Kot a pandemia

2020-12-12 12:00:00(ost. akt: 2020-12-11 12:51:11)

Autor zdjęcia: Pixabay.com

Czekamy na Wasze listy. Piszcie do nas o tym, co Was denerwuje, cieszy, złości, za czym tęsknicie. Czekamy na Wasze opinie, sugestie, wspomnienia. W razie potrzeby będziemy interweniować w Waszych sprawach lub opiszemy Waszą historię. Czekamy na Wasze historie: dzialdowo@gazetaolsztynska.pl lub 13-100 Nidzica, Plac Wolności 3.
Dzień 17 listopada rozpoczął się dla mnie typowo, praca później spacer z limitem 10 tys. kroków. Tym razem na zrealizowanie tego limitu pojechaliśmy z żoną do lasu. Samochód zostawiliśmy w lesie na oznaczonym parkingu przy drodze Rutkowice-Płośnica. Podczas spaceru usłyszeliśmy głośny sygnał samochodowy. Stwierdziliśmy, że dobiega z okolicy postoju, na którym zaparkowaliśmy samochód. Natychmiast udaliśmy się w tym kierunku. Po dotarciu na miejsce zobaczyliśmy dwie olbrzymie ciężarówki, z których jedna załadowana była drewnem, druga pusta. Ustawiały się do przeładunku drewna z jednej posiadającej dźwig na drugą pustą. W tym momencie moglibyśmy opuścić nasze miejsce postoju, pod warunkiem wstrzymania manewrów tymi samochodami. Kierowcy jednak dalej manewrowali, nie reagując na moje prośby, aby nas przepuścili. W tych warunkach jedynym wyjściem było poszukanie innej drogi wyjazdu. Po długich wojażach i manewrach, podrapaniu samochodu udało się wyjechać na drogę Lidzbark-Działdowo (544).

Było już ciemno, rosił deszcz, widoczność marna, więc jechaliśmy powoli. Po minięciu wsi Wysoka jest dosyć stromy podjazd, dojeżdżając do szczytu tej górki pojawił się przed nami wielki samochód ciężarowy, który wyprzedzał samochód osobowy pod górę i na ciągłych liniach. Żona w ostatniej chwili odbiła w prawo i znalazła się na asfaltowym zjeździe na pole, po czym skręciła w lewo i znów była na drodze. Taki cud mógł się udać tylko w warunkach pędzącej ciężarówki i wolno jadącego samochodu z przeciwka, dlatego nie zderzyliśmy się z ciężarówką lub nie znaleźliśmy się w rowie.

Po tym zdarzeniu bez słów wiedzieliśmy, że uniknęliśmy śmierci lub ciężkiego kalectwa. W takim nastroju wróciliśmy do domu. Po chwili odezwał się mój telefon, którego nie miałem ze sobą. Po raz wtóry dzwoniła wnuczka Łucja, która prosiła, żebym natychmiast przyjechał na stację paliw, na której znajdował się kot, którego uderzył samochód ciężarowy. Nie mogłem odmówić, choć mój stan był taki, że sam powinienem uzyskać pomoc lekarską. Zastałem mocno poturbowanego kota. Zaaplikowałem leki przeciwbólowe i wzmacniające, tylko ze względu na wnuczkę, bo nie wierzyłem, że kota można uratować. Zawiozłem go do lecznicy z myślą, że do rana nie przeżyje, po czym wnuczka zabrała go do swojego domu. Rano dowiaduję się, że przeżył.

Po terapii przeprowadzonej przez wieloosobowy zespół lekarsko-weterynaryjny włącznie z panią Anną Giesek, kot żyje i ma się coraz lepiej. W tym momencie powstał problem, gdzie mam znaleźć dom dla kota, u wnuczki zostawić go nie można, gdyż ma psa adoptowanego ze schroniska, a dorosły pies z dorosłym kotem, żyje jak w znanym przysłowiu. Pozostało jedynie jedno rozwiązanie, przyjąć go do naszego domu. Tak też się stało. Po jednym dniu jego pobytu odczułem, że w domu zrobiło się cieplej, przytulniej, nawet zdrowiej.

Po przeanalizowaniu historii tego dnia doszedłem do kilku wniosków z którymi chciałbym się z Państwem podzielić. O to one:
Po pierwsze, trzeba zwracać uwagę na kierowców ciężarówek nie tylko na drodze, ale przy każdej okazji. Mamy przecież wśród naszych znajomych i bliskich ludzi zajmujących się tą profesją i należałoby przy każdej nadarzającej się okazji zwracać im uwagę, żeby uważali na braci mniejszych na drodze. Jest to problem na tyle istotny, ze jest opisany nawet w Biblii. Powinni zrozumieć, że nie są jedynymi uczestnikami dróg i parkingów, a często zachowują się jakby byli.
Po drugie, w każdych okolicznościach nawet w najbardziej ponurych dniach można znaleźć trochę radości, tylko trzeba się o to postarać. Dla mnie opisywany dzień rozpoczął się fatalnie, a skończył radośnie. To był przypadek, na którym skupiłem swoją uwagę, reszta potoczyła się już sama.
Po, trzecie zwierzęta mogą fascynować, wypełniać pustkę, wyciągać na spacery itp.

Koty mają jeszcze jedną ważną cechę, emitują jony pozytywne. Jony te tworzą siatkę na ciele ludzkim będącą pierwszą linią obrony przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi. Im siatka jest gęstsza tym odporność wyższa. Dawniej takimi emitentami tych jonów były woskowe świece, kominki, piece kaflowe, gałązki sosny, kadzidła. Dziś opalamy nasze domy kaloryferami, palimy papierosy, a one emitują jony negatywne, rozrzedzające tę siatkę, tym samym obniżają odporność, również na COVID-19.

Po czwarte, brak szacunku do ludzi, wykonywanego zawodu zawsze rodzi złe rezultaty w postaci produkcji złych: towarów, usług, zachowań nawet tragedii. Najgorsze jest to, że tacy ludzie uważają, że nie robią nic złego, groźnego, oni się spieszą, bo chcą zarobić, być wcześniej w domu itp. To ich święte prawo pod warunkiem, że nie robią tego cudzym kosztem. Takimi zapewne są kierowcy ciężarówek, począwszy od tych z lasu, poprzez tych z drogi 544 do potrąconego kota przy stacji paliw.

Po piąte, dziś podczas panującej pandemii powinniśmy się zabezpieczać w każdy możliwy sposób przed zarażeniem. Następnym nakazem jest podnoszenie naszej odporności w sposób nam dostępny. Koty i lasy sosnowe, unikanie stresów mogą się do tego przyczynić.

Władysław Kubiński


Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Tusia #3020103 | 10.10.*.* 14 gru 2020 06:51

    Dwie olbrzymie ciężarówki, to jakaś paranoja przypisana amerykańskim kolosom.

    odpowiedz na ten komentarz