PRZEWODNIK PO BIEGANIU|| Bartosz Mazerski, czyli naprawdę szybkie bieganie

2020-10-13 09:55:04(ost. akt: 2020-10-13 10:28:14)
Bartosz Mazerski (Zantyr Sztum) na mecie Antarctica Marathon

Bartosz Mazerski (Zantyr Sztum) na mecie Antarctica Marathon

Autor zdjęcia: archiwum biegacza

Sukces to nie przypadek. Jeszcze nikt go nie odniósł nie dając sobie drugiej szansy. Nie wolno po przegranych startach, kontuzjach rozpamiętywać złych chwil. Trzeba wstać rano i po prostu pójść na następny trening.
2.18,23 w maratonie i 1.04,53 na połówce tego dystansu. Mocno jak teraz patrzę na to w czwartej dekadzie życia. Byli jednak lepsi. Czułem to jak czasami odjeżdżali mi na trasie. Za mną dziesiątki maratońskich dystansów poniżej 2.30. Ze zwycięstwami i porażkami. Szaleńcze biegi na połówce. Dychy i piątki uliczne. Szybka płaska trójka z 8.07. 3 km w biegu pprz w 8.39. 1500m 3.44 na bieżni. To właśnie bieżnia jest warunkiem szybkiej ulicy. Odwrotnie się nie da.

Biegam od dwunastego roku życia. Mały, drobny chłopak z pasją pobiegnięcia na koniec świata. 30 - lat kręcenia kilometrów. Licznik przekroczył już sto tysięcy. I ciągle mi mało. To wszystko co mnie spotkało w bieganiu można zawrzeć w tych kilku zadaniach. Może jednak najwyższy czas, aby powiedzieć więcej.

Jestem nauczycielem w szkole podstawowej nr 2 w Sztumie. Trenerem w Zantyrze Sztum. Dziwna nazwa. Byłem wielokrotnie pytany o to. To po prostu pradawna nazwa grodziska z tego terenu. Rodzice swoje pasje podróżowania i biegania przenieśli na mnie. Szklarska Poręba, Karpacz. Kilometry podczas ferii i wakacji. Obozy sportowe w górach i nad morzem. Chciałem i lubiłem biegać.

Nigdy nie mogłem o sobie powiedzieć, że byłem biegowym talentem. Ciągłe zmaganie się z zapaleniem płuc i oskrzeli, podejrzenie astmy. Wieczne problemy zdrowotne w dzieciństwie, niski wzrost i drobna budowa nie pomagały. Jednak 3.20 na km w szóstej klasie udało mi się wykręcić. Niezły wynik jak na ten wiek. Czas młodzika i juniora bez sukcesów. Powoli jednak pchałem się do przodu. Punktowane 48. miejsce na Mistrzostwach Polski juniorów w biegach przełajowych tworzyło nadzieję. Teraz wiem, że trzeba po prostu biegać nie myśląc o zwycięstwach.

Kompleks wzrostu powoli mijał. Byłem coraz wyższy. Studia w Bydgoszczy na wychowaniu fizycznym i mocny trening na Zawiszy. Crossy, siła biegowa, wytrzymałość tempowa na bieżni. Ta praca dała postęp. Medal na Akademickich Mistrzostwach Polski w biegu na 5000 metrów był nagrodą, jednak poważniejsze starty przyszły po studiach. Praca w szkole i trening szły w parze. Wytrwałość i systematyczność przyniosła efekty. Rywalizacja podczas Mityngu Wakacyjnego w Białogardzie na 1500 m z rekordem 3.44 na 1500 m. Bardzo dobre 3000 pprz na memoriale Bronisława Malinowskiego w Grudziądzu w 8.39. Warszawski Memoriał Kusocińskiego z 3 km w 8.07 stukały do kadry. Coraz poważniej myślałem o ulicznej rywalizacji.

Debiut w Pile na MP w półmaratonie w 2001 r, to ściganie z najlepszymi w Polsce. Wtedy nie było tej ilości biegów. MP w półmaratonie gromadziły elitę biegaczy. Byłem jedenasty w zwarciu z czasem 1.04,53. Szybko, ale miejsce mnie nie zadowalało. Miesiąc późnij następny debiut. Tym razem w maratonie warszawskim. Wcześniejsze przetarcie pomogło w zwycięstwie – 2.24,45. Po informacji w Teleekspresie przestałem być anonimowy.

Biegowy świat otworzył mi drzwi. Pierwszy półmaraton za granicą w francuskim Metz w 2002 r i najwyższe podium w 1.05 zapamiętam na zawsze. Po nim w tym samym roku czwarte miejsce w Dębnie na MP w maratonie z 2.19. Minutę szybciej na połówce we Francji rok później z rekordem życiowym. I podróż przez świat po maratońskich dystansach. Wszystkie kontynenty. Przede mną cel - korona światowych maratonów. Czekałem na nią 17 lat.


Każdy start, to stres oczekiwania. To nie są łatwe chwile. Czekam na strzał startera. Wtedy wszystko odpływa. Zostaje tylko przyjemność z wysiłku w masochistycznym bólu wyniku. Czasami kontuzja mówiła - zwolnij. Jednak te poważne mnie oszczędziły. Dbam o ogólną sprawność. To je odstrasza. Ścięgno Achillesa przypomniało mi o sobie w Sztumie. Po zwycięskim biegu na 5 km lekarz założył mi gips na 4 tygodnie. To był jedyny sposób, aby mnie zatrzymać. Zawsze myślimy, że możemy problemy przebiegać. Psychiczne na pewno tak, ale te fizyczne potrzebują rozwagi.

Trening po lodzie na jeziorze Bajkał przed maratonem skończył się źle. Złamanie kości strzałkowej. Wróciłem do domu. Za szybko jednak założyłem biegowe ciuchy – złamanie wtórne. Przerwa 5 miesięcy od biegania. Rozsądek chyba został na lodzie. Wróciłem po niego rok później.


Lata biegania, medale drużynowych MP w biegach przełajowych,. Reprezentowanie kraju na całym świecie. Odpowiedzialność za siebie i wizerunek Polski uczyły pokory. Konfrontacja teorii biegania z jej odczuwaniem w skrajnie maksymalnych tysiącach kilometrów tworzy wiedzę, której nie ma nigdzie. To trzeba przeżyć, aby zrozumieć. Chcę ją przekazać wyczynowcom i amatorom, którzy są obok mnie na co dzień. Ja wiem, że sukces potrzebuje spokojnego czasu. Mój kazał mi czekać 10 lat na siebie.

Wszystkim jednak za bardzo się śpieszy. Szybciej w biegu, to wolniej w treningu. Dotyczy to czasu i tempa. Odradzam zawsze przeskakiwanie etapów biegowego wtajemniczenia. Zwycięstwo na każdym poziomie, to wsparcie rodziny i przyjaciół. Nie wolno ich pogubić jak rywali po drodze. Bez nich sukces jest ubogi. Radość przeżywana go w samotności jest bez smaku. Dziękuję za ich obecność w dobrych i trudnych chwilach.
Bartek Mazerski - Zantyr Sztum

Trening 12-18 października - roztrenowanie wg Bartka.
W roku zawsze przez dwa tygodnie głęboko chowałem biegowe buty. Robiłem tylko inne sportowe akcenty. Po nich jeszcze dwa bardzo spokojne biegowo tygodnie. I po nich wracam do treningu z przyjemnością. Zaczynam za nim tęsknić.

poniedziałek – wolne
wtorek – rozbieganie z dużą sprawnością w terenie z rytmami 8-10x100m – ale to po drugim wolnym tygodniu nie więcej jak 10 km
środa – rower – lubię go nie tylko w wolnym od biegania okresie
czwartek – sauna, gra, sprawność gimnastyczna
piątek – wolne
sobota – i znowu rower najlepiej w crossie, a po wolnych dwóch tygodniach godzinny cross. Czasami pozwalałem sobie na szybsze tempo, ale bez przesady – wszystko w tlenie
niedziela – basen jak mi się udało, lub znowu sauna.

Za tydzień. Więzadła – to linia obrony stabilizująca biegowy rytm.

wysłuchał Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki