ROBERT CYRTA: Być przewodnikiem, a nie chodzącą encyklopedią
2020-10-15 19:30:00(ost. akt: 2020-10-28 08:31:27)
Gdy cała wiedza jest na wyciągnięcie ręki, rola nauczyciela jako skarbnicy wiedzy i encyklopedii już nie wystarcza. Musi być kimś więcej, przewodnikiem, mentorem. Pochodzący z Iławy Robert Cyrta życzyłby sobie odbudować szacunek do zawodu nauczyciela.
Na brzmienie pańskiego nazwiska mieszkańcy Iławy reagują: "Tak, tak, grał Jezusa w Misterium Paschalnym", choć minęło już wiele lat. Czy to było doświadczenie stricte aktorskie, czy też raczej rodzaj religijnego uniesienia? Pamięta pan to jeszcze?
– Oj, tak, pamiętam bardzo dokładnie! Wcielałem się w postać Chrystusa w Misterium przez trzy lata. Poza doświadczeniem artystycznym, było to rzeczywiście doświadczenie duchowe. Aby postać Chrystusa była wiarygodna, musiała się dokonać wewnętrzna przemiana. Tę postać też grałem m.in. dwukrotnie w Wielkim Misterium Gdańskim.
– Oj, tak, pamiętam bardzo dokładnie! Wcielałem się w postać Chrystusa w Misterium przez trzy lata. Poza doświadczeniem artystycznym, było to rzeczywiście doświadczenie duchowe. Aby postać Chrystusa była wiarygodna, musiała się dokonać wewnętrzna przemiana. Tę postać też grałem m.in. dwukrotnie w Wielkim Misterium Gdańskim.
Misterium, także to iławskie, było sukcesem. W którym momencie postanowił pan porzucić to miasto na rzecz innego?
– Serce nie sługa i nie wybiera. Moja - wtedy przyszła - żona mieszkała w Gdańsku. Przez wiele lat byliśmy ze sobą na odległość. W końcu wybraliśmy Gdańsk. Wszystko, co w Iławie było budowane przez 10 lat, musiałem zostawić. Było mi ciężko. Iławską młodzież wspominam jako cudowną. Jeszcze w weekendy przyjeżdżałem do Iławy, prowadziłem zbiórki, robiliśmy teatr. A potem... moi wychowankowie zaczęli mnie zastępować. Odchodziłem więc z Iławy jako osoba spełniona. Choć do końca Iławy nie porzuciłem. Nadal mam tam rodziców i brata. A Ephata, teatr, który powstał w 1997 r., podążył za mną do Gdańska. To moje osobiste dziecko, zapakowałem je zatem do walizki i pojechałem. I tak to już trwa 14 lat.
– Serce nie sługa i nie wybiera. Moja - wtedy przyszła - żona mieszkała w Gdańsku. Przez wiele lat byliśmy ze sobą na odległość. W końcu wybraliśmy Gdańsk. Wszystko, co w Iławie było budowane przez 10 lat, musiałem zostawić. Było mi ciężko. Iławską młodzież wspominam jako cudowną. Jeszcze w weekendy przyjeżdżałem do Iławy, prowadziłem zbiórki, robiliśmy teatr. A potem... moi wychowankowie zaczęli mnie zastępować. Odchodziłem więc z Iławy jako osoba spełniona. Choć do końca Iławy nie porzuciłem. Nadal mam tam rodziców i brata. A Ephata, teatr, który powstał w 1997 r., podążył za mną do Gdańska. To moje osobiste dziecko, zapakowałem je zatem do walizki i pojechałem. I tak to już trwa 14 lat.
Od razu otrzymał pan pracę nauczyciela?
– To było XX Liceum im. Zbigniewa Herberta. I do dziś jestem z nim związany. Uczę historii, wiedzy o społeczeństwie, religii, etyki, wiedzy o kulturze i teatru. Stworzyłem autorski program lekcji teatru jako rozszerzenie lekcji języka polskiego o dramaturgię.
Do teatru Ephata przychodzą młodzi ludzie zewsząd, nie tylko ze szkoły. W końcu "ephata" znaczy "otwórz się", więc jesteśmy otwarci. Lekcje odbywają się popołudniami. Tak też gramy spektakle dla mieszkańców miasta. To jeden człon działalności. Drugi - to Młodzieżowa Akademia Teatralna, która zajmuje się edukacją teatralną uczniów. Lekcje teatru podzielone są na dwa bloki. Jeden to historia teatru, teoria, wiedza, jak wygląda teatr, także od strony technicznej. Drugi blok to zajęcia praktyczne, czyli warsztaty dramowe i tworzenie spektakli teatralnych w oparciu o dramaty, które omawiane są na lekcjach języka polskiego. To rozszerzenie wiedzy, przygotowanie do matury.
– To było XX Liceum im. Zbigniewa Herberta. I do dziś jestem z nim związany. Uczę historii, wiedzy o społeczeństwie, religii, etyki, wiedzy o kulturze i teatru. Stworzyłem autorski program lekcji teatru jako rozszerzenie lekcji języka polskiego o dramaturgię.
Do teatru Ephata przychodzą młodzi ludzie zewsząd, nie tylko ze szkoły. W końcu "ephata" znaczy "otwórz się", więc jesteśmy otwarci. Lekcje odbywają się popołudniami. Tak też gramy spektakle dla mieszkańców miasta. To jeden człon działalności. Drugi - to Młodzieżowa Akademia Teatralna, która zajmuje się edukacją teatralną uczniów. Lekcje teatru podzielone są na dwa bloki. Jeden to historia teatru, teoria, wiedza, jak wygląda teatr, także od strony technicznej. Drugi blok to zajęcia praktyczne, czyli warsztaty dramowe i tworzenie spektakli teatralnych w oparciu o dramaty, które omawiane są na lekcjach języka polskiego. To rozszerzenie wiedzy, przygotowanie do matury.
Pańscy uczniowie pewnie bez problemu dostają się na studia?
– Tak jest. Niedawno moja uczennica dostała się do krakowskiej Akademii Teatralnej. Poza akademiami i kierunkami stricte teatralnymi i aktorskimi, moi uczniowie ruszają na kulturoznawstwo, zarządzanie organizacjami lub jednostkami kultury, ASP, animację kultury itp. I nadal mamy kontakt, bo przychodzą na zajęcia, także studiując.
– Tak jest. Niedawno moja uczennica dostała się do krakowskiej Akademii Teatralnej. Poza akademiami i kierunkami stricte teatralnymi i aktorskimi, moi uczniowie ruszają na kulturoznawstwo, zarządzanie organizacjami lub jednostkami kultury, ASP, animację kultury itp. I nadal mamy kontakt, bo przychodzą na zajęcia, także studiując.
Jest duma?
– Cieszę się, że akurat to, co lubię robić, łączy mnie z pokrewnymi duszami. To nie jest wymuszone, lubię działania w wolności. Dla mnie wielką radością jest to, że przychodzą osoby, które – jak ja – chcą realizować swoje pasje i marzenia.
– Cieszę się, że akurat to, co lubię robić, łączy mnie z pokrewnymi duszami. To nie jest wymuszone, lubię działania w wolności. Dla mnie wielką radością jest to, że przychodzą osoby, które – jak ja – chcą realizować swoje pasje i marzenia.
Zgodnie z powiedzeniem Konfucjusza "Wybierz pracę, którą kochasz, i nie przepracujesz ani jednego dnia"...
– Faktycznie (śmieje się). O, jeszcze prowadzę Klub Inicjatyw Twórczych w Gdańskim Centrum Profilaktyki Uzależnień. To duże wyzwanie, by pokazać, że można żyć bez uzależnień, tylko i wyłącznie będąc ze sobą. Kiedy młodzi przychodzą i kilka godzin spędzają bez ekranów, na scenie, to jest coś pięknego. Czasem się zdarza, że telefony dzwonią, ale pozostają nieodebrane. Bo młodzież jest tak zajęta zabawą w teatr. To wielka radość. Jednak profilaktyka ma sens.
– Faktycznie (śmieje się). O, jeszcze prowadzę Klub Inicjatyw Twórczych w Gdańskim Centrum Profilaktyki Uzależnień. To duże wyzwanie, by pokazać, że można żyć bez uzależnień, tylko i wyłącznie będąc ze sobą. Kiedy młodzi przychodzą i kilka godzin spędzają bez ekranów, na scenie, to jest coś pięknego. Czasem się zdarza, że telefony dzwonią, ale pozostają nieodebrane. Bo młodzież jest tak zajęta zabawą w teatr. To wielka radość. Jednak profilaktyka ma sens.
A co z harcerstwem?
– Kiedy byłem na studiach, harcerstwo na ziemiach iławskich się rozpadło. Gdy wróciłem i zacząłem je odbudowywać, założyłem w SP3 (a pracowałem tam przez 9 lat) Klub Turystyczny, przy PTTK. Dzieci się bardzo do tego garnęły, chciały więcej. Opowiadałem im o tym, jak byłem harcerzem. I chwyciło. Założyłem jedną, drugą, piątą drużynę. Już nie byłem sam w tym wszystkim. Utworzyliśmy na nowo hufiec. I proszę! Mnie już tyle lat nie ma, a to w dalszym ciągu trwa! Rozwija się, bo są ludzie, którzy tym żyją. I to jest piękne. A ja nadal jestem z komendą hufca związany. Należę do komisji stopni instruktorskich, wiec przyjeżdżam jako senior (śmieje się) na spotkania z młodymi instruktorami i dzielę się swoją wiedzą. Czynnym harcerzem jestem tu, w Gdańsku. Należę do szczepu Watra jako kadra instruktorska, ale też jestem rodzicem harcerki i zucha. Moje dzieci na zbiórkach mówią do mnie "druhu", nie ma prywaty, mundur to mundur (śmieje się).
– Kiedy byłem na studiach, harcerstwo na ziemiach iławskich się rozpadło. Gdy wróciłem i zacząłem je odbudowywać, założyłem w SP3 (a pracowałem tam przez 9 lat) Klub Turystyczny, przy PTTK. Dzieci się bardzo do tego garnęły, chciały więcej. Opowiadałem im o tym, jak byłem harcerzem. I chwyciło. Założyłem jedną, drugą, piątą drużynę. Już nie byłem sam w tym wszystkim. Utworzyliśmy na nowo hufiec. I proszę! Mnie już tyle lat nie ma, a to w dalszym ciągu trwa! Rozwija się, bo są ludzie, którzy tym żyją. I to jest piękne. A ja nadal jestem z komendą hufca związany. Należę do komisji stopni instruktorskich, wiec przyjeżdżam jako senior (śmieje się) na spotkania z młodymi instruktorami i dzielę się swoją wiedzą. Czynnym harcerzem jestem tu, w Gdańsku. Należę do szczepu Watra jako kadra instruktorska, ale też jestem rodzicem harcerki i zucha. Moje dzieci na zbiórkach mówią do mnie "druhu", nie ma prywaty, mundur to mundur (śmieje się).
Czyli ubiegłoroczna nagroda jest supełkiem, który łączy te wszystkie nitki, wszystkie obszary działania?
– Wprawdzie zostałem wybrany najlepszym nauczycielem Pomorza, ale chyba trochę tak. Choć dużo pracy jeszcze przede mną. Nadal podejmuję wyzwania, studiuję (obecnie filozofię, w ub. roku skończyłem studia coachingu i tutoringu). Uczę się, rozwijam swoje kompetencje. Teraz pewnie będę się uczył zdalnie.
– Wprawdzie zostałem wybrany najlepszym nauczycielem Pomorza, ale chyba trochę tak. Choć dużo pracy jeszcze przede mną. Nadal podejmuję wyzwania, studiuję (obecnie filozofię, w ub. roku skończyłem studia coachingu i tutoringu). Uczę się, rozwijam swoje kompetencje. Teraz pewnie będę się uczył zdalnie.
Porozmawiamy o systemie oświaty czy zgrabnie ominiemy ten temat?
– O, na pewno wymaga wielu poprawek. Trzeba być otwartym, co niesie świat, a nie – tkwić w starych dogmatach. Czy szkoła jest dla ucznia, czy uczeń dla szkoły? Od tego pytania powinniśmy zacząć reformować oświatę. To, ile pięter ma budynek szkoły, nie ma takiego znaczenia. Najważniejsze, by dostrzec... ucznia, zobaczyć jego potrzeby. By wspierać go przez cały okres edukacyjny. Dowartościowywać. By on mógł odkrywać w sobie, co w nim jest piękne, czym się interesuje. Żeby był człowiekiem twórczym, szczęśliwym, pełnym pasji, i takim, który dostrzega innych, czyli pełnym empatii. Jeśli my, jako dorośli, mu tego nie pokażemy, to skąd ma to wiedzieć? Skąd ma wiedzieć, jak się ma zachowywać człowiek wyjątkowy?
– O, na pewno wymaga wielu poprawek. Trzeba być otwartym, co niesie świat, a nie – tkwić w starych dogmatach. Czy szkoła jest dla ucznia, czy uczeń dla szkoły? Od tego pytania powinniśmy zacząć reformować oświatę. To, ile pięter ma budynek szkoły, nie ma takiego znaczenia. Najważniejsze, by dostrzec... ucznia, zobaczyć jego potrzeby. By wspierać go przez cały okres edukacyjny. Dowartościowywać. By on mógł odkrywać w sobie, co w nim jest piękne, czym się interesuje. Żeby był człowiekiem twórczym, szczęśliwym, pełnym pasji, i takim, który dostrzega innych, czyli pełnym empatii. Jeśli my, jako dorośli, mu tego nie pokażemy, to skąd ma to wiedzieć? Skąd ma wiedzieć, jak się ma zachowywać człowiek wyjątkowy?
Czy bycie pedagogiem przeżywa w ostatnich latach kryzys?
– Myślę, że to jest problem bardzo szeroki i winy nie można zrzucić na jedną stronę. Te problemy nam się nawarstwiły przez wiele lat. To bardzo smutne, że reforma tylko powierzchownie zmienia zewnętrznie formę edukacyjną. Trzeba by podejść do tematu jak do bezpośredniego spotkania młodego człowieka z nauczycielem, z rodzicem. Zawód nauczyciela stracił mocno, przestał być zawodem szanowanym. W kwestii wynagrodzeń, postawy, zachowań. Jest to bardzo skomplikowany problem, nie da się go rozwiązać jednym podpisem, dyrektywą premiera czy ministra. Na to trzeba pracować. Odbudować szacunek do zawodu. Uczelnie wyższe powinny odpowiednio kształtować przyszłych nauczycieli, pod kątem wspomnianego szacunku i odkrywania tego młodego człowieka, który zostanie nauczycielowi powierzony. Nauczyciel powinien być mentorem. Inspiratorem, by on mógł odkrywać świat wiedzy. Żeby rozpoczął wspaniałą przygodę i zachwycał się zdobywaną wiedzą. By była dla niego odkryciem, a nie tylko wymuszonym wykuciem, wyuczeniem się regułek. To jest ważne. To długi proces, który jest przed nami.
– Myślę, że to jest problem bardzo szeroki i winy nie można zrzucić na jedną stronę. Te problemy nam się nawarstwiły przez wiele lat. To bardzo smutne, że reforma tylko powierzchownie zmienia zewnętrznie formę edukacyjną. Trzeba by podejść do tematu jak do bezpośredniego spotkania młodego człowieka z nauczycielem, z rodzicem. Zawód nauczyciela stracił mocno, przestał być zawodem szanowanym. W kwestii wynagrodzeń, postawy, zachowań. Jest to bardzo skomplikowany problem, nie da się go rozwiązać jednym podpisem, dyrektywą premiera czy ministra. Na to trzeba pracować. Odbudować szacunek do zawodu. Uczelnie wyższe powinny odpowiednio kształtować przyszłych nauczycieli, pod kątem wspomnianego szacunku i odkrywania tego młodego człowieka, który zostanie nauczycielowi powierzony. Nauczyciel powinien być mentorem. Inspiratorem, by on mógł odkrywać świat wiedzy. Żeby rozpoczął wspaniałą przygodę i zachwycał się zdobywaną wiedzą. By była dla niego odkryciem, a nie tylko wymuszonym wykuciem, wyuczeniem się regułek. To jest ważne. To długi proces, który jest przed nami.
Czy jakiś system edukacyjny moglibyśmy brać za przykład?
– Rewelacyjne wyniki ma system fiński. Szkoła oparta na dobrowolności uczenia się przynosi świetne wyniki. Trzeba brać pod uwagę mentalność, mniejsze zaludnienie - czy ten system dałoby się przenieść do nas? Tego nie wiem. Kilka rozwiązań moglibyśmy zaczerpnąć, choćby budowanie zaufania do siebie nawzajem. Nauczyciel też powinien ufać uczniowi. A uczeń zaczyna to doceniać, widzi, że jest kimś wyjątkowym, że jest współtwórcą procesu edukacyjnego, a nie tylko wykonawcą. W tym klucz. W dzisiejszym świecie, gdy cała wiedza jest na wyciągnięcie ręki, rola nauczyciela jako skarbnicy wiedzy i encyklopedii już nie wystarcza. Musi stać się kimś więcej, kto poprowadzi ucznia przez meandry wiedzy. Przewodnikiem.
– Rewelacyjne wyniki ma system fiński. Szkoła oparta na dobrowolności uczenia się przynosi świetne wyniki. Trzeba brać pod uwagę mentalność, mniejsze zaludnienie - czy ten system dałoby się przenieść do nas? Tego nie wiem. Kilka rozwiązań moglibyśmy zaczerpnąć, choćby budowanie zaufania do siebie nawzajem. Nauczyciel też powinien ufać uczniowi. A uczeń zaczyna to doceniać, widzi, że jest kimś wyjątkowym, że jest współtwórcą procesu edukacyjnego, a nie tylko wykonawcą. W tym klucz. W dzisiejszym świecie, gdy cała wiedza jest na wyciągnięcie ręki, rola nauczyciela jako skarbnicy wiedzy i encyklopedii już nie wystarcza. Musi stać się kimś więcej, kto poprowadzi ucznia przez meandry wiedzy. Przewodnikiem.
Edyta Kocyła-Pawłowska
Fot. Stowarzyszenie SUM i prywatne archiwum Roberta Cyrty
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Patrycja K. #2986489 | 10.10.*.* 15 paź 2020 20:36
Panie Robercie jest Pan wspaniałym człowiekiem. Bardzo ciepło wspominam zabawę w teatr w gimnazjum. Wszystkiego dobrego!
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz