Ola, nasz "MasterChef" z Giżycka
2020-12-11 19:07:55(ost. akt: 2020-12-11 15:13:58)
Aleksandra Juszkiewicz wygrała program „MasterChef”. Wymagających jurorów zachwyciła, eksperymentując z przepisami kuchni regionalnej. Serce kieruje ekolożkę z Giżycka ku ziołom i roślinom. Nie brakuje ich też w wydanej przez nią książce kucharskiej.
— O pieniądze będące wygraną nie pytam, ale to, że ma pani już książkę, której wydanie możliwe było dzięki tytułowi „MasterChefa”, wiem…
— Tak, książka dotarła do mnie w poniedziałek o 7 rano prosto z drukarni, dostałam egzemplarz dla siebie i do studia „Dzień dobry TVN”.
— Tak, książka dotarła do mnie w poniedziałek o 7 rano prosto z drukarni, dostałam egzemplarz dla siebie i do studia „Dzień dobry TVN”.
— I co jest fajniejsze? Zdobyć tytuł czy wydać własną książkę kucharską?
— Trudno to porównać (śmiech). Ale książkę nazywam swoim dzieckiem i jestem z niej bardzo dumna. To jest uczucie nie do opisania. Szczególnie przez osobę, która nigdy nie myślała, że napisze własną książkę kucharską… Szybciej spodziewałabym się, że zostanę autorką książki o swoich podróżach. Jeśli chodzi z kolei o wygraną w programie, to wiąże się ona z całą masą różnych przywilejów, co jest bardzo przyjemne. Bardzo miłe było też to, że kiedy pojawiłam się w programie „Dzień dobry TVN” kolejnego dnia po emisji finałowego odcinka, wszyscy w studio bardzo zainteresowali się moją książką, prosili o autografy… To zresztą zabawne, że podpisywałam książkę, której nie miałam nawet czasu przejrzeć!
— Trudno to porównać (śmiech). Ale książkę nazywam swoim dzieckiem i jestem z niej bardzo dumna. To jest uczucie nie do opisania. Szczególnie przez osobę, która nigdy nie myślała, że napisze własną książkę kucharską… Szybciej spodziewałabym się, że zostanę autorką książki o swoich podróżach. Jeśli chodzi z kolei o wygraną w programie, to wiąże się ona z całą masą różnych przywilejów, co jest bardzo przyjemne. Bardzo miłe było też to, że kiedy pojawiłam się w programie „Dzień dobry TVN” kolejnego dnia po emisji finałowego odcinka, wszyscy w studio bardzo zainteresowali się moją książką, prosili o autografy… To zresztą zabawne, że podpisywałam książkę, której nie miałam nawet czasu przejrzeć!
— A ci, którzy do niej zajrzą, co znajdą?
— Postawiłam sobie za cel, by pokazać i wypromować naszą lokalną kuchnię. Żyjemy w czasach, w których rynek jest przesycony — także rynek gastronomiczny. Uważam jednak, że nasza kuchnia warmińska, mazurska, staropruska, kresowa nie jest dobrze znana ludziom w Polsce. Postawiłam więc na przepisy, które wykorzystuje się w mojej rodzinie od pokoleń. Nieprzypadkowo jest tam też cały rozdział poświęcony rybom, tak charakterystycznym dla naszego regionu. Kotlety rybne z płotek to przepis nawiązujący do moich wspomnień z dzieciństwa, kiedy to dziadek łowił ryby, a babcia, kiedy nie chciało się jej już dalej smażyć płotek, robiła z nich kotlety. Wśród przepisów jest też ten na moje ukochane okonie – smażone i dopiekane w piwie. Jest ukłon w stronę ziemniaka, królewskiej polskiej bulwy. Rozkładam na czynniki pierwsze królika, który jest bardzo zdrowy, a o którym zapomniano, odkąd tani drób go wyparł. W książce zamieszczam przepisy wykorzystujące każdą jego część. Udało mi się zawrzeć też przepisy związane z moją pasją, jaką są zioła i rośliny. Są więc przepisy na herbaty o różnych właściwościach, są powidła z dzikiej róży, jest zupa z pokrzywy majowej. Myślę, że ta książka jest zwieńczeniem mojej historii w kuchni i naszego warmińsko-mazurskiego dziedzictwa kulinarnego, choć pojawiają się też przepisy na dania tradycyjne dla całej Polski.
— Postawiłam sobie za cel, by pokazać i wypromować naszą lokalną kuchnię. Żyjemy w czasach, w których rynek jest przesycony — także rynek gastronomiczny. Uważam jednak, że nasza kuchnia warmińska, mazurska, staropruska, kresowa nie jest dobrze znana ludziom w Polsce. Postawiłam więc na przepisy, które wykorzystuje się w mojej rodzinie od pokoleń. Nieprzypadkowo jest tam też cały rozdział poświęcony rybom, tak charakterystycznym dla naszego regionu. Kotlety rybne z płotek to przepis nawiązujący do moich wspomnień z dzieciństwa, kiedy to dziadek łowił ryby, a babcia, kiedy nie chciało się jej już dalej smażyć płotek, robiła z nich kotlety. Wśród przepisów jest też ten na moje ukochane okonie – smażone i dopiekane w piwie. Jest ukłon w stronę ziemniaka, królewskiej polskiej bulwy. Rozkładam na czynniki pierwsze królika, który jest bardzo zdrowy, a o którym zapomniano, odkąd tani drób go wyparł. W książce zamieszczam przepisy wykorzystujące każdą jego część. Udało mi się zawrzeć też przepisy związane z moją pasją, jaką są zioła i rośliny. Są więc przepisy na herbaty o różnych właściwościach, są powidła z dzikiej róży, jest zupa z pokrzywy majowej. Myślę, że ta książka jest zwieńczeniem mojej historii w kuchni i naszego warmińsko-mazurskiego dziedzictwa kulinarnego, choć pojawiają się też przepisy na dania tradycyjne dla całej Polski.
— Tytuł „MasterChefa” to odpowiedzialność?
[...]
Czytaj e-wydanie
To tylko fragment artykułu. Cały przeczytasz w piątkowym (11 grudnia) wydaniu Gazety Olsztyńskiej
Aby go przeczytać kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Stary dziad #3019644 | 72.229.*.* 12 gru 2020 15:25
A kiedy bedzie organizowany konkurs zlotej wary na Patelnia Masters ?
Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz
zZZ #3019478 | 188.146.*.* 12 gru 2020 06:10
Ta pani odpadła z programu, po czym wróciła... Dziwne to wszystko i raczej niezbyt uczciwe wobec innych uczestników którzy ją pokonali w zadaniach eliminacyjnych. Śmierdzi to na kilometr.
Ocena komentarza: warty uwagi (11) odpowiedz na ten komentarz
ja #3019430 | 88.156.*.* 11 gru 2020 21:28
No bardzo fajnie. Tylko co tam robi ta Pani z kłakami, które wpadają do rosołu i innych potraw !!!
Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz