Zamieni ring na klatkę? Opalach wkrótce zadebiutuje w MMA

2020-12-09 08:23:16(ost. akt: 2020-12-09 08:57:20)

Autor zdjęcia: Konrad Poświata

SPORTY WALKI || Rząd ostatnio kazał się „przebranżawiać”. Słowa o tym do siebie wziął najwyraźniej Przemysław Opalach. Najwyżej notowany pięściarz zawodowy z Olsztyna pod koniec stycznia zadebiutuje w formule MMA. — Fajerwerków nie zabraknie — zapowiada.
— Mijający właśnie rok był dla mnie jak rollercoaster — przyznaje popularny „Spartan”. — Wraz z moim teamem mieliśmy wiele planów w boksie. I to dość ciekawych, bo zapowiadały się solidne walki z, co równie ważne, solidną wypłatą. Gale, na których miałem wystąpić, nie doszły jednak do skutku z powodu obecnych, „wirusowych” realiów — dodaje olsztynianin.

Przyznając jednocześnie, że były i dobre strony owego „przestoju”. Dzięki niemu mógł — wreszcie — więcej czasu poświęcić najbliższym, a także doglądać budowy domu pod Olsztynem, do którego niedawno się przeprowadził.

Głód rywalizacji dał jednak o sobie znać. Chwilowy przestój w karierze bokserskiej sprawił, że Opalach wziął się za coś, czego jeszcze niedawno ani zbytnio nie rozumiał, ani nawet rozumieć nie chciał. Od lat z dystansem podchodził bowiem do formuły mieszanych sztuk walki. — Walka w parterze? To nie dla mnie — przekonywał jeszcze rok temu. Czasy się zmieniły. Zmienił się i jego pogląd na MMA.

— Nie mogę powiedzieć, że myślałem o spróbowaniu w tym swych sił od dłuższego czasu. To była kwestia chwili. Dostałem telefon z bardzo przyzwoitą ofertą i... po prostu ją przyjąłem — wspomina olsztyński wojownik.

„Małe” rękawice, w których zazwyczaj walczy się w klatkach, miał na sobie ostatnio blisko 5 lat temu. Czasu na nadrobienie zaległości nie będzie zbyt wiele. Przed kamerami telewizyjnymi, w nowej odsłonie, przyjdzie zaprezentować się Opalachowi już w ostatnich dniach stycznia.

— Nie chcę jeszcze podawać jaka i u jakiego promotora to dokładnie będzie gala. To działka dla organizatorów, którzy chcą wszystko, łącznie z oficjalnym plakatem, pokazać kibicom niewiele przed świętami. Moją rolą będzie dać z siebie wszystko — kontruje nasze pytanie olsztynianin. Zapytaliśmy także o najbliższego rywala.

— Szczerze? Zawalczę z każdym, kogo mi wyznaczą. Podczas rozmowy z organizatorem uzgodniliśmy jednak, że nie będzie to nikt z polskiej zapaśniczej czołówki. Bójki w stójce się nie obawiam, natomiast czasu na naukę technik parterowych, zapasów, nie będę miał zbyt wiele. W międzyczasie przecież jeszcze Boże Narodzenie — mówi Opalach, za którym pierwsze treningi m.in. z Robertem Nowakowskim. Wkrótce jego „parterowy” sztab szkoleniowy się wzmocni jeszcze bardziej.

— Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by być w najlepszej możliwej formie. Fajerwerków nie zabraknie. Już nie mogę się doczekać — podsumowuje były czempion IBF International i WBC Baltic oraz ex-mistrz świata federacji WBF w kategorii superśredniej.

Poza amatorskimi walkami w boksie, K-1 czy muay thai, Przemysław Opalach stoczył dotychczas 31 zawodowych pojedynków. 28 z nich zakończył zwycięstwem, 23-krotnie rozprawiając się z rywalami przed czasem. Ostatni raz między liny wyszedł 8 listopada 2019 roku w Niemczech, kiedy to nie dał najmniejszych szans Benjaminowi Skenderowi.

Warto także nadmienić, że olsztyński wojownik znany jest nie tylko z twardych pięści, ale i... miękkiego serca. Wraz z utworzonym przez niego Stowarzyszeniem Sportów Walki "Wilki Olsztyn", umożliwiał bezpłatne treningi dzieciom z potrzebujących rodzin. Od lat stara się wcielać w życie hasło: "walcz na ringu, nie na ulicy". Wraz z "Wojownikami uśmiechu" organizował także np. dla podopiecznych domów dziecka koncerty charytatywne, imprezy świąteczne itp.

Kamil Kierzkowski