyni.

Pani Klaudia mogła zawsze liczyć na dziadka. Angażował się w jej sprawy, z dozą niepokoju przyglądał się jej pierwszym chłopakom. Po pracy zamiast leżeć na kanapie, zabierał ją na spacer. Nigdy nie był zmęczony. Jeśli coś się zepsuło, dziadek brał śrubokręt i naprawiał. Można była na niego liczyć w dzień i w nocy. Dziś pani Klaudia ma 22 lata. Dokładnie dwa i pół roku temu została mamą, a jej dziadek pradziadkiem. — Byłam bardzo młoda, więc bałam się dziadkowi o tym powiedzieć. A on zareagował z taką czułością, z takim spokojem! Pamiętam, jak mnie wtedy, po tej nowinie, przytulił — wzrusza się nasza rozmówczyni. — Chciał znać sprawozdanie z każdej mojej wizyty u lekarza. Moja Mia była jeszcze w brzuchu, a dziadek Kazimierz już ja kochał! Już się o nią martwił!

Mia przyszła na świat przez cesarskie cięcie. Kiedy pan Kazimierz zobaczył swoją ukochaną wnuczkę i leżącą przy niej kruszynkę, zaszkliły u się oczy.
Dziś uwielbia 2,5-letnią prawnuczkę zabierać na spacer. Kiedy była mniejsza, wędrował z nią w wózku. Teraz chodzą za rękę. Nie ma dla niego złej pogody na zabranie malutkiej na spacer. — Mój dziadek potrafi godzinami opowiadać o tym, że bujał prawnuczkę na huśtawce. Wszystko co z nią związane, tak go cieszy i wzrusza — podkreśla.

Pani Klaudia nie mogła uwierzyć, że skontaktowaliśmy się akurat z nią. — Ja sobie już to wyobrażam, jak kupuję dziadkowi „Gazetę Olsztyńską”, jak do niej zagląda i znajduje tam siebie... — cieszy się.

Aleksandra Tchórzewska