Wezwanie pomocy, to już jest pomoc!
2020-08-24 15:21:00(ost. akt: 2020-08-24 15:27:41)
Nie ma nic cenniejszego niż życie, ale spiesząc na pomoc innym, trzeba też myśleć o swoim. Niestety, jesteśmy świadkami coraz większej liczby przypadków, że ratownicy, ratując tonących, sami idą pod wodę. Są bohaterami, ale... martwymi.
Takie historie, jak ostatnio ta znad Bałtyku, łamią każdego. W podelbląskim Sztutowie 32-letni policjant rzucił się na ratunek 12-letniej dziewczynce, która kąpała się na niestrzeżonej plaży. Funkcjonariusz, którym okazał się starszy sierżant z Mińska Mazowieckiego uratował nastolatkę, ale sam zginął. W pewnym momencie zniknął pod wodą i choć plażowicze utworzyli łańcuch życia, nie udało się go od razu odnaleźć, a dopiero po pewnym czasie. Niestety, na ratunek było już za późno. Mężczyzna zostawił żonę i półtoraroczne dziecko. Kondolencje rodzinie policjanta złożył komendant główny policji i koledzy z Komendy Stołecznej Policji, gdzie służył.
— Marcin, ratując ludzkie życie, sam zniknął pod wodą, wypełniając rotę ślubowania do końca — napisała KSP na swoim Twitterze.
Takich historii jest więcej. Kilka dni dni temu cała Europa mówiła o bohaterze z Polski, który w Holandii uratował troje dzieci, ale sam zginął i osierocił trójkę sowich dzieci. Według służb tego dnia na morzu panowały bardzo silne prądy, z którymi zmęczony ratowaniem dzieci mężczyzna nie miał już siły walczyć. Po pewnym czasie fale wyrzuciły żyjącego jeszcze Polaka na brzeg. Mimo reanimacji i przewiezienia do szpitala nie udało się go uratować.
— Marcin, ratując ludzkie życie, sam zniknął pod wodą, wypełniając rotę ślubowania do końca — napisała KSP na swoim Twitterze.
Nie udało się go uratować
Takich historii jest więcej. Kilka dni dni temu cała Europa mówiła o bohaterze z Polski, który w Holandii uratował troje dzieci, ale sam zginął i osierocił trójkę sowich dzieci. Według służb tego dnia na morzu panowały bardzo silne prądy, z którymi zmęczony ratowaniem dzieci mężczyzna nie miał już siły walczyć. Po pewnym czasie fale wyrzuciły żyjącego jeszcze Polaka na brzeg. Mimo reanimacji i przewiezienia do szpitala nie udało się go uratować.
W internecie ruszyła zbiórka pieniędzy dla rodziny Polaka, który pracował sezonowo w Holandii. Jej organizatorka, słysząc o tej tragedii, dotarła do żony Polaka. Ta powiedziała jej, że rozmawiała z mężem tuż przed tragedią. „Chwileczkę, widzę dzieci w morzu. Myślę, że coś jest nie tak” — miał powiedzieć i rozłączył się. Internauci zebrali już 357 tys euro, chcąc choć w ten sposób podziękować za to, czego dokonał Polak. To oczywiście tylko przypadek, że obaj zmarli Polacy mieli na imię Marcin.
— Chwała Bohaterowi!!! Tyle jesteśmy warci, ile jesteśmy w stanie zrobić dla drugiego człowieka — napisał ktoś w komentarzu pod jednym z artykułów opisującym tragedię w Sztutowie...
— Chwała Bohaterowi!!! Tyle jesteśmy warci, ile jesteśmy w stanie zrobić dla drugiego człowieka — napisał ktoś w komentarzu pod jednym z artykułów opisującym tragedię w Sztutowie...
[...]
Czytaj e-wydanie
To tylko fragment artykułu. Cały przeczytasz w poniedziałkowym (24 sierpnia) wydaniu Gazety Olsztyńskiej
Aby go przeczytać kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez