Pies był sposobem na... mandat?
2020-10-02 19:10:10(ost. akt: 2020-10-02 14:40:38)
W czasie deszczu dzieci się nudzą. A w czasie epidemii… dorośli. I gdy mniej nam wolno, rozwijamy wyobraźnię, a wraz z nią nowe pasje. Takie, które wcześniej nawet nie zakiełkowałyby w naszych głowach. Tylko na jak długo z nami zostaną?
Ile można sprzątać? Ile porządkować szafki? Gdy musieliśmy spędzać czas w domach, trzeba nam było trochę poprzestawiać — albo meble, albo życie, albo myśli skierować na inne tory. Żeby nie zwariować. Wzięliśmy się więc za odkrywanie tego, co do tej pory było nam odległe. Albo chociażby za to, co kiełkowało w głowie, ale nie mogło się wybić. Bo albo czasu brakowało, albo po prostu powodu. A tym razem był i czas, i powód, żeby rozwinąć nową pasję.
— Kiedyś dostałem od znajomych puzzle dla wytrwałych ze zdjęciem „Praga nocą”. Puzzle miały aż 2 tys. elementów. Przeleżały w szafie kilka lat. Ale przyszła pandemia i w końcu się za nie wziąłem — opowiada Piotr Kielecki z Olsztyna. — Układałem je ponad miesiąc. Nie było łatwo, bo większość puzzli miała ten sam kolor. Czarne było niebo, równie czarna Wełtawa, czyli rzeka płynąca przez miasto. Był jeszcze Most Karola, ale też był ciemny. A na nim mnóstwo spacerowiczów. Momentami miałem już dość układania, ale się zawziąłem. Pomyślałem sobie, że jak skończę układać "Pragę nocą", to skończy się też pandemia. Ale byłem szybszy, pierwszy… A koronawirus przybiera teraz na sile, więc muszę chyba kupić nowe puzzle. Bo co będę robił na przykład na kwarantannie? Widziałem w internecie takie, które mają aż 12 tys. elementów i przedstawiają Dolomity. Kusi mnie, żeby je kupić… Ale jednocześnie się martwię, że im nie podołam. Zresztą nie mam też tyle miejsca, bo ułożony obrazek będzie miał trzy metry długości. Ale może zawieszę go na ścianie?
— A ja z kolei nie miałam wcale dużo wolnego czasu. Mam firmę, dwoje dzieci, więc trudno w takim harmiderze odkryć nowe pasje. Ale zasadziłam warzywa w ogrodzie, na co wcześniej pewnie bym nie wpadła. To na pewno było konsekwencją zamknięcia w domu — mówi Paulina Sosnowska z Olsztyna. — Teraz mam własne marcheweczki dla dzieciaków, cukinię, pora, pietruszkę i wszystko, czego potrzebuję do zupy. Jestem więc samowystarczalna. Chociaż miałam sporo na głowie, ale mimo wszystko mogłam doglądać, jak rosną warzywa. Dzieciaki mogły bawić się tylko w ogrodzie, więc miałam przyjemne z pożytecznym. Na inne rzeczy brakowało mi niestety czasu. Prowadzę biznes i miałam pełne ręce roboty. Zajmuję się produkcją kosmetyków. Wszystko, co prawda szło wolniej, ale nie zastopowało. I bardzo mnie to cieszy.
Agata Jastrzębska pracuje w schronisku dla zwierząt, więc nie mogła pracować zdalnie. Zwierzęta nie zwracały uwagi na to, czy jest koronawirus i na ile świat zmienił się w obliczu pandemii...
[...]
Czytaj e-wydanie
To tylko fragment artykułu. Cały przeczytasz w piątkowym (2 października) wydaniu Gazety Olsztyńskiej
Aby go przeczytać kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez