Marta, która opowiada z szafy

2020-10-25 16:11:00(ost. akt: 2020-10-23 16:16:41)
Marta Andrzejczyk znana jest z wyjątkowej wrażliwości

Marta Andrzejczyk znana jest z wyjątkowej wrażliwości

Autor zdjęcia: Magdalena Szurek

W szafie, zupełnie jak w przysłowiowej damskiej torebce, mieści się wszystko. A w swojej szafie Marta Andrzejczyk trzyma dodatkowo marzenia, pomysły i opowieści. A dokładnie „Opowieści z szafy”, które co tydzień emituje w sieci. Dla dzieci i dorosłych.
— Jak powiedział klasyk: nie lubię poniedziałków. Ty, mam wrażenie, masz inaczej...
— Uwielbiam, bo w każdy poniedziałek września i października o godz. 19 emitowane są kolejne odcinki „Opowieści z szafy dla dzieci”. A skąd pomysł? Kiedy przyszły mroczne czasy epidemii i musieliśmy zostać w domu, zamarzyłam sobie o wehikule czasu i przestrzeni, który mógłby mnie przenieść do innego miejsca, gdzie swobodnie mogłabym być, żyć i współbyć z ludźmi. Pomyślałam sobie o wszystkich rodzicach małych dzieci, którym trzeba wytłumaczyć co i jak, a przede wszystkim dlaczego jesteśmy zamknięci. Widziałam, że niektórym kończą się pomysły, a przede wszystkim siły związane z animacją czasu wolnego dzieciom.
Ale reasumując — „Opowieści z szafy” zrodziły się z dwóch potrzeb. Pierwsza to ucieczka do świata sztuki, w którym będąc, czuję, że oddycham, a który mi zabrano. Druga to wsparcie znajomych, przyjaciół z dziećmi. Swój głos miało też to nieznośne skrzypienie szafy, która w taki sposób wyraża swoją samotność. Mówi w ten sposób do mnie.

— A dlaczego akurat są to opowieści z szafy, a nie spod łóżka, spod lampy albo znad talerza?
— Jeden z moich monodramów „Śpiewająca kura domowa” miał mieć miejsce w starej przedwojennej szafie, ale z przyczyn technicznych przewożenie jej z miejsca na miejsce jest uciążliwe. Szafa zapewne bardzo by ucierpiała. W dodatku ja wyrosłam w teatrze, w którym scenografia i rekwizyty oraz kostium mieszczą się w walizce. A moja szafa, zupełnie jak szafa Olgi Tokarczuk, tak jak już wspomniałam, rozmawia ze mną.

— O czym najczęściej?
— Moja szafa wiele widziała i wiele słyszała. To nie jest zwyczajna szafa. To jest moja szafa, która przeżyła wiele i dźwigała wiele, a nawet kryła wiele. Kiedy w niej usiądziesz, pomysły same przychodzą do głowy. Nie musisz się zbytnio wysilać. Rzeczy, które w niej trzymam, też mają wiele do powiedzenia — na przykład taki rzutnik, którego prototypem jest lampa czarnoksięska, pocztówki z wakacji, stare sprzęty jak telefon na korbkę albo stare przedwojenne radio... Ono to ma dużo do powiedzenia! Nie wspomnę o piórku, które w niej znalazłam i jak się okazało, należało do Archanioła Michała.

— I stąd czerpiesz pomysły?
— W pierwszym cyklu, który realizowałam przy współpracy z Miejskim Ośrodkiem Kultury, pojawiły się cztery odcinki. Teraz, dzięki stypendium programu ministra kultury i dziedzictwa narodowego „Kultura w sieci” zrealizowałam osiem odcinków. Mój dom jest bardzo teatralną przestrzenią. A „Opowieści z szafy” to projekt rodzinny — nagrywaniem i montażem zajmuje się mój mąż Maciej Lubieniecki, a Iga, moja córka, tworzy ilustracje do piosenek Marii Jenny Burniewicz. Szafa zamienia się też w scenę albo w galerię obrazów.
Zresztą tworząc „Opowieści...” wykorzystywałyśmy to, co mamy pod ręką — rzeczy codziennego użytku, na przykład mak czy watę. Od kilku lat praktykuję sztukę teatru kamishibai. Nie mogło go też zabraknąć w „Opowieściach”. Na przykład cała piosenka o czarownicach jest zrealizowana w tym papierowym teatrze. Akurat ilustracje do tej piosenki stworzył nasz zaprzyjaźniony rysownik i fotograf Piotr Gnaciński.

— W minioną niedzielę pojawiły się „Opowieści z szafy dla dorosłych”.
— Emitowane są w niedziele o godz. 22 do 8 listopada. Opowieści z szafy dla dorosłych, jak sama nazwa wskazuje, są dla większych dzieci. Też wyrosły z kilku potrzeb. Jedną i najważniejszą inspiracją były pytania rodziców: a kiedy dla nas „Opowieści z szafy”? Ta daaam! Mówisz i masz. Dzięki wsparciu z programu Narodowego Centrum Kultury Bardzo Młoda Kultura realizowanego przez CEiIK oraz Urząd Wojewódzki otrzymałam grant na realizację i ruszyliśmy do roboty.

— Pewnie gdy byłaś mała, bawiłaś się w szafie, przy szafie... I też szukałaś opowieści z szafy. Pamiętasz je?
— Gdy byłam mała, bawiłam się całe boże dnie na podwórku. Z tego podwórka wprowadzam do mojej szafy kilka tematów — na przykład ten o sekretach inaczej, widoczkach albo niebkach. Znasz taką zabawę? Jeżeli nie, to zapraszam do obejrzenia odcinka „Sekrety”. Tam opowiem ci, co to takiego i jak należy je wykonać, po czym zobaczysz, jaki ja trzymam sekret w szufladzie szafy. Tylko nic nie mów rodzicom, bo przecież sekrety robi się... w ziemi na podwórku.

— Szafa dla każdej kobiety jest magiczna. Jaka jest twoja?
— Mój mąż nie może się nadziwić, ile się w niej mieści, kiedy widzi rzeczy, które zamieszkują ją na co dzień. Zupełnie jak w przysłowiowej damskiej torebce mieści się w niej wszystko. A tak poważnie: w mojej szafie mieszczą się opowieści, te już opowiedziane i te, które są jeszcze do opowiedzenia. Te, które czekają tylko na swoją kolej albo na to, by je uchwycić i opowiedzieć. Myślę, jeszcze o projekcie z udziałem młodzieży. To tylko kwestia czasu i pozyskania środków.

— A gdy szafa miała spełniać życzenia... o co byś ją poprosiła?
— A ile spełnia życzeń?

— Ile chcesz.
— Gdyby mogła spełniać życzenia, poprosiłabym ją, aby skończyła się epidemia i abym mogła wyjść bez ograniczeń ze swoim życiem artystycznym do ludzi. Żebym mogła swobodnie tworzyć i działać. Aby wszyscy byli zdrowi i szczęśliwi. Abym umiała być tu i teraz.
I jeszcze jedno malutkie — aby rodzice pokazali swoim pociechom w wieku 4-9 lat nasze „Opowieści”. I aby dzieci pisały do mnie, rysowały, o co je proszę. Bo szafa jest interaktywna albo robiły swoje kryjówki. A jak już dzieciaki usną, żeby włączyli „Opowieści dla dorosłych” i pobyli ze mną tu i teraz.

ADA ROMANOWSKA

„Opowieści z szafy” można oglądać na Facebooku Marty Andrzejczyk i na YouTube.