Człowieka poznaje się po rezultatach jego pracy
2020-09-30 13:36:02(ost. akt: 2020-09-30 14:02:40)
Artykuł
sponsorowany
Na barkach zastępcy dyrektora ds. lecznictwa w szpitalu spoczywa wielka odpowiedzialność. To on zajmuje się m.in. organizowaniem profesjonalnej opieki medycznej. W Miejskim Szpitalu Zespolonym w Olsztynie funkcję tę powierzono dr n. med. Jackowi Grabanii. Kim jest, jakie ma plany na przyszłość i skąd u niego zamiłowanie do medycyny?
— Skąd u pana zamiłowanie do medycyny?
— Wydaje mi się, że moją decyzję o wyborze medycyny w młodości mógł zainspirować pan doktor Siwecki, chirurg z olsztyńskiego szpitala dziecięcego. Spotykałem go dość często jako pacjent, ponieważ jako dziecko lubiłem chodzić po drzewach, a potem potrzebowałem pomocy lekarza. Wiadomo, nie raz się spadło, nie raz rozbiło głowę... I wtedy trafiałem na dyżur. Z reguły były to dni wolne od pracy. Zawsze miałem takie szczęście, że spotykałem doktora Siweckiego, który zaimponował mi swoją pogodą ducha, opanowaniem, a potem okazało się, że mieszka na sąsiedniej ulicy. Później samo tak jakoś poszło. Liceum Ogólnokształcące nr 3, którego jestem absolwentem, kształciło swoich uczniów z myślą o ówczesnej Akademii Rolniczo-Technicznej lub medycynie. Ja wybrałem właśnie ten drugi nurt i zostałem lekarzem.
— Wydaje mi się, że moją decyzję o wyborze medycyny w młodości mógł zainspirować pan doktor Siwecki, chirurg z olsztyńskiego szpitala dziecięcego. Spotykałem go dość często jako pacjent, ponieważ jako dziecko lubiłem chodzić po drzewach, a potem potrzebowałem pomocy lekarza. Wiadomo, nie raz się spadło, nie raz rozbiło głowę... I wtedy trafiałem na dyżur. Z reguły były to dni wolne od pracy. Zawsze miałem takie szczęście, że spotykałem doktora Siweckiego, który zaimponował mi swoją pogodą ducha, opanowaniem, a potem okazało się, że mieszka na sąsiedniej ulicy. Później samo tak jakoś poszło. Liceum Ogólnokształcące nr 3, którego jestem absolwentem, kształciło swoich uczniów z myślą o ówczesnej Akademii Rolniczo-Technicznej lub medycynie. Ja wybrałem właśnie ten drugi nurt i zostałem lekarzem.
— Ma pan bardzo bogate doświadczenie, był pan w Iraku...
— Jestem absolwentem Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi. W 1995 roku uzyskałem dyplom specjalisty w zakresie anestezjologii i intensywnej terapii. W 1998 roku ukończyłem podyplomowe studia doktoranckie w Centralnym Szpitalu Klinicznym WAM w Warszawie. Moim mentorem jest Profesor Zbigniew Rybicki. Byłem także uczestnikiem misji humanitarnej w Iraku na stanowisku Szefa Służby Zdrowia kontyngentu UNGCI. Rzeczywiście to bardzo ciekawe doświadczenie i nauka szeroko pojętej samodzielności. Inny klimat, kultura, wielonarodowy charakter misji i co istotne, personel różnych wyznań. Na Środkowym Wschodzie spędziłem ponad rok. Na szczęście wróciłem cały.
— Jestem absolwentem Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi. W 1995 roku uzyskałem dyplom specjalisty w zakresie anestezjologii i intensywnej terapii. W 1998 roku ukończyłem podyplomowe studia doktoranckie w Centralnym Szpitalu Klinicznym WAM w Warszawie. Moim mentorem jest Profesor Zbigniew Rybicki. Byłem także uczestnikiem misji humanitarnej w Iraku na stanowisku Szefa Służby Zdrowia kontyngentu UNGCI. Rzeczywiście to bardzo ciekawe doświadczenie i nauka szeroko pojętej samodzielności. Inny klimat, kultura, wielonarodowy charakter misji i co istotne, personel różnych wyznań. Na Środkowym Wschodzie spędziłem ponad rok. Na szczęście wróciłem cały.
— Dlaczego zrezygnował pan z pracy w wojskowej służbie zdrowia?
— Z wojskową służbą zdrowia pożegnałem się w roku 2003 planowo. Moja ostatnia praca w resorcie obrony narodowej związana była bardzo ściśle ze strukturami NATO. Biuro mieściło się w Warszawie, a nie jest to miasto moich marzeń. Dojeżdżanie do pracy stało się z czasem uciążliwe, a moja rodzina również nie zdecydowała się na przeprowadzkę do Warszawy. Poza tym po kilku latach spędzonych w biurze zaczęło być po prostu nudno. Obserwując starszych kolegów, doszedłem do wniosku, że stajemy się urzędnikami, a nie lekarzami. Nie chcąc marnować swojego potencjału, postanowiłem wrócić do zawodu lekarza i pozostać przy ratowaniu istnień ludzkich. Podjąłem męską decyzję i wróciłem do Olsztyna.
— Z wojskową służbą zdrowia pożegnałem się w roku 2003 planowo. Moja ostatnia praca w resorcie obrony narodowej związana była bardzo ściśle ze strukturami NATO. Biuro mieściło się w Warszawie, a nie jest to miasto moich marzeń. Dojeżdżanie do pracy stało się z czasem uciążliwe, a moja rodzina również nie zdecydowała się na przeprowadzkę do Warszawy. Poza tym po kilku latach spędzonych w biurze zaczęło być po prostu nudno. Obserwując starszych kolegów, doszedłem do wniosku, że stajemy się urzędnikami, a nie lekarzami. Nie chcąc marnować swojego potencjału, postanowiłem wrócić do zawodu lekarza i pozostać przy ratowaniu istnień ludzkich. Podjąłem męską decyzję i wróciłem do Olsztyna.
— Ostatecznie związał się pan z Miejskim Szpitalem Zespolonym w Olsztynie. Dlaczego?
— Powiem żartobliwie, że był to jedyny szpital w Olsztynie, w którym jeszcze nie pracowałem. Od 2003 roku przez 10 lat pracowałem w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym, kolejne 6 lat w Szpitalu MSWiA. Z Miejskim Szpitalem Zespolonym związałem się dwa lata temu. Namówił mnie do tego były wieloletni ordynator Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii doktor Janusz Stępień. Obiecał, że będzie fajnie, a nawet świetnie. Więc kontynuowałem jego dzieło, początkowo na stanowisku koordynatora oddziału, a 14 września 2020 roku pan dyrektor Andrzej Bujnowski powierzył mi pełnienie obowiązków zastępcy dyrektora do spraw lecznictwa. Czy podjął dobrą decyzję? Osobiście uważam, że człowieka poznaje się po rezultatach jego pracy. Więc czas na ocenę przyjdzie później.
— Powiem żartobliwie, że był to jedyny szpital w Olsztynie, w którym jeszcze nie pracowałem. Od 2003 roku przez 10 lat pracowałem w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym, kolejne 6 lat w Szpitalu MSWiA. Z Miejskim Szpitalem Zespolonym związałem się dwa lata temu. Namówił mnie do tego były wieloletni ordynator Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii doktor Janusz Stępień. Obiecał, że będzie fajnie, a nawet świetnie. Więc kontynuowałem jego dzieło, początkowo na stanowisku koordynatora oddziału, a 14 września 2020 roku pan dyrektor Andrzej Bujnowski powierzył mi pełnienie obowiązków zastępcy dyrektora do spraw lecznictwa. Czy podjął dobrą decyzję? Osobiście uważam, że człowieka poznaje się po rezultatach jego pracy. Więc czas na ocenę przyjdzie później.
— Jakie obowiązki ma dyrektor do spraw lecznictwa?
— Obowiązków jest wiele i ciągle pojawiają się nowe. Szczególnie w dobie pandemii koronawirusa. Ale powiem w skrócie, że do obowiązków tych należy m. in. nadzór nad prawidłowym i merytorycznym zorganizowaniem procesu udzielania świadczeń zdrowotnych we wszystkich oddziałach i pomocniczych komórkach organizacyjnych MSZ w Olsztynie, kierowanie i zabezpieczenie funkcjonowania poradni specjalistycznych czy nadzór nad dyscypliną pracy, przestrzeganiem praw pacjenta i kodeksu etyki zawodowej oraz wewnętrznych aktów szpitala.
— Obowiązków jest wiele i ciągle pojawiają się nowe. Szczególnie w dobie pandemii koronawirusa. Ale powiem w skrócie, że do obowiązków tych należy m. in. nadzór nad prawidłowym i merytorycznym zorganizowaniem procesu udzielania świadczeń zdrowotnych we wszystkich oddziałach i pomocniczych komórkach organizacyjnych MSZ w Olsztynie, kierowanie i zabezpieczenie funkcjonowania poradni specjalistycznych czy nadzór nad dyscypliną pracy, przestrzeganiem praw pacjenta i kodeksu etyki zawodowej oraz wewnętrznych aktów szpitala.
— Na co szczególnie będzie Pan kładł nacisk?
— Motto przewodnie szpitala to sentencja "Służymy pacjentom zawsze wtedy, kiedy nas potrzebują". I do tego będziemy dążyć, czyli do poprawienia dostępności do oddziałów szpitalnych, zwłaszcza dla mieszkańców naszego miasta i powiatu. Poza tym chcę poprawić jakość współpracy pomiędzy oddziałami, usprawnić komunikację pomiędzy personelem oraz popracować nad relacjami interpersonalnymi.
— Motto przewodnie szpitala to sentencja "Służymy pacjentom zawsze wtedy, kiedy nas potrzebują". I do tego będziemy dążyć, czyli do poprawienia dostępności do oddziałów szpitalnych, zwłaszcza dla mieszkańców naszego miasta i powiatu. Poza tym chcę poprawić jakość współpracy pomiędzy oddziałami, usprawnić komunikację pomiędzy personelem oraz popracować nad relacjami interpersonalnymi.
— Czy widzi pan jakieś analogie jeśli chodzi o Irak i COVID-19?
— Jeśli chodzi o Irak, to była zupełnie inna specyfika. Zadania i życie były, powiedzmy, w dwóch kolorach: albo czarne, albo białe. Natomiast sama pandemia koronawirusa na świecie i w kraju ma w sobie wszystkie odcienie szarości. Tak naprawdę nie wiadomo, czego się w danym momencie spodziewać. W tej chwili wszystko ewoluuje, dlatego musimy być bardzo elastyczni i czujni.
— Jeśli chodzi o Irak, to była zupełnie inna specyfika. Zadania i życie były, powiedzmy, w dwóch kolorach: albo czarne, albo białe. Natomiast sama pandemia koronawirusa na świecie i w kraju ma w sobie wszystkie odcienie szarości. Tak naprawdę nie wiadomo, czego się w danym momencie spodziewać. W tej chwili wszystko ewoluuje, dlatego musimy być bardzo elastyczni i czujni.
— A czym się pan zajmuje prywatnie?
— Preferuję aktywny wypoczynek, czyli trekking, rower albo kajak. Lubię zwierzęta i im też pomagam, kiedy widzę, że są w potrzebie. Interesuje mnie historia i archeologia nowożytna oraz kraina geograficzna Warmii i Mazur, Sambii w zakresie architektury i tradycji w zagospodarowaniu przestrzennym.
— Preferuję aktywny wypoczynek, czyli trekking, rower albo kajak. Lubię zwierzęta i im też pomagam, kiedy widzę, że są w potrzebie. Interesuje mnie historia i archeologia nowożytna oraz kraina geograficzna Warmii i Mazur, Sambii w zakresie architektury i tradycji w zagospodarowaniu przestrzennym.
Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.
Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl