Pani kapitan ma swój skwer nad Drwęckim
2020-09-01 09:00:00(ost. akt: 2020-09-01 09:03:00)
Skwer im. kpt. Krystyny Chojnowskiej-Liskiewicz - taką nazwę nosi skwer przy fontannie nad Jeziorem Drwęckim. Jednogłośną decyzją Rady Miejskiej w Ostródzie przyjęto stosowną uchwałę. Na specjalnej sesji obecna była pani kapitan.
Na specjalną sesję na zamku w Ostródzie zaproszono Krystynę Chojnowską-Liskiewicz wraz z mężem. Spotkanie było jednocześnie okazją do przypomnienia historycznego wyczynu pani kapitan.Gratulacje i podziękowania wygłosili: radna Anna Monist, sekretarz Miasta Arkadiusz Kubalewski oraz Cezary Wawrzyński, dyrektor Muzeum w Ostródzie. Z inicjatywą uhonorowania w ten sposób słynnej żeglarki związanej z Ostródą wystąpili radni oraz żeglarze z Klubu Żeglarskiego Ostróda. Pani Krystyna jest też honorową obywatelką Ostródy.
Najsłynniejsza polska żeglarka, która przepłynęła samotnie 28 696 mil morskich, w Ostródzie spędziła dzieciństwo i młodość. Rodzina opuściła zrujnowaną wojną Warszawę i przeniosła na Mazury w latach 40 ubiegłego stulecia. Krystyna, jako kilkunastoletnia dziewczyna, pierwsze żeglarskie doświadczenia zdobywała właśnie na wodach Jeziora Drwęckiego, gdzie biegała po lekcjach w Liceum Ogólnokształcącym im. Jana Bażyńskiego. Tu pływała tylko rok, bo po zdaniu matury rozpoczęła studia i trenowała w Gdańsku. Klubu, w którym stawiała pierwsze kroki, już nie ma. Jego siedziba mieściła się na nabrzeżu jeziora. Dziś stoją tam amfiteatr i hotel.
Jej przyjazd do Ostródy zawsze jest świętem dla żeglarzy. Klub Żeglarski Ostróda co roku w maju organizuje regaty O Puchar Krystyny Chojnowskiej-Liskiewicz. W ubiegłym roku odbyły się już po raz 16. Pani kapitan zawsze otwiera je osobiście, ale wówczas stan zdrowia jej na to nie pozwolił, więc udało się tego dokonać przez telefon. W tym roku regaty pokonał koronawirus, jak większość imprez zaplanowanych na wiosnę. Ale żeglarze liczą na to, że jeszcze usiądą przy ognisku w klubie i posłuchają opowieści pan kapitan. Jej przyjazd to zawsze okazja do wspomnień o tamtych dwóch latach, gdy samotnie, zdana tylko na siebie, okrążała na niewielkim jachcie kulę ziemską.
— Dla nas wizyta pani Krystyny, to zawsze wielkie wydarzenie — mówi Krzysztof Kurowski, kierownik Klubu Żeglarskiego Ostróda. — Jesteśmy dumni, że jest honorowym członkiem naszego klubu. Zawsze wspólnie zasiadamy przy żeglarskim ognisku, a ona chętnie opowiada o przygodach na morzu. Jest prawdziwą żeglarką. Nie odstrasza jej zła pogoda. Raz otwierała nasze regaty, chociaż padał śnieg.
Na honorowym miejscu w klubie stoi lampa naftowa, która płynęła razem z panią Krystyną na "Mazurku" dookoła świata. Podarowała ją ostródzkim żeglarzom. Mają też inną cenną pamiątkę z tego rejsu, to bandera z "Mazurka" z autografem pani kapitan i kompas, który wskazywał jej drogę podczas rejsu.
Natomiast żagle z okołoziemskiej podróży „Mazurka” są w posiadaniu Cezarego Wawrzyńskiego, żeglarza i dyrektora muzeum w Ostródzie, i czekają na możliwość właściwej, najlepiej muzealnej, stałej ekspozycji poświęconej żeglarce.
Natomiast żagle z okołoziemskiej podróży „Mazurka” są w posiadaniu Cezarego Wawrzyńskiego, żeglarza i dyrektora muzeum w Ostródzie, i czekają na możliwość właściwej, najlepiej muzealnej, stałej ekspozycji poświęconej żeglarce.
W najważniejszy rejs swojego życia wypłynęła... dwa razy. Jej jacht "Mazurek" został w lutym 1976 zawieziony na pokładzie statku do portu Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich. Stamtąd Krystyna Chojnowska-Liskiewicz 10 marca wyruszyła w rejs. Pierwszy start okazał się pechowy. Rejs został przerwany, a "Mazurek" wrócił do portu z powodu awarii. Po ponad dwóch tygodniach 28 marca 1976 wyruszyła z Las Palmas ponownie. Trasa rejsu wiodła przez Atlantyk, Kanał Panamski, Ocean Spokojny, Australię i wokół Afryki.
Po dwóch latach, 20 marca 1978 roku, zamknęła pętlę dookoła świata w pobliżu wysp Zielonego Przylądka. Pani Krystyna do Las Palmas dopłynęła w kwietniu, jako pierwsza na świecie kobieta, która tego dokonała. Ścigała się z innymi dwoma żeglarkami. Nowozelandka Naomi James to druga kobieta, która opłynęła samotnie kulę ziemską. Rejs ukończyła 8 czerwca 1978 r., czyli ok. 1,5 miesiąca po Polce. I Francuzka Brigitte Oudry, trzecia kobieta, która samotnie opłynęła świat, a która rejs ukończyła w sierpniu 1978 r.
Skąd się wzięła nazwa „Mazurek”? Tak żeglarka opisała historię nadania imienia jednostce w swojej książce „Pierwsza dookoła świata”: "Jeśli chodzi o nazwę, nie miałam żadnych pomysłów. Wiedziałam tylko, że powinna kojarzyć się z Polską i łatwo, bez przekręcania czytać w innych językach. Jednocześnie nie chciałam, żeby to była nazwa pompatyczna. Mały jachcik powinien nazywać się ładnie i prosto. Polskie Radio ogłosiło konkurs, w jury byli również przedstawiciele Polskiego Związku Żeglarskiego. Z ciekawością oczekiwałam rezultatów. Moje gusty uwzględniono całkowicie. Z wielu propozycji wybrano pięć, ostateczną decyzję pozostawiając kapitanowi. Moją uwagę zwróciła natychmiast ta jedna: „Mazurek”. Spełniała wszystkie założenia i była dobrą wróżbą na przyszłość".
Do swojego samotnego rejsu Krystyna Chojnowska –Liskiewicz chętne wraca, dzieląc się wspomnieniami. Zdarzały się chwile zabawne i takie mrożące krew w żyłach. Do tych pierwszych zaliczyła awarię ubikacji. Tak wspominała sytuację w rozmowie z Gazetą kilka lat temu:
— Na wodzie swoje potrzeby załatwiało się wprost do oceanu, z którym łączył to dosyć proste urządzenie niewielki korek. I on pewnego dnia wypadł. Efektem tego były hektolitry wody, które przez otwarty przepust zalewały jacht, grożąc jego zatopieniem. Sytuacja była dramatyczna. Uratowało mnie wtedy wino, które dostałam od koleżanki. Korek z butelki posłużył do zatkania otworu — wspominała.
Innych niebezpieczeństw na morzu nie brakowało, to i góry lodowe i pływające śmietnisko kontenerów, które spadły ze statków, pnie drzew i wieloryby. Zderzenie z nimi może kosztować życie.
Innych niebezpieczeństw na morzu nie brakowało, to i góry lodowe i pływające śmietnisko kontenerów, które spadły ze statków, pnie drzew i wieloryby. Zderzenie z nimi może kosztować życie.
— Poza tym są piętnastometrowe fale, sztormy i lodowata woda — opowiadała pani kapitan. — Najgorszy jest jednak brak snu. Samotnicy przy dobrej pogodzie śpią po cztery-pięć godzin na dobę, ale nigdy jednorazowo, maksymalnie po 20 minut. Jeśli jest sztorm, śpią po 20 min na dobę albo wcale.
Żeby wyobrazić sobie trud samotnego żeglowania wtedy, trzeba porównać jachty z tamtych czasów i te dzisiejsze. Wtedy jedynym "przewidywaczem" pogody był barometr, a radio, owszem, czasami działało. Dzisiejsze jachty mają nawigację satelitarną i to satelity wyznaczają kurs i przewidują pogodę. Satelity zmieniły żeglarstwo na zawsze. Mimo tych udogodnień samotne żeglarstwo, to wciąż sport dla ludzi wyjątkowych. bcl
Żeby wyobrazić sobie trud samotnego żeglowania wtedy, trzeba porównać jachty z tamtych czasów i te dzisiejsze. Wtedy jedynym "przewidywaczem" pogody był barometr, a radio, owszem, czasami działało. Dzisiejsze jachty mają nawigację satelitarną i to satelity wyznaczają kurs i przewidują pogodę. Satelity zmieniły żeglarstwo na zawsze. Mimo tych udogodnień samotne żeglarstwo, to wciąż sport dla ludzi wyjątkowych. bcl
Książka opisująca okołoziemski rejs Krystyny Chojnowskiej-Liskiewicz. Po lewej – strona tytułowa wydania „Pierwszej dookoła świata” z 1979 r. Wydawnictwa Morskiego w Gdańsku. Po prawej – reedycja Urzędu Miejskiego w Ostródzie z 2008 r., z okazji 30-lecia ukończenia rejsu.
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Cham #2966954 | 89.230.*.* 1 wrz 2020 19:48
Brawo! To minimum co się Pani kapitan należy od Ostródy! Ale, ale, gdzie się podział człowiek z Lubajn? Nawet na tak uroczystą sesję nie przyszedł?
odpowiedz na ten komentarz