"Misja bez wody" Daniel Kasprowicz buduje szpital na Madagaskarze i potrzebuje pomocy
2020-10-21 08:23:58(ost. akt: 2020-10-21 12:08:42)
Z pewnością każdy pamięta historię Daniela Kasprowicza, świeckiego misjonarza, który na Madagaskarze pomaga dzieciom niedożywionym.
Od jakiegoś czasu trwała zbiórka na budowę szpitala w dalekiej Afryce. Udało się i po zawirowania związanych z pandemią, Daniel poleciał na Madagaskar tworzyć swoje dzieło.
Jednak szybko się okazało, że budowa szpitala to jedno, ale problem z brakiem wody może zatrzymać rozwój i budowę czegokolwiek. Bez wody nie ma życia...
Daniel Kasprowicz, przysłał z Madagaskaru list, prośbę, apel, w którym prosi o wodę. Misja bez wody może się nie udać. Życie bez wody nie może trwać. Dlatego potrzebna jest pomoc o czym pisze Daniel w swoim liście.
Rozpoczął się tydzień misyjny. Jest to szczególny okres dla każdego misjonarza i misjonarki, ponieważ wtenczas w Polsce odbywają się akcje wspierające misje w Afryce, Azji czy Ameryce Łacińskiej. Misjonarzem jestem od 2014 roku. Misjonarzy świeckich posłanych z Polski jest garstka, bo niespełna czterdziestu. Ja, jeden świecki posługuję na Madagaskarze. Początkowo pomagałem w Mampikony, zajmując się niedożywionymi pacjentami kliniki „Flamboyant”. Od tego roku pracuję w Anivorano, w diecezji położonej na samej północy Czerwonej Wyspy.
Nazwa miejscowości Anivorano oznacza „pomiędzy wodami”, choć absurdalnie brakuje wody prawie w każdej dzielnicy. Na nowo zderzam się z malgaską rzeczywistością, która w niczym nie przypomina poprzedniej misji. Tutaj jestem sam. Jeden biały, piętnaście tysięcy Malgaszów. O ile język plemienia Tsimihety z Mampikony jest mi dobrze znany, o tyle znów uczę się nowego dialektu plemienia Antakara. Z polecenia biskupa rozpocząłem pracę misyjną w najmniej rozwiniętej mieścinie, by poprawić żywot tychże ludzi, którzy na co dzień umierają na choroby, które da się wyleczyć. Otrzymałem kawałek ziemi nieopodal katolickiej parafii - równie ubogiej, co lokalna ludność. To na tym skrawku zaczynamy budować szpital dla niedożywionych dzieci i kobiet będących w szczególnie ciężkiej sytuacji materialnej.
Środki na budowę lecznicy zbierałem już od października zeszłego roku. Przebywając na urlopie w Polsce jeździłem od parafii do parafii świadcząc o swojej posłudze na Madagaskarze. Do akcji charytatywnych włączyło się mnóstwo szkół, w tym szkoły z powiatu działdowskiego. Organizowano kiermasze, kawiarenki, licytacje i spotkania autorsko-misyjne, przeznaczając wszystkie zyski na ten cel. Zaangażowało się mnóstwo ludzi, którym los dzieci z Wyspy Kochających Lemurów stał się naprawdę bliski.
Od miesiąca jestem na wyspie dzięki wsparciu Polskiego Konsulatu z Madagaskaru. Jako rezydentowi kraju udało mi się przedostać na ląd lotem repatrianckim z Malgaszami, którzy wracali z Francji do domu. Od tygodnia zaś jestem już na swojej misji w Anivorano - jechałem tam 1260 kilometrów autobusem, który tą trasę pokonywał w 42 godziny! Ogromnym problemem miejscowości jest woda, a raczej jej brak. Przedłuża się susza, wysychają pola, tylko kurz zbiera się na dnie wiader i misek. Wraz z budową szpitala trzeba wykopać studnię głębinową, dostarczyć wodę chorym - bo bez niej, praca nie ma sensu. Zwracam się z ogromną prośbą do wszystkich Czytelników, właścicieli mniejszych i większych przedsiębiorstw, o gest solidarności i pomoc w wybudowaniu studni w Anivorano. Proszę o wodę dla chorych. Każdemu Darczyńcy serdecznie dziękuję!
Fundacja Boże Atelier
Nazwa miejscowości Anivorano oznacza „pomiędzy wodami”, choć absurdalnie brakuje wody prawie w każdej dzielnicy. Na nowo zderzam się z malgaską rzeczywistością, która w niczym nie przypomina poprzedniej misji. Tutaj jestem sam. Jeden biały, piętnaście tysięcy Malgaszów. O ile język plemienia Tsimihety z Mampikony jest mi dobrze znany, o tyle znów uczę się nowego dialektu plemienia Antakara. Z polecenia biskupa rozpocząłem pracę misyjną w najmniej rozwiniętej mieścinie, by poprawić żywot tychże ludzi, którzy na co dzień umierają na choroby, które da się wyleczyć. Otrzymałem kawałek ziemi nieopodal katolickiej parafii - równie ubogiej, co lokalna ludność. To na tym skrawku zaczynamy budować szpital dla niedożywionych dzieci i kobiet będących w szczególnie ciężkiej sytuacji materialnej.
Środki na budowę lecznicy zbierałem już od października zeszłego roku. Przebywając na urlopie w Polsce jeździłem od parafii do parafii świadcząc o swojej posłudze na Madagaskarze. Do akcji charytatywnych włączyło się mnóstwo szkół, w tym szkoły z powiatu działdowskiego. Organizowano kiermasze, kawiarenki, licytacje i spotkania autorsko-misyjne, przeznaczając wszystkie zyski na ten cel. Zaangażowało się mnóstwo ludzi, którym los dzieci z Wyspy Kochających Lemurów stał się naprawdę bliski.
Od miesiąca jestem na wyspie dzięki wsparciu Polskiego Konsulatu z Madagaskaru. Jako rezydentowi kraju udało mi się przedostać na ląd lotem repatrianckim z Malgaszami, którzy wracali z Francji do domu. Od tygodnia zaś jestem już na swojej misji w Anivorano - jechałem tam 1260 kilometrów autobusem, który tą trasę pokonywał w 42 godziny! Ogromnym problemem miejscowości jest woda, a raczej jej brak. Przedłuża się susza, wysychają pola, tylko kurz zbiera się na dnie wiader i misek. Wraz z budową szpitala trzeba wykopać studnię głębinową, dostarczyć wodę chorym - bo bez niej, praca nie ma sensu. Zwracam się z ogromną prośbą do wszystkich Czytelników, właścicieli mniejszych i większych przedsiębiorstw, o gest solidarności i pomoc w wybudowaniu studni w Anivorano. Proszę o wodę dla chorych. Każdemu Darczyńcy serdecznie dziękuję!
Fundacja Boże Atelier
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez