Dyrektor szpitala odpowiada na zarzuty dotyczące funkcjonowania SOR-u oraz kuchni
2020-09-12 09:00:00(ost. akt: 2020-09-13 16:14:30)
Czy lekarzom bartoszyckiego SOR-u brakuje empatii? I czy żywienie w szpitalu jest tak złe? Takie zarzuty kieruje pod adresem placówki jedna z mieszkanek Bartoszyc. Opublikowała je w sieci oraz przesłała do naszej redakcji. Skontaktowaliśmy się z dyrektorem szpitala.
Dyrektora szpitala powiatowego w Bartoszycach Sławomira Wójcika wzburzyły dwa wpisy, które na popularnym portalu społecznościowym zamieściła jedna z mieszkanek Bartoszyc. Tak samo brzmiące skargi na działalność placówki kobieta (imię i nazwisko znane redakcji) przesłała do nas. Spotkaliśmy się z dyrektorem szpitala, aby wszelkie opisane okoliczności wyjaśnić.
- Wpisy, które dostarczyli mi moi pracownicy, mają znamiona hejtu. Całkowicie się z nimi nie zgadzam - zaznacza na początku dyrektor Sławomir Wójcik.
Dalej informuje, że szpital niedawno przeszedł proces certyfikacji wykonany przez Centrum Monitorowania Jakości i placówka otrzymała na kolejne trzy lata certyfikat jakości.
- Centrum Monitorowania Jakości to jednostka Ministerstwa Zdrowia, która przeprowadziła rygorystyczną kontrolę oraz audyt i udało nam się ten certyfikat zdobyć. To pokazuje, że nasz szpital w tak ciężkich czasach utrzymuje taką jakość usług jaką tylko może - podkreśla Sławomir Wójcik.
- Mówię o certyfikacji jakości w nawiązaniu do wpisów, które ta osoba przesłała do was i opublikowała na portalu społecznościowym. Myślę, że jest to wiadomość nacechowana bardzo dużym, negatywnym ładunkiem emocjonalnym. Jest to wiadomość krzywdząca dla nas i nie zgadzamy się z nią. Mówię o obu poruszonych sprawach, czyli o żywieniu w szpitalu i działalności SOR - kontynuuje dyrektor.
- Nikt święty nie jest. Szpital ma wiele do poprawienia i wynika to choćby ze wspomnianego już audytu. Są obszary, w których działamy bardzo dobrze i są takie, gdzie jeszcze musimy się poprawić. Wcale nie uważamy, że jesteśmy najmądrzejsi i wszystko u nas dzieje się najlepiej, ale aż tak źle jak ta osoba napisała na pewno nie jest - dodaje.
Przechodzimy do wyjaśnienia zarzutów, jakie pojawiły się także w korespondencji do naszej redakcji. Zdaniem dyrektora "sprawa SOR" jest prostsza do wyjaśnienia. Zacznijmy od tego, co napisała czytelniczka.
"Moja mama jest bardzo chorą osobą i często liczy się każda chwila. Miała kolejny krwotok, 20. z kolei. Przyjechał pan lekarz i dwóch ratowników medycznych. Mama straciła bardzo dużo krwi i nie było z nią żadnego kontaktu. Opiera głowę o mnie, bo była już lecąca.
Pani ratownik nie potrafiła wkłuć się mamie, robiła to już kolejny raz. I w tym momencie mówi do mamy: "jak będzie pani się chciało wymiotować, to pani powie mi, to się odsunę" (przy krwotokach mama wymiotuje krwią). Tylko jak nieświadomy człowiek ma cokolwiek powiedzieć? Zwróciłam uwagę, że może tak się ustawić, żeby nie została jednak obrzygana (zastanawiam się, po co w ogóle skończyła szkołę, skoro ją to przeraża, a po drugie - nie wiem jak ją skończyła, skoro wkłuwała się obok żył, aż w końcu, za 6. razem, się udało).
Rozbawił mnie lekarz bardzo pytając mamy, czy da radę usiąść na wózek. Nie, nie dała rady. Ja musiałam ją podnieść i posadzić, bo żadne z nich tego nie zrobiło.
I lekarz do mnie: "przyszykuje pani jakieś reklamówki, jak by mama wymiotowała po drodze w karetce". Aż taki biedny szpital i nie mają worków? Może trzeba zrobić zrzutkę i kupić im? A przecież muszą mieć worki na odpady medyczne.
Wzięłam te reklamówki i mu podałam, ale lekarz inteligentny, kazał trzymać jedną mamie w ręku i wymiotować w razie czego do niej. Na pewno go by posłuchała, skoro nie było z nią kontaktu. Brawo, panie doktorze.
Proszę, żeby zabrali torbę z potrzebnym rzeczami dla mamy, bo nie można przecież wejść do szpitala. I tu, niestety, pan doktor nie chciał ich zabrać, to już mnie poniosło i zapytałam go, że przez 19 krwotoków nikt nie robił problemów i sami nawet pytali o rzeczy dla mamy (gdzie można było odwiedzać pacjentów), a on ma jakiś w tym problem i pytam go, kto mnie wpuści tam. A po drugie, skąd mam wiedzieć, za ile ją z SOR-u zabiorą na oddział i co, pójdzie w ubraniach?
To co się dzieje, to jest parodia szpitala, a nie ludzie, którzy przysięgają nieść pomoc chorym. Po co wybrali taki zawód, skoro nie są wstanie pomagać. Zaczyna być jak szpital na perypetiach, a nie szpital niosący pomoc chorym".(...)
________________
________________
- Nawet z tej relacji nie wynikają żadne uchybienia ze strony ratowników - zaczyna Sławomir Wójcik. - To, że ratowniczka nie mogła się wkłuć za pierwszy, drugim, czy piątym razem, to są rzeczy codzienne. Jeżeli ta pani rzeczywiście krwawiła i była w ciężkim stanie, to może zdarzyć się tym bardziej, ponieważ w stanie wstrząsu hipowolemicznego dochodzi do zapadnięcia się naczyń. Z relacji można wyczytać, że pani jest osobą schorowaną, bardzo często przebywającą w szpitalu, więc dodatkowo ma te naczynia wielokrotnie kłute i są tam duże ilości zrostów. Czasami dochodzi do takich przypadków, że po iluś tam próbach nie udaje się wkłuć i wtedy na przykład podajemy leki doszpikowo. Nie jest to więc żadne uchybienie i nie ma tu niczego niepokojącego.
- Natomiast jeśli chodzi o prośbę o jakiś worek na wymiociny odpowiem, że wszystkie zespoły oczywiście są wyposażone w worki i nie jest to jakiś luksus. Tylko, że zespół idąc do chorego nie przenosi do jego mieszkania całego wyposażenia karetki. Poproszenie o miskę czy worek jest jak najbardziej naturalne - mówi dyrektor.
A kwestia zabrania odzieży i rzeczy chorej?
- Ratownicy nie są tragarzami. Noszą oni swój sprzęt, który lekki nie jest. Często jest to defibrylator, także plecak wyładowany lekami. Znoszą wreszcie chorego na noszach lub specjalnym wózku, czy krzesełkami do przenoszenia chorych. I tak najczęściej pomagają i zabierają również bagaże osób chorych. Może w tym akurat momencie tego nie zrobili, ale chyba nie ma problemu, by ktoś z rodziny zniósł te rzeczy do karetki? - pyta Sławomir Wójcik.
A kwestia zabrania odzieży i rzeczy chorej?
- Ratownicy nie są tragarzami. Noszą oni swój sprzęt, który lekki nie jest. Często jest to defibrylator, także plecak wyładowany lekami. Znoszą wreszcie chorego na noszach lub specjalnym wózku, czy krzesełkami do przenoszenia chorych. I tak najczęściej pomagają i zabierają również bagaże osób chorych. Może w tym akurat momencie tego nie zrobili, ale chyba nie ma problemu, by ktoś z rodziny zniósł te rzeczy do karetki? - pyta Sławomir Wójcik.
- Dla nas najważniejsze jest zdrowie chorego, a nie jego rzeczy. Myślę, że ta osoba była po prostu negatywnie nastawiona do zespołu. Uważam, że nasze ratownictwo naprawdę jest na bardzo wysokim poziomie. Zarówno merytorycznie, jak i w zakresie empatii wobec pacjentów. Szczególnie teraz, w dobie koronawirusa, raczej spotykamy się z wyrazami uznania. Czasami zdarzają się ludzie, którzy robią wszystko, aby tę dobrą atmosferę zniszczyć. Myślę, że tak było. Jeżeli ta osoba czuje się w jakikolwiek sposób pokrzywdzona, to przepraszam, choć podtrzymuję moje zdanie, że nie widać tu żadnych uchybień - mówi dyrektor szpitala.
Wyjaśniamy więc drugą ze spraw, czyli wyżywienia w kierowanej przez Wójcika placówce. Oto kolejny wpis tej samej kobiety.
Bardzo bym chciała, żeby wypowiedział się pan dyrektor szpitala na temat obecnego cateringu, zanim zostanie otwarta kuchnia. A przede wszystkim, żeby zjadł obiad (jeżeli można go tak nazwać).
Moja mama leży w szpitalu prawie 2 tygodnie. Przez cały weekend, od piątku, otrzymywała rosół (tylko z nazwy). Był to makaron zalany wodą z tego gotowanego makaronu, więc był marny i biały, a do tego wrzucone odpadki z marchewki (które my wyrzucamy do śmieci).
Na drugie danie ziemniaki śmierdzące (pewnie stały ze 3 dni) i zepsuta surówka. Wow, pulpet był dobry przez jeden dzień. Moja mama jest częstą pacjentką szpitala, nigdy nie narzekała na posiłki (jak był normalny catering) i zawsze jej starczało, mimo małych porcji. A najśmieszniejsze jest to, że potrafią dostać na jeden oddział 1 bochenek chleba na 15 pacjentów.
Dobrze, że na niektórych oddziałach są super pielęgniarki, które oddają swoje jedzenie dla pacjentów bo brakuje.
Więc jestem ciekawa, dlaczego p. dyrektor zrezygnował z cateringu, który był, a wziął inny, bo tańszy, czy po znajomości? A kucharzom ze Spichlerza gratuluję pomysłowości na oszczędnościach w szykowaniu posiłków. Sami to żryjcie, bo tak tylko potrafię powiedzieć. Tam leżą ludzie chorzy, a nie świnie (zresztą one dostają lepsze jedzenie).
Gdzie jest zachowana norma żywieniowa? Czy tylko chcecie ich dobić, bo bez jedzenia nie da długo się funkcjonować?
______________
______________
- To wymaga trochę wyjaśnień - mówi dyrektor Wójcik. - Szpital przestał sam żywić swoich pacjentów w roku 2000. Przez 20 lat podpisywano umowy z rożnymi firmami na drodze przetargów. Obowiązywały one do końca czerwca 2020 roku. Ta usługa była więc przez 20 lat świadczona przez obce podmioty. Były to często bardzo duże firmy, ogólnopolskie, żywiące wiele szpitali.
Ostatnia umowa została zawarta w 2016 roku, na 4 lata. Do 15 listopada 2018 roku firma zewnętrzna wykorzystywała naszą kuchnię do przygotowania posiłków dla pacjentów naszego szpitala, szpitala w Biskupcu i innych podmiotów. Dlatego bardzo dziwiły mnie wówczas docierające do mnie opinie, że bartoszycki szpital żywi źle, a biskupiecki dobrze, podczas gdy to były te same posiłki, przygotowane przez tę samą firmę, w tym samym miejscu.
Od 15 listopada 2018 roku firma zdecydowała, pewnie ze względów logistycznych, że przenosi przygotowywanie posiłków do szpitala w Biskupcu i stamtąd posiłki przyjeżdżały do naszego szpitala. Nadal te same, co w Biskupcu. Po wygaśnięciu umowy z dniem 30 czerwca bieżącego roku postanowiliśmy, że nie chcemy już usług żywienia i sprzątania świadczonych przez firmy zewnętrzne, tylko zaczniemy to robić sami. Widzieliśmy i obserwowaliśmy, że jakość posiłków się pogarsza z biegiem lat.
1 lipca dostaliśmy z powrotem pomieszczenia kuchni, z całkowicie zdekapitalizowanym sprzętem, i wymagające gruntownego remontu. W tej chwili robimy remont tych pomieszczeń. Firmy zewnętrzne tam niewiele inwestowały. Po remoncie pomieszczenia muszą być też oczywiście wyposażone w sprzęt.
Myśleliśmy początkowo, że zakres koniecznych prac będzie mniejszy. Okazało się inaczej, bo musieliśmy choćby wyremontować pomieszczenie służące do prania i suszenia mopów, ścierek, co kosztowało 100 tysięcy złotych i wyposażyć to pomieszczenie w pralnice i suszarki, co kosztowało 200 tysięcy złotych. Zakupiliśmy to wszystko z własnych środków. Sprzątanie więc już funkcjonuje normalnie - zapewnia dyrektor.
Sławomir Wójcik dodaje, że konieczny remont i wyposażenie pomieszczeń z pralnicami i suszarkami oraz zakres prac w kuchni (Co udokumentowaliśmy zdjęciami w galerii poniżej - red.) spowodowało, że optymistyczne terminy oddania kuchni do użytku się nie sprawdziły. Prawdopodobnie dopiero w październiku remont kuchni i zaplecza się skończy i pozostanie jeszcze wyposażenie kuchni w sprzęt. Kuchnia zacznie więc pracować pełną parą dopiero z nowym rokiem.
- Na okres do uruchomienia kuchni zaprosiliśmy do współpracy lokalną firmę cateringową, która podjęła się tego - opowiada dyrektor szpitala. - Oczywiście zrobiliśmy wcześniej rozeznanie, kto może nam takie usługi wykonać. Chcę podkreślić, że jest to ta sama firma, która gotuje dla przedszkoli w Bartoszycach.
Chcę autorce tego wpisu wyraźnie powiedzieć, że dyrektor szpitala czasami prosi o ten posiłek i nie jest to posiłek specjalnie przygotowany dla dyrektora, tylko taki, jaki otrzymują pacjenci. Ani razu nie trafiłem, aby jakieś produkty były nieświeże. Zawsze były to posiłki w miarę dobre, świeże i na pewno nie z marnej jakości produktów.
Oczywiście to nie jest domowe jedzenie, to nie jest super restauracja, tylko to jest szpital. Stawka żywieniowa waha się od 18 do ponad 20 złotych we wszystkich szpitalach w naszym kraju. To nie jest przy tym koszt wkładu do kotła, tylko tyle, ile szpitale płacą za posiłki, łącznie z kosztami jego przygotowania, kosztami pracowniczymi, transportu - wyjaśnia dyrektor Wójcik.
Pytamy go, czy ze strony pacjentów lub personelu były już skargi na jakość tych posiłków.
- Nie było, a wręcz mi powiedziano, że te posiłki są lepsze niż poprzednio. Zdaję sobie sprawę, że to jeszcze nie jest to, co my chcemy. Zapewniam, że gdy ruszy nasza kuchnia posiłki będą zdecydowanie lepsze. Zrozummy jednak, że obecnie to jest catering i zewnętrzna firma, która nie jest instytucją charytatywną. Oni na tym zarabiają i nie będą dokładać do tego, co my im płacimy. To nie oznacza, że nie mamy nad tym kontroli. W szpitalu jest dietetyczka oraz osoba odpowiedzialna za sprawdzanie jakości posiłków - mówi dyrektor.
Pytamy go jeszcze, jak się poczuł, gdy dotarły do niego cytowane wyżej wpisy.
- Nie dociekałem, kto dokonał tych wpisów i co to jest za pacjentka. Nawet nie wiem, co mam jej odpowiedzieć. Wolałbym, aby ta osoba przyszła do mnie i na bieżąco przekazała uwagi, a wtedy jestem w stanie zareagować natychmiast na konkretne zdarzenie. Natomiast takie walenie na oślep i mówienie, że świnie się lepiej karmi niż pacjentów w szpitalu jest po prostu obrazą, na którą nie zasługujemy - odpowiada.
Dodajmy, że kobieta napisała do nas we wtorek 8 września i zapowiedziała, że złoży skargi. Z dyrektorem rozmawialiśmy 11 września i do tego dnia żadna skarga do niego nie wpłynęła.
Andrzej Grabowski
Aktualizacja z 13.09.2020 r.
We wpisie kobiety pominęliśmy akapit o treści (pisownia oryginalna): "I jeszcze jedno mam pytanie czy pielęgniarka może przeszukiwać przeniesione rzeczy dla pacjenta? Bo niestety można je jedynie zostawić u żołnierzy i zabiera je pielęgniarka i zanosi pacjentowi ale przy okazji sprawdza i zabiera co jej się nie podoba. Jakim prawem pytam? Widocznie okrada pacjentów, bo nie widzę innej przyczyny szukania w rzeczach dla pacjenta. Nie pozdrawiam p. Pielęgniarki z płucnego."
We wpisie kobiety pominęliśmy akapit o treści (pisownia oryginalna): "I jeszcze jedno mam pytanie czy pielęgniarka może przeszukiwać przeniesione rzeczy dla pacjenta? Bo niestety można je jedynie zostawić u żołnierzy i zabiera je pielęgniarka i zanosi pacjentowi ale przy okazji sprawdza i zabiera co jej się nie podoba. Jakim prawem pytam? Widocznie okrada pacjentów, bo nie widzę innej przyczyny szukania w rzeczach dla pacjenta. Nie pozdrawiam p. Pielęgniarki z płucnego."
- Rzeczywiście w związku z ograniczeniami "covidowymi" w szpitalu jest zakaz odwiedzin i rzeczy dla pacjenta można zostawić u żołnierzy WOT a następnie zabiera je ktoś z personelu i przekazuje pacjentowi - mówi dyrektor Sławomir Wójcik.
- Nikt z personelu nie ma prawa przeszukiwać tych rzeczy choćby był tam alkohol, czy narkotyki, czy granaty. Jeśli taka sytuacja miała miejsce jest po prostu naganna i zapraszam do siebie po to, abym mógł zareagować. Muszę jednak wiedzieć, kiedy to miało miejsce i kto dokonywał tego przeszukania. Zwracam jednak uwagę, że dość często jest tak, że sam pacjent prosi o to, aby w jego torbie znaleźć na przykład dokumenty lub leki, bo sam jest w ciężkim stanie. Nawet wtedy staramy się tego nie robić, ale czasem tak się zdarza - mówił dyrektor.
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (11) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Chory #2984759 | 10.10.*.* 12 paź 2020 18:56
Ci co przebywali w szpitalu wiedzą dobrze,. jacy tam ludzie pracują. Są i dobrzy są i lenie
odpowiedz na ten komentarz
Oj ludzie #2973729 | 10.10.*.* 18 wrz 2020 03:06
Przestańcie szukać dziury w całym, jedzenie jest doBRE ja nie powiem złego słowa. Ja leżałam w sierpniu i nie powiem nic złego o lekarzach czy personelu. Nie którzy myślą że szpital to hotel i że się najedza za darmo, normalnie ludzie wiedzą że bierze się ze sobą jedzenie bo może ktoś się nie najeść. Ginekologia i polozniczy super, opieka jest ok i pomoc super. Jedzenie ciepłe i panie które roznosza są bardzo fajne. Pozdrawiam
odpowiedz na ten komentarz
czlowiek #2972673 | 10.10.*.* 15 wrz 2020 19:57
To standard ten szpital i sor to porazka i niech przestaną sie wybielać a staną w prawdzie Panie i Panowie ze Szpitala Powiatowego w Bartoszycach , ze staneli w czasie i nic z tym nie robią by poprawić opieke medyczną w XXI wieku . Nowe karetki to nie wszystko wyrozumiałosc empatia na chorego i dar niesienia pomocy chorym a nie odbębnianie dyzurów .Wstyd!!!
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz
Pacjentka #2971489 | 10.10.*.* 12 wrz 2020 23:01
Kilka razy bylam pacjentką naszego szpitala i doskonale wiem, ze zachowanie personelu to tylko zasluga samego pacjenta i jego rodziny. Nigdy nie spotkalam się z jakims złym zachowaniem czy traktowaniem. Zawsze bylo miło i grzecznie.Kilka razy przyjezdzaky rowniez kareki do rodzicow, zespoły ratowników super.
Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz
Kasia #2971364 | 10.10.*.* 12 wrz 2020 14:12
Hahah czytalam jej komentarze , roszczenia od patoli bartoszyckiej
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz