Nie igrajmy ze zdrowiem Polaków

2020-12-04 11:00:00(ost. akt: 2020-12-04 11:31:02)
W Polsce co roku wybucha od kilkunastu do kilkudziesięciu pożarów (a tak naprawdę celowych podpaleń) dzikich zazwyczaj, istniejących bez wszystkich wymaganych zgód składowisk, wysypisk trujących i niebezpiecznych odpadów i śmieci. Skutkuje to uwalnianiem się do atmosfery między innymi: metali ciężkich, tlenku węgla, tlenek azotu.
To smutne i niepokojące zjawisko znacząco wpływa na pogorszenie stanu powietrza w Polsce, a co za tym idzie — zdrowia Polaków. Po eskalacji podpaleń wysypisk i składowisk śmieci oraz odpadów niebezpiecznych w 2018 r. nasz rząd podjął działania mające na celu skuteczną redukcję tego procederu.
Zwiększono sankcje karne nawet do 25 lat więzienia dla sprawców tego typu działań. Wojewódzkie Inspekcje Ochrony Środowiska "uzbrojono” w kolejne uprawnienia tzn. prowadzenie kontroli przez całą dobę. Dodano możliwość tworzenia grup interwencyjno-wyjazdowych do trudnych zadań. Nie bez znaczenia dla skuteczności działań inspekcji pozostaje fakt zwiększonych kar finansowych nakładanych przez inspekcje: od 10 do 100 tysięcy złotych wraz z możliwością nadania jej rygoru natychmiastowej wykonalności. Niestety ten niebezpieczny proceder powrócił w tym roku pośrednio za sprawą ustawy antykryzysowej. Jednak głównym ,,sprawcą” śmieciowego/odpadowego ognia jest to, że składowanie odpadów w Polsce się zwyczajnie opłaca, gdyż jest tańsze niż w innych krajach.

Dokładając do tego załamanie się rynku odpadów w Chinach (kraj ten wstrzymał ich import w 2018 r.), dynamika importu śmieci do Polski nabiera impetu. Śmieci/odpady to złoty biznes. Szczególnie wtedy, gdy "utylizuje" się je za pomocą między innymi podpaleń...
Do Polski przybywają śmieci i odpady głównie zza Odry (tak, tak... Niemcy otwierają stawkę), Wielkiej Brytanii, Włoch, Szwecji, ale nawet z Afryki. I tak na przykład:

w 2018 roku do Polski wwieziono 434 tysięcy ton śmieci — oczywiście według oficjalnych źródeł. Połowę dostarczył sąsiad za Odry, a około 25 procent pochodziło z Anglii, Włoch i Szwecji.

Ten złoty biznes trwa w najlepsze, gdyż wszyscy na nim zarabiają: firmy, które importują odpady do nas ze względu na niższe stawki składowania oraz nasze krajowe podmioty, które są odbiorcą odpadów i śmieci.

Jedynym tracącym na tych transakcjach w sposób trudny do wyliczenia (choroby, skażenie środowiska) jest Polska i Polacy. Rodzimi "przedsiębiorcy śmieciowi” korzystają cały czas z jeszcze niestety występującej ułomności kontroli organów ku temu przeznaczonych. Utylizacja odpadów w wykonaniu tych ,,firm” to często grzebanie odpadów w ziemi, topienie śmieci w wyrobiskach pożwirowych, składowanie ich w starych opuszczonych halach i magazynach i... wspominane na wstępie podpalanie, które pozwala "zaoszczędzić" nawet kilka milionów złotych. To właśnie tej wysokości kwoty determinują tę dziką utylizację będącą dziełem podpalaczy znad Wisły.

Nie możemy dopuścić, aby Polska stała się zamiennikiem Chin, oczywiście zachowując proporcje i skalę (Chiny importowały 600 tys. ton odpadów miesięcznie!!!). Należy zwrócić uwagę, że — jak na skalę procederu — przed polskim sądami rocznie toczy się tylko kilka postępowań dotyczących nielegalnie składowanych, utylizowanych śmieci i odpadów. To wynik traktowania przez nasze organy ścigania po macoszemu przestępstw przeciwko środowisku.

A szkoda, gdyż na przykładzie Wielkiej Brytanii widać czego dotykamy. Już kilka lat temu szef brytyjskiej agencji ochrony środowiska (EA) James Bevan ostrzegał, że przestępstwa związane z odpadami mogą osiągać rozmiary porównywalne z handlem narkotykami. Walka z tym niebezpiecznym zjawiskiem to koszt około 1 miliarda funtów rocznie dla Zjednoczonego Królestwa.

Nie oczekuję nawet przybliżonej wysokości wydatków w naszym kraju, jednak zauważmy ile milionów (i słusznie) wydajemy na wymianę starych kotłów grzewczych w budynkach jednorodzinnych, więc likwidacja nielegalnych i nielegalnie podpalanych wysypisk i składowisk odpadów to pośrednio przecież likwidacja tysięcy starych kotłów grzewczych.

Jeśli wierzyć Europejskiej Agencji Środowiska to Polska jest najbardziej zanieczyszczonym krajem Unii. Rocznie z powodu pyłu w powietrzu w UE umiera 379 tysięcy osób. Co ósma jest z Polski...

W polskim powietrzu jest także największa ilość benzo(a)pirenu, która to substancja odpowiada za powstawanie nowotworów. Wydziela się ona podczas spalania toksycznych odpadów i śmieci. To nie jest tak, że zielona energia i jej zwiększony procentowy udział rozwiąże problem tego czynnika w powietrzu. Koniecznością jest ograniczenia ,,utylizacji” odpadów/śmieci poprzez dzikie i nielegalne spalanie jak i rzetelne analiza i ocena projektowanych nowoczesnych spalarni, które powoli stają się nieodłącznym elementem miejskiego krajobrazu.


Piotr Dziadul