Trąbka przesztrychowana na pół

2020-09-05 12:00:00(ost. akt: 2020-09-06 08:39:03)

Autor zdjęcia: archiwum Głosu Lubawskiego

GAZWĘDY KLIMKA Z DYBZAKA || Onegdaj daliśwa się z moją kobietą po sprawunki. Tak się wieta złożyło, że Ana, która nas odwiedziła, zgodziła się ostać przy garach, bo wej miasta miała po same uszy - zaczon Klimek. Do Lubawy daliśwa się z naszym emerytowanym rechotrem, który zamienił rozwejdowanego malucha na starą jak szwat syrenkę, bo na inszego nie było go stać. Zrazu wej nie wiedziałem czy wleźć do onego grata, bo u spowiedzi już parę tygodni nie bołem, równak kobieta wepchnęła mnie do środka, mówiąc że kto ma sposobność zaszparować parę złociszów, to nie powinien zaglądać w zęby darowanej szkapie. Zrazu myślałem, że one przeciszałe auto je bardzo namolne, na szosie równak zatręsło się jakby miało ograszkę, zawarczało jak dreszkasta i dało się do przodu. Wtedy wej obaczyliśwa dopiero jakie to wej je lichostwo. Insze auta gnały wewte i wtewte jak błyskawica, a my wlekliśwa się statecznie noga za nogą jak kiedyś lubawska bana pod mortęską górkę. Istny cykrus to wej zaczon się dopiero w samej Lubawie. Wszystkie lezmuzyny przeganiały nas jak jakie dejcugi. A co drugi to wej trąbioł jakby boł pod jerychońskimi murami. Kiedyś, klarował nóm rechtor, boł tu znak drogowy z przesztrychowaną na pół trąbką, potem przepadł i ni ma po nim ani śladu, za to szosyje pomalowali białą farbą wzdłuż i w poprzek tak że ludzie ledwo mogli się w tym połapać. Jedno pierdzikółko na którym siedział duch pradziadka taradejka jeździło durch w kółko, nie wiedząc jak się z onego placu wydostać. A ulice są posztrychowane kalkiem bez to, że ni ma pienióchów na znaki drogowe. Lubawa wieta je miastem fejnackim, ale ma ten feler, że jest małe i ciasne, więc każdy drze z niego forsę jak wilk skórę z jagniaka i bez to kasa je zawdy pusta. Na końcu wyleźliśwa przy wąskim jak sztecka pod Borkiem tretuarze, a tu wej akurat szurki zrobili sobie istną karaselę, jeżdżąc na kołach bez przestanku między strachanymi ludziskami. Policyji nie było ani na lekarstwo, to też kazdy przeciskał się pod chałupami, co by go jaki huncwot nie aprowadzioł ze szwata. Za winklem, gdzie juz było bezpiecznie, rechotr powiedział nóm, że w Lubawie je genał tyla policjantów ile ich było za Wilusia. Tera wej zamana przekmnie się jeden służbowym autem z dyskoteką i tak wej od frysztyku do podiweczorka, a potem szlus. Sprawunki wieta zrobiliśwa rug cug, bo wej składów je co nie miara eno forsy mawa knap. Na końcu patrzyliśwa czy nie można gdzie dostać znaku przesztrychowaną trąbką, ale gdzie tam, bo wszyscy nóm gadali, ze to je towar deficytowy - zakończon Klimek. "Bejotes"

dreszkasta - młóckarnia
knap - mało
ograszka - dreszcze

fot. Targowisko miejskie przy ulicy Grunwaldzkiej u schyłku swojej działalności. Zdjęcie pochodzi z końca lat 90. z archiwum Głosu Lubawskiego

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Jaś Fasola #2968499 | 10.10.*.* 6 wrz 2020 09:55

    Kogo ten bełkot interesuje szanowna pani redaktor?Może pani napisze o ostatniej sesji rady miasta,kiedy przewodniczący rady wyraża swoje i mieszkańców niezadowolenie z pracy policji w naszym mieście?

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)