Pokaże Żuławy okiem wiedźmy [ZDJĘCIA]

2020-12-13 08:00:00(ost. akt: 2020-12-12 09:02:31)

Autor zdjęcia: Ryszard Biel

Wszyscy słyszeliśmy legendy o świętokrzyskich czarownicach. Okazuje się, że jedna z nich, i to niezwykle utalentowana, przyleciała do Elbląga. Poznajcie Alicję Król, artystkę, która w żuławskim krajobrazie zakochała się od pierwszego wejrzenia.

— Pochodzisz z daleka, jak się tu znalazłaś?
— Może się wydawać, że Elbląg, w życiorysie kogoś, kto pochodzi z Ostrowca Świętokrzyskiego, nie jest po drodze, ale ja lubię wyznaczać sobie cele, obierać różne kierunki i każdy etap mojego życia zdaje się być związany z konkretnym miejscem. Na mojej mapie pojawił się też w końcu Elbląg.

Zaczynając jednak od początku — dzieciństwo i dorastanie to Ostrowiec Świętokrzyski, już wtedy zaczęłam interesować się plastyką. W moim mieście nie było jednak miejsca, w którym mogłabym się kształcić dalej w tym kierunku, chociaż to ostrowiecki artysta Zbigniew Sawaryn pokazał mi podstawy warsztatu artystycznego. To on przygotowywał mnie też pod kątem egzaminu wstępnego do liceum plastycznego w Kielcach. Zaraz po gimnazjum właśnie tam się przeniosłam i będąc już uczennicą nowej szkoły, zajęłam się, w ramach specjalizacji, tkaniną artystyczną, co wkrótce okaże się jednym z kluczowych momentów związanych z moim pojawieniem się w Elblągu i tym, dlaczego tutejszy krajobraz tak mnie inspiruje.

Pochwalę się i powiem, że na zakończenie liceum stworzyłam w ramach pracy dyplomowej gobelin większy od siebie! Może nie jestem zbyt wysoka, ale miło było własnoręcznie tworzyć coś, co mnie "przerasta".

Tuż przed czasem studiów w Częstochowie poznałam chłopaka z Żuław, połączyła nas wspólna pasja — miłość do gier komputerowych. Nasz związek się rozwijał, a my zastanawialiśmy się ciągle, gdzie właściwie chcielibyśmy zamieszkać. Oboje czuliśmy, że Częstochowa, mimo swoich zalet, to jeszcze nie to, a ja szukałam nowych wyzwań, zainteresowań, widoków i inspiracji.

— I tak znaleźliście się w Elblągu. Ale co z tymi gobelinami?
— Podczas ich tkania, kiedy prowadzi się wątek przez osnowę, idzie on poziomo. Ta technika sugeruje bardzo często płaskie przestrzenie… a jak przyjechałam do Elbląga, to właśnie o nich przypomniał mi okoliczny krajobraz, którym się po prostu zachwyciłam. Pasiaste tkaniny, które znałam wcześniej, odnalazłam właśnie w żuławskim krajobrazie. To mnie zafascynowało!

Poza tym Elbląg jest bardzo zielony, są tramwaje nadające klimatu, a samo miasto jest średniej wielkości, co odpowiada moim potrzebom, więc muszę przyznać, że bardzo mi się tutaj podoba. A gdybym chciała uciec od zgiełku nawet tego niedużego miasta, to niedaleko czekają na mnie piękne i dzikie widoki, które nie tylko inspirują, ale i pozwalają się wyciszyć.

— Jesteś jedną z trójki laureatów stypendium artystycznego Elbląskiego Towarzystwa Kulturalnego. Z tego, co wiem, pomoże ci ono zrealizować naprawdę ciekawy projekt. Żuławy okiem wiedźmy? Skąd taki pomysł?
— A kto spotykał się na Łysej Górze? Sporo mówi się przecież o świętokrzyskich czarownicach. Chcę więc pokazać jak ja, pochodząc stamtąd, postrzegam tutejszą okolicę.

Moja fascynacja Żuławami zaczęła się rodzić jeszcze zanim zamieszkałam w Elblągu, bo już po pierwszych wizytach tutaj, zachwycałam się okolicznymi krajobrazami i nie tylko one mnie poruszyły. Co jeszcze? Mewy! Cały czas wydawało mi się, że mewy są tylko na plaży, a tu widuję je codziennie za oknem! Kiedy zobaczyłam je w mieście, od razu poczułam taki romantyczny zachwyt.

Któregoś dnia usłyszałam dziwny hałas, wyjrzałam na zewnątrz i zobaczyłam walczące z mewami gołębie. Na trawniku za moim oknem tworzyło się kłębowisko ptaków, a ten motyw już wcześniej pojawiał się w moich pracach. Zaczęłam więc robić zdjęcia, które znalazły się wśród moich inspiracji.

A tych trochę już było, bo projekt kiełkował w mojej głowie już wcześniej. Kiedy więc zobaczyłam informację o naborze do stypendium Elbląskiego Towarzystwa Kulturalnego, swoje pomysły musiałam po prostu ubrać w słowa i zapisać je we wniosku. I udało się, a teraz mam oficjalną mobilizację do tego, by powstał projekt, w którym mogę się całkowicie wypowiedzieć.

Całość skupi się wokół fotografii, grafiki cyfrowej i malarstwa. Moje najlepsze zdjęcia pozostaną w swojej oryginalnej formie. Inne, których przekaz chcę bardziej dopowiedzieć, albo wręcz przeciwnie — rozmyć — przedstawię w formie grafiki cyfrowej, a te wszystkie perełki i hasła klucze, które są dla mnie bardzo ważne i stanowią prawdziwą esencję, wyrażę za pomocą pędzla.

Mam nadzieję, że w przyszłym roku, gdy już projekt będzie skończony, pojawi się możliwość zorganizowania stacjonarnej wystawy, podczas której będę mogła spotkać się z odbiorcami. Na tę chwilę, mam jedynie pewność, że „Żuławy okiem wiedźmy” będzie można zobaczyć w wersji on-line.

— W notce biograficznej przygotowanej przez Elbląskie Towarzystwo Kulturalne piszesz, że z zamiłowania jesteś arcyleniem. Trudno mi w to uwierzyć, gdy widzę, ile masz tutaj swoich prac.
— To chyba taki trochę chwyt marketingowy i kokieteria… Chociaż muszę przyznać, że może mieć na to wpływ mój wieczorny szczyt aktywności twórczej i umysłowej. Lubię i muszę, by funkcjonować na najwyższych obrotach, pospać sobie do 9, czy 10. Tak naprawdę jednak osoby, które mnie znają, lub ze mną pracowały, wiedzą, że wkładam w to, co robię całą energię i potrafię w godzinach skupienia, oddać się temu całkowicie.

Teraz godzę pracę na etacie, chociaż nadal związaną ze sztuką, z własną działalnością artystyczną. Dodatkowo uczę jeszcze rysunku i projektuję grafiki na zlecenie. Ostatnio mam więc bardzo napięty terminarz i rzadko zdarzają się takie romantyczne momenty, kiedy siadam w swojej samotni i zapominam się w całości w sztuce.

Mimo wszystko jestem bardzo aktywna, staram się mieć otwarty umysł i w międzyczasie, w tym biegu, chłonąć to, co mnie inspiruje — robię dużo zdjęć i zapisuję pomysły w szkicownikach. Swoją drogą, szkicownik jest fantastyczną formą wyrazu, którego narracja, pokazuje, jak sami się zmieniamy. Są w nim po prostu zapiski i plany dotyczące kolejnych projektów, ale nic nie jest ugłaskane, co nadaje mu specyficznej, świeżej energii.

— A co najbardziej stymuluje twój artystyczny zmysł?
— Staram się łączyć elementy natury, życia i mojego otoczenia, a to, że lubię długo spać, sprawia, że sny są dla mnie bardzo ważne. Ciekawe jest dla mnie, w jaki sposób, mój mózg w trakcie snu układa własnymi klockami to, co spotkało mnie na jawie. Bywa, że na bazie tego, co zobaczę, gdy śnię, powstają bardzo zaskakujące prace.

Inspirują mnie też gry komputerowe, które też często dotykają właśnie tej fantastycznej sfery.

— Jak myślisz, Elbląg to przystanek na dłużej, czy poszukiwania idealnego do życia miejsca jeszcze się nie zakończyły?
— Na tę chwilę jestem bardzo zadowolona z Elbląga. Dobrze mi się tutaj mieszka, nawiązałam przyjaźnie, odnalazłam spokój i stabilizację. Wydaje mi się, że wyjadę stąd, gdy przejdę na emeryturę i wpadnę na to, by przenieść się na przykład na Hawaje.

Obecnie jestem prawdziwą mieszkanką-sadzonką. Może nie rodowitą, ale na pewno czuję się elblążanką.

Kamila Kornacka
k.kornacka@dziennikelblaski.pl


Czytaj e-wydanie
Dziennik Elbląski zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl



Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. er ce #3019817 | 79.186.*.* 13 gru 2020 08:33

    Miłe opinie o naszym pięknym mieście.Polecam miejscowym malkontentom.

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz