Zawsze jest coś, czym możemy się podzielić z innymi

2021-01-03 16:29:11(ost. akt: 2021-01-03 00:37:16)

Autor zdjęcia: pixabay

Andrzej ma 46 lat, a za sobą życiorys, który niejednego człowieka przyprawiłby o dreszcze. Niejedno przeszedł, widział i słyszał. Ponad dwadzieścia lat tułał się po różnych pustostanach, altankach ogrodowych, noclegowniach. Dostał od losu szansę i wykorzystał ją. Spełniają się jego marzenia: ma normalne życie.
Im dłużej człowiek jest pozbawiony wsparcia i sam szuka rozwiązań, tym większa szansa na znalezienie rozwiązań takich na skróty: zamiast pracy żebranie, zamiast domu pustostan, zamiast łózka karton. Jeśli nie rozbudzimy marzeń, nie pojawią się potrzeby, a za nimi starania, żeby je zaspokoić — mówi Andrzej.

Sami tworzymy bariery
— Ile osób wokół nas marzy o locie na księżyc? A ile o locie samolotem na drugi koniec świata? Ile osób chce wyjechać własnym autem nad morze? Ile z nich chce mieć rower, aby dojechać do lasu? Sami tworzymy bariery, które zaczynają się w momencie zaprzestania starań. Jeśli nie pojawi się pragnienie, nigdy nie pojawi się możliwe rozwiązanie — uważa Andrzej.
I dalej: — Trudno w to uwierzyć, ale jak człowiek długi czas jest bezdomny, to nie marzy już nawet o bieżącej wodzie i ciepłym kaloryferze. Ogranicza się tylko do zapewnienia sobie tego, co potrzebne jest na tu i teraz. Dla bezdomnego nie ma jutra — podkreśla.
A o czym się marzy?
— O ciepłym ubraniu, kromce chleba i czymś do wypicia. Od czterech lat nie piję, mam wynajęty pokój, pracuję, a jednak wciąż trudno jest mi marzyć. Boję się podążać za swoimi pragnieniami, marzeniami, wyznaczać sobie cele jak każdy normalny człowiek. Kiedy jest się bezdomnym, trudno jest zauważyć beznadzieję swojej sytuacji i chcieć z niej uciec. — Andrzej nie ma co do tego wątpliwości.

Mama zmarła nagle...
Urodził się w małej wsi w województwie warmińsko-mazurskim. Był najstarszym dzieckiem wśród pięciorga dzieci w domu. Odkąd pamięta, ojciec pił i bił mamę. W domu brakowało wszystkiego, choć mama Andrzeja starała się, jak mogła. Pomagała sąsiadom w gospodarstwie, żeby dostać trochę ziemniaków i warzyw. Na pół etatu sprzątała też w miejscowej szkole. Ojciec pracował w Kółku Rolniczym, ale co zarobił, to od razu przepił. Nie interesowało go, czy dzieci w domu mają co jeść i w co się ubrać.
— Mama była bardzo dobrym człowiekiem, ale ojciec bardzo źle ją traktował — wspomina ze smutkiem Andrzej. — Nie mogłem patrzeć, jak często ojciec ją bije, ale nie byłem w stanie nic zrobić, bo byłem zbyt mały. Czasami marzyłem, że umiera i w końcu w domu nastaje spokój. Niestety tak się nie stało — opowiada.
I na chwilę zawiesza głos...
— Mama zmarła nagle. Długo kaszlała, źle się czuła, ale nie było pieniędzy, że by pójść do lekarza czy kupić leki. Miałem 17 lat, gdy umarła. To była tragedia dla nas wszystkich. Ojciec nie przejął się zbytnio, dalej pił. Jak dotychczas. Rzuciłem szkołę, poszedłem do pracy, żeby kupić jakieś jedzenie dla mnie i rodzeństwa. Wkurzałem się, bo ojciec potrafił przyjść pijany i zjeść wszystko, co było w lodówce, a my nie mieliśmy co gęby włożyć. Im byłem starszy tym częściej dochodziło do kłótni między nami, a czasem do rękoczynów. Po jednej z takich kłótni ojciec wyrzucił mnie z domu, zabronił wracać, bo „mi łeb upier...”.

Najgorsza jest ta myśl...
Andrzej przez kilka miesięcy tułał się po okolicy, spał w stodołach i altankach. Kiedy nadeszły chłodniejsze dni postanowił wyjechać do Warszawy. Myślał, że duże miasto pozwoli mu na normalne życie. Stolica rozczarowała go jednak, bo wcale nie było tak łatwo o pracę. Pracował dorywczo i nie stać go było nawet na wynajęcie na mieszkania.
— Najgorsza jest ta myśl: Jestem bezdomny! Z czasem jednak człowiek pozbywa się uczuć i najważniejsze staje się to, żeby coś wypić i zapomnieć. Najtrudniej oszukać jest głód — opowiada. — Wiele razy byłem głodny. Żebrałem, grzebałem w śmietnikach, kradłem. Byłem dla ludzi nikim, śmieciem, śmierdzącym menelem. Są ludzie, którzy postrzegają bezdomnego tylko jako człowieka bez wykształcenia, alkoholika, osobę, która nigdy nie chciała pracować. To strasznie krzywdzący stereotyp. Czasem, tak jak w moim przypadku, wystarczy splot tragicznych wydarzeń, człowiek ląduje na bruku i bardzo ciężko mu się podnieść. Przez tyle lat tułaczki poznałem wiele różnych historii i wiem, że każdy może stać się bezdomnym — przekonuje.

Dostałem drugą szansę
2016 rok. Andrzej wciąż jest bezdomny. Z innymi osobami, takimi jak on, siedzieli w pustostanie, a na niebie rozbłyskiwały kolorowe fajerwerki. Był sylwester, warszawiacy witali nowy rok.
— Pomyślałem sobie, że dłużej nie chcę tak żyć — wspomina. — Zacząłem szukać pomocy w schronisku dla mężczyzn. nie było łatwo, ale zaparłem się w sobie i po jakimś roku pobytu pierwszy raz pojechałem w rodzinne strony. Odnalazłem rodzinny dom, mieszkała w nim jedna z sióstr, ojciec nie żył już kilka lat. Zapił się. Siostra miło mnie przyjęła i zaproponowała, żebym do nich wrócił. Ona z mężem prowadzi spore gospodarstwo, więc praca się znalazła — podkreśla.
I dodaje: — Mieszkam już ponad dwa lata z nimi i jestem szczęśliwy. Poznałem tu wspaniałą kobietę, planujemy ślub. Mogę powiedzieć, że w końcu żyję normalnie. Spotykam się z pozostałym rodzeństwem, razem spędzamy święta, spotykamy się na grobach. Płakać mi się chce ze szczęścia... Nikt, kto nie przeżył tego, co ja, nie wie, jak to jest. Dostałem od życia drugą szansę i nie zamierzam jej zmarnować.
Andrzej stara się wspierać osoby bezdomne czy też z problemem alkoholowym. Boleje, że ludzie mają bardzo złą opinię o osobach bezdomnych.
— Uważam, że kiedyś egoizm ludzi zemści się na nich samych. Nie wolno nam obojętnie przechodzić obok potrzebujących, bez względu na to, gdzie jesteśmy: czy w wielkim mieście, czy w małej miejscowości — przekonuje. — Nie powinniśmy szukać wymówek, że nie wypada, że nie ma co się wychylać z tą pomocą, że sami mamy mało. To nieprawda! Zawsze jest coś, czym możemy się podzielić, choćby nasze zainteresowanie i uwaga. Każdy z nas jest człowiekiem, ma swoje słabości i każdy z nas może stać się bezdomnym. Reagujmy, pomagajmy bezdomnym. Jest to trudne, ale możliwe. Ja jestem tego najlepszym przykładem.

Joanna Karzyńska
j.karzynska@gazetaolsztynska.pl


Komentarze (9) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Żony Bestie z Wścieklizną Macic #3035999 | 88.156.*.* 8 sty 2021 11:44

    wyrzucają na ulice swoich mężów - bo mąż się jej znudził .....albo znalazła sobie innego konkubenta .... albo wyrzucili go z pracy i nie może zarobić. Baby Bestie zawsze są w prawie. Powidza ze się nad nią znęcała alb molestował i facet jst załatwiony. Dziś mężczyźni Mężowie i Ojcowie nie maja żadnych praw. To jest teraz tzw. Słaba Płeć ..... a Bestie są Silne i coraz silniejsze. żadaja prawa do zabijania własnych dzieci to co im tam ...... jakiś mąż ?????

    odpowiedz na ten komentarz

  2. daj 2 zeta #3035081 | 176.221.*.* 7 sty 2021 05:49

    Podziel się z menelem swoimi pieniążkami. Plisss

    odpowiedz na ten komentarz

  3. lll #3035079 | 176.221.*.* 7 sty 2021 05:48

    Ja się podzielę - NIENAWIŚCIĄ

    odpowiedz na ten komentarz

  4. Anty Lewak #3033032 | 83.20.*.* 3 sty 2021 23:38

    Zawsze nalezy dzielić się z tymi,którzy są w gorszej sutuacji a my mamy czegoś w nadmiarze o ile nie nazywamy sie Jachira -lewacka poslanka,która oprożnila lodowke dla ubogich i bezdomnych i byla na ryle gupia, ze to nagrała i opublikowala w mediach spolecznościowych.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  5. Do Marek #3032958 | 178.42.*.* 3 sty 2021 20:27

    "Dzielenie się z innymi było czymś zakazanym"...na jakiej podstawie tak twierdzisz ...możesz wskazać przez kogo ..? ps. kto ci tych bredni naopowiadał -polecam zasadę "zanim puścisz język w taniec załóż na m...ę swą kaganiec".

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (9)