Z UWM na ratunek Świętemu

2020-12-17 14:21:33(ost. akt: 2020-12-17 14:28:07)
Na zdj. od lewej: Renata Augustyniak, Jolanta Grochowska, Renata Tandyrak i Michał Łopata

Na zdj. od lewej: Renata Augustyniak, Jolanta Grochowska, Renata Tandyrak i Michał Łopata

Autor zdjęcia: Fot. UM Wolsztyn

Nikt się nie modli do jeziora Świętego, nikt nawet za takie go nie uważa, co niestety mocno odbiło się na jego stanie. Na szczęście Święte ma przyjaciół, którzy zabrali się za jego ratowanie. Na pomoc wezwali specjalistów od jezior z UWM.
Na ratunek Jeziora Świętego pospieszyli naukowcy z Katedry Inżynierii Ochrony Wód i Mikrobiologii Środowiskowej UWM w składzie: dr hab. inż. Jolanta Grochowska, prof. UWM, kierowniczka katedry, dr hab. inż. Renata Augustyniak, dr hab. inż. Renata Tandyrak, któremu przewodził dr inż. Michał Łopata.

Jezioro Święte leży w Wielkopolsce, 5 km od Wolsztyna. Ma ok. 20 ha powierzchni i 15 m w najgłębszym miejscu. W granicach Wolsztyna znajdują się 2 jeziora – znacznie większe — Wolsztyńskiej (124 ha) i Berżyńskie (ponad 400 ha). Przepływa przez nie rzeczka Dojca zbierająca wody powierzchniowe z całego powiatu a wraz z nimi wszystko, co do nich spływa. A spływa niemało, bo okolica jest bardzo intensywnie użytkowana rolniczo. Z tego powodu wody w obu jeziorach często "zakwitają" i przez większą część lata nie nadają się do rekreacji. Gdy kąpieliska na nich są zamknięte, cały ruch przenosi się na Święte.
— Niestety kilka lat temu jego święta cierpliwość się wyczerpała i również jego wody zaczęły „kwitnąć” Raz nawet zabarwiły się na różowo. Na dodatek co jakiś czas z jeziora wydobywa się smród siarkowodoru. Te zjawiska bardzo zaniepokoiły część mieszkańców, w tym szczególnie Jakuba Lorenza, społecznika, członka Rady Miejskiej Wolsztyna. Pod jego przywództwem założyli więc Stowarzyszenie Przyjaciół Jeziora Świętego i Winnicy i w 2017 r. nakłonili władze gminy do tego, aby zleciły naukowcom z UWM zbadanie wód Świętego.

— Badania jeziora i jego zlewni prowadziliśmy w 2017 i 2018 roku – opowiada dr inż. Michał Łopata, kierownik badań i programu rekultywacji jeziora. - Okazało się, że 7 m pod taflą jeziora jego zawartość to wodny roztwór kwasu siarkowego. Jest go tam ok. 15 mg w każdym litrze wody. To bardzo dużo i to tłumaczy "zakwity" na różowo i smród.

Raport naukowców nie pozostawiał wątpliwości: jezioro jest zatrute, samo z oczyszczeniem sobie nie poradzi, trzeba rozpocząć jego rekultywację. Zaniepokoiło to mocno społeczników. Pod ich wpływem władze gminy rozpoczęły starania o pieniądze na rekultywację. Skuteczne.

Latem tego roku ratowanie Świętego zaczęło się.
— Zaordynowaliśmy mu terapię trzyetapową. Jezioro jest stratyfikowane, czyli jego wody powierzchniowe i naddenne jedynie jesienią i wiosną się ze sobą mieszają. Stąd wzięło się przydenne zaleganie siarkowodoru. Postanowiliśmy więc jednocześnie zastosować rurociąg prof. Olszewskiego i napowietrzanie. To pierwszy etap jego kuracji. Rurociąg jest po to, aby znad dna wyciągnąć wody skażone. Napowietrzanie zaś po to, aby w jego denne partie doprowadzić wody bogate w tlen.

Taki rodzaj rekultywacji to światowa nowość. Dlaczego aż dwie metody w jednym etapie? Do Świętego wpływa i wypływa strumień Pintus. Nie miesza on wód głęboko, tylko na powierzchni, więc w zasadzie ta woda, która do jeziora wpływa, wypływa po drugiej stronie i tylko po drodze „gubi” w nim zanieczyszczenia. Strumień ma za mało wody, aby wystarczyło jej na oczyszczenie całych pokładów zatrutych przydennych wód. Dlatego kortowscy naukowcy napowietrzanie musieli wzmocnić odsysaniem wód zatrutych.

Wykorzystali do tych dwóch zabiegów dwa zagłębienia w dnie. Na wlocie i wylocie Pintusa zalecili wybudowanie zastawek do regulacji przepływu wód i wysokości lustra jeziora. Od zastawki umieszczonej przy wlocie Pintusa poprowadzili elastyczną rurę do dna głęboczka. Tędy dopływa czysta, natleniona woda do jeziora.

Natomiast od drugiego głęboczka leżącego bliżej wylotu strumienia poprowadzili drugą elastyczną rurę, którą zatrute wody płyną do strumienia. Małe spiętrzenie wód jeziora spowodowało, że rurą odpływową zatruta woda przydenna zaczęła odpływać sama na skutek różnicy poziomów. Między tymi rurami biegnie szczelna 95-metrowa kurtyna na całej szerokości jeziora, która zapobiega mieszaniu się wód i odpływowi tą drugą rurą wód przechwyconych pierwszym rurociągiem. Jej górna krawędź pływa 10 m pod taflą jeziora.

— Umieszczanie tych rur i kurtyny to były dosyć skomplikowane i precyzyjne zadania. Zajmowali się tym m.in. nasi absolwenci działający już zawodowo w branży inżynierii środowiska, co nas bardzo ucieszyło — dodaje dr Łopata.
Drugi etap, który zaczął się tej jesieni zaraz po zatopieniu rur i kurtyny to zarybianie jeziora rybami drapieżnymi – szczupakami, sandaczami i boleniami, które zmniejszą populację ryb roślinożernych. Ryby spokojnego żeru penetrując dno wzbijają osady przydenne utrudniając ich odkładanie się. Zarybianie będzie trwać 4 lata z rzędu. A ile lat odsysanie wód i napowietrzanie?
— Jesteśmy zdania, że już zawsze — twierdzą kortowscy naukowcy.
Trzecim etapem będzie chemiczna neutralizacja osadów przydennych. Do wody dodany zostanie specjalny koagulant, który zwiąże związki biogenne w substancje nierozpuszczalne w wodzie i w Świętym już pozostaną na zawsze. Ten etap zacznie się po przeprowadzeniu kolejnych badań jeziora.
uwm.edu.pl, Lech Kryszałowicz

Więcej informacji o naszym uniwersytecie: >>> kliknij tutaj.


Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl