"Świąteczny Jarmark Gazety Olsztyńskiej", czyli nasze pod choinkę
2020-11-23 14:01:55(ost. akt: 2020-11-23 13:43:26)
Manufaktura Sztuki to miejsce pachnące tradycją, kolorami i wielkim sercem ludzi, którzy je prowadzą. — Kiedyś ogłosiliśmy konkurs: kto znajdzie u nas coś chińskiego, będzie mógł sobie to wziąć. Nikt nic nie znalazł — śmieją się.
A gdy ktoś u państwa kupi niewiennego kogucika? Ludową pocieszkę? Przyjdzie do domu postawi na półce i dopiero wtedy się dowie, że kłobuka do domu sprowadził? Jak ten psocić zacznie, bić talerze, trzaskać drzwiami i okna otwierać? — pytam Waldemara Majchra przypatrując się rzeźbionym i słomianym, charakterystycznie roztrzepanym kogutom w jego galerii mieszczącej się samym sercu Olsztyna — u stóp Wysokiej Bramy.
Czuję się tam jak dziecko w sklepie z cukierkami. Gdzie nie spojrzę, tam chcę wyciągnąć ręce. U stóp kładzie mi się drewniany jeż, nad głową bezszelestnie przelatuje sowa. A wszystko to zrobione z wielkim smakiem.
— Razem z żoną zawsze opowiadamy historię znajdujących się u nas przedmiotów, znamy każdą legendę. Każda rzecz ma swoją duszę i opowieść — zastrzega Waldemar Majcher. — Ostrzegamy również przed kłobukami, nikogo nie wpuścimy na minę — śmieje się.
— Razem z żoną zawsze opowiadamy historię znajdujących się u nas przedmiotów, znamy każdą legendę. Każda rzecz ma swoją duszę i opowieść — zastrzega Waldemar Majcher. — Ostrzegamy również przed kłobukami, nikogo nie wpuścimy na minę — śmieje się.
Potakuję z uśmiechem, bo nie każdy przecież musi wiedzieć, że taki ptaszek rodem z warmińskiego kurnika w wierzeniach słowiańskich może być demonem opiekującym się dobytkiem i ogniskiem domowym. Utożsamiany z duszą martwego płodu przybierał najczęściej postać zmokłej kury. Od Majchrów wychodzi się bogatszym nie tylko w zrobione pięknie, z wielkim kunsztem i sercem przedmioty, ale również wiedzą o nich.
Waldemar Majcher, właściciel staromiejskiej galerii, od lat zajmuje się wraz z żoną sztuką ludową. Ona maluje, on jest uznanym ceramikiem, maluje też na szkle. Przed laty wystawiał w USA i Kanadzie. Otwarcie przed pięcioma laty Manufaktury Sztuki było przysłowiową wisienką na torcie ich artystycznej działalności. Zaprosili do współpracy swoich przyjaciół ze Stowarzyszenia Twórców Ludowych. To elitarne pod względem jakości prac grono.
— Wszyscy z najwyższymi certyfikatami, a ich emerytury często i tak są głodowe. Wystawiamy ich prace, a dając minimalne narzuty, chcemy w ten sposób ich wspierać — opowiada.
— Wszyscy z najwyższymi certyfikatami, a ich emerytury często i tak są głodowe. Wystawiamy ich prace, a dając minimalne narzuty, chcemy w ten sposób ich wspierać — opowiada.
Małżeństwo każdego prezentującego w ich galerii zna osobiście. Pytam o słomiane bombki — małe czarownice, które kupiłam u nich w tamtym roku.
— To prace Babci Słomki z Lubelszczyzny. Babcia Słomka ma ponad 90 lat, aktywnie wyplata, w międzyczasie „składając” wiersze. Ona nie pisze, ona mówi, że je łapie i składa — opowiada pan Waldemar, a ja cieszę się, że moją choinkę i w tym roku przyozdobią wiedźmy-poetki. — A te figurki są Bogusi Leśniak. Wszystkie powstały hen na Makowej Górze.
— To prace Babci Słomki z Lubelszczyzny. Babcia Słomka ma ponad 90 lat, aktywnie wyplata, w międzyczasie „składając” wiersze. Ona nie pisze, ona mówi, że je łapie i składa — opowiada pan Waldemar, a ja cieszę się, że moją choinkę i w tym roku przyozdobią wiedźmy-poetki. — A te figurki są Bogusi Leśniak. Wszystkie powstały hen na Makowej Górze.
Nie sposób nie przyznać, że opowieść o rzeźbiarce pracującej w drodze na beskidzkie szczyty również pobudza wyobraźnię.
Moją uwagę zwraca zastawa stołowa malowane w tradycyjne warmińskie wzory.
— To oryginalne wzory z czepców warmińskich. Panny, wychodząc za mąż, dostawały taki czepiec w posagu — stąd oczepiny. Kosztował tyle, co krowa. Potem ubierały go podczas różnych uroczystość. Tradycyjne wzory zdobiły górę czepca. Te matki, które nie przekazywały ich dalej córkom, bo ich nie miały, oddawały je potem do kościołów. Stąd czasem przyozdobione warmińskimi wzorami ornaty — jestem raczona kolejnymi ciekawostkami.
Moją uwagę zwraca zastawa stołowa malowane w tradycyjne warmińskie wzory.
— To oryginalne wzory z czepców warmińskich. Panny, wychodząc za mąż, dostawały taki czepiec w posagu — stąd oczepiny. Kosztował tyle, co krowa. Potem ubierały go podczas różnych uroczystość. Tradycyjne wzory zdobiły górę czepca. Te matki, które nie przekazywały ich dalej córkom, bo ich nie miały, oddawały je potem do kościołów. Stąd czasem przyozdobione warmińskimi wzorami ornaty — jestem raczona kolejnymi ciekawostkami.
Przyglądam się uważnie każdemu naczyniu. Oczami wyobraźni aż chce się szukać gdzieś w rogu kaflowego pieca, na którym waży się tradycyjna warmińska zupa grzybowa.
— To chochla do zupy? — zagaduję, biorąc do ręki ceramiczny, biało-niebieski przedmiot o dość fantazyjnym kształcie.
— To akurat łyżka do...odkładania innych łyżek. W każdym domu zawsze jest problem, pomiesza się w garze, spróbuje, a potem co zrobić z taką łyżką? Postanowiłem stworzyć coś, na czym najciekawiej taka zwykła łyżka mogłaby wyglądać — opowiada pan Waldemar.
— To chochla do zupy? — zagaduję, biorąc do ręki ceramiczny, biało-niebieski przedmiot o dość fantazyjnym kształcie.
— To akurat łyżka do...odkładania innych łyżek. W każdym domu zawsze jest problem, pomiesza się w garze, spróbuje, a potem co zrobić z taką łyżką? Postanowiłem stworzyć coś, na czym najciekawiej taka zwykła łyżka mogłaby wyglądać — opowiada pan Waldemar.
Przyglądam się różnym świętym. Z półek zerkają na mnie św. Barbara, Ambroży, Filip oraz św. Krzysztof od samochodów — ze zdziwieniem czytam, że również patron żeglarzy. Oczywiście nie brakuje również wersji świętego Jakuba, patrona Olsztyna. W duchu zastanawiam się, czy nie najlepszym pomysłem byłby zakup kompletu: kłobuka i świętego, tak dla przeciwwagi. Moją uwagę zwraca brodaty pustelnik z rozłożonymi na boki ramionami.
— To święty Szarbel, patron spraw beznadziejnych i chorych modlących się o uzdrowienie. Idealny patron na dzisiejsze czasy — zauważa Waldemar Majcher.
— To święty Szarbel, patron spraw beznadziejnych i chorych modlących się o uzdrowienie. Idealny patron na dzisiejsze czasy — zauważa Waldemar Majcher.
Zastanawia mnie, czy w sztuce ludowej można mówić o czymś takim jak moda? Czy nagle sprzedaje się więcej warmińskich aniołów tylko po to, żeby za rok zmieniło się to na korzyść warmińskich koników?
— Nie ma żądnej reguły! Sztuka ludowa to coś więcej niż moda —- zauważa Waldemar Majcher.
— Nie ma żądnej reguły! Sztuka ludowa to coś więcej niż moda —- zauważa Waldemar Majcher.
Anioły to jedna z pasji twórcy Manufaktury. W małej galerii mieszka ich kilkadziesiąt. Już na wejściu jeden z nich wita gości, pokrzykując z warmińska: Zitojta!, czyli witajcie.
— Anioły na pewno pomagają nam w pracy, a co tu się w nocy dzieje, jak wszystkie zaczną latać i bujać się na dzwonkach, to aż nie chcę myśleć. Najważniejsze jest, że anioły jak to anioły — jako istoty z natury delikatne — nic nie niszczą i nie tłuką — opowiada pan Waldemar. — Czyli rano po prostu wszystko jest posprzątane — śmieje się.
— Anioły na pewno pomagają nam w pracy, a co tu się w nocy dzieje, jak wszystkie zaczną latać i bujać się na dzwonkach, to aż nie chcę myśleć. Najważniejsze jest, że anioły jak to anioły — jako istoty z natury delikatne — nic nie niszczą i nie tłuką — opowiada pan Waldemar. — Czyli rano po prostu wszystko jest posprzątane — śmieje się.
I wiem, że ilekroć wieczorem będę przechodziła koło galerii, tylekroć baczniej będę tych szeptów anielskich nasłuchiwać.
Agnieszka Porowska
Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.
Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl