Ślub i wesele w czasie pandemii: to wszystko kosztowało nas sporo nerwów...

2020-08-26 20:00:00(ost. akt: 2020-08-26 20:03:25)
Pandemia koronawirusa w znacznym stopniu wpłynęła na branżę rozrywkową. Śluby i wesela są trudne do zorganizowania, a goście często odmawiają przybycia. Z jakimi problemami spotykają się młode pary i organizatorzy imprez okolicznościowych?
Obrazek w tresci

Oliwia i Patryk
Oliwia i Patryk Sieńscy mieli wziąć ślub wcześniej, jednak ze względu na pandemię koronawirusa uroczystość została przełożona. Jak teraz wygląda organizacja takiego wydarzenia? Ze względu na to, że panna młoda w dniu wywiadu pojechała na porodówkę, rozmawialiśmy tylko z Patrykiem Sieńskim.

Jak się poznaliście?
— Poznaliśmy się w 2015 roku. Byłem wtedy w Szwecji, gdzie pracowałem. Oliwia była w Polsce. Napisała na facebooku „nie ma osoby dla której warto przeskoczyć nawet kałużę”. Nie znając jej napisałem: „Ja dla ciebie przeskoczyłbym Wisłę”. Zaczęliśmy trochę pisać. Gdy wróciłem ze Szwecji spotkaliśmy się. Oliwia przyszła z kolegą, chwilę porozmawialiśmy. Później na jakiś czas urwał nam się kontakt. Po pewnym czasie znów zaczęliśmy pisać i kilka razy się spotkaliśmy. Po tym, jak dowiedziałem się, że ma 15 lat (ja wtedy miałem 29) znów urwał nam się kontakt. Powiedziałem „Oliwia, ty znajdź sobie chłopaka, takiego który jest w twoim wieku, nie ma dziecka i nie jest w trakcie rozwodu”. Oliwia była jednak uparta. Zaprosiła mnie do domu, bo jej rodzice i dziadkowie chcieli mnie poznać. Pojechałem. Jej rodzice myśleli, że jesteśmy w związku, jednak wtedy tylko się przyjaźniliśmy. Trzymałem dystans bardzo długo, kilka lat, można powiedzieć, że trochę ją zbywałem…

Ale w końcu będziecie brać ślub, musiał być moment, w którym to się zmieniło…
– Tak, nadszedł dzień, w którym wszystko się zmieniło. Na 18-stce kolegi Oliwi, na którą z nią poszedłem. Wtedy pewna dziewczyna zalecała się do mnie, gdy Oliwia to zobaczyła wybiegła z płaczem. Wtedy traktowałem ją jak przyjaciółkę. Wyszedłem za nią porozmawiać. Powiedziała mi, że zakochała się we mnie. Nie chciałem jej skrzywdzić, ale potrzebowałem czasu, aby się zakochać. Dałem nam czas. Ponownie wyjechałem do Szwecji. Chciałem jej dobra, Oliwia była młoda, ale ciągle dążyła do tego, żebyśmy byli razem. Można powiedzieć, że miłość zwyciężyła. Po kilku latach nam się udało. Jej rodzice przyjęli mnie jak swojego. Później urodziła nam się Igusia. Pomyślałem wtedy o ślubie cywilnym. Wzięliśmy ślub, aby wszystko „zaksięgować”, potwierdzić naszą miłość i tworzyć prawdziwą rodzinę. Teraz chcemy wziąć ślub kościelny. Chcieliśmy go wziąć wcześniej, żałowaliśmy, że od razu nie wzięliśmy ślubu kościelnego.

Jak wyglądało planowanie ślubu, w tym trudnym czasie trwania pandemii koronawirusa?
– Wszystkim zajmowała się żona. Teraz przebywa w szpitalu, bo dziś lub jutro przyjdzie na świat nasz synek. Bardzo zależało nam, żeby imprezę poprowadził Kuba Dobrzyniecki, a zagrał Dominik Stępień. To oni prowadzili nasze wesele i zależało nam właśnie na nich. Wiedzieliśmy, że się nie zawiedziemy, bo imprezy prowadzą najlepiej. I tu pojawił się problem. Dominik, przez złą sytuację i odwoływane z powodu pandemii koronawirusa imprezy, wyjechał zarabiać do Holandii. Powrót na nasze wesele byłby dla niego ryzykowny, bał się zakażenia. Musieliśmy zmienić kapele. Jakub jednak zadbał o to, aby wszystko było zorganizowane na wysokim poziomie. Kolejnym problemem była sala. Gdy pojawił się koronawirus nie mogliśmy doprosić się zwrotu zadatku. Nasz ślub z wiadomych przyczyn został przełożony. Sprawa jednak została pomyślnie rozwiązana dzięki pomocy mojego prawnika. Mieliśmy też problem z księdzem proboszczem, który chciał wziąć za zezwolenie ślubu w innym kościele kwotę taką, jaką bierze za ślub. Ja pochodzę z Ruszkowa, Oliwia z Kramarzewa, a ślub chcieliśmy wziąć w Turzy Wielkiej. Zezwolenie zawierało tylko jedno zdanie… a proboszcz wspominał, że z takim pismem jest dużo do zrobienia i stąd ta cena. Udało się jednak zapłacić mniej. Kosztowało nas to trochę nerwów…

Czym teraz najbardziej się stresujecie?
– Czy ślub się odbędzie… Jeśli tak, to kto na niego przyjdzie. Wesele mieliśmy zaplanowane na ok. 100 osób. Teraz lista gości zmniejszyła się do 58 osób… Ludzie zaczęli rezygnować z przybycia na wesele… W pierwszym terminie obecność potwierdziło ok. 20 osób… To też przekonało nas bardziej do przełożenia terminu.
Czego powinniśmy życzyć Wam w dniu ślubu?
Szczęścia i zdrowia! Szczególnie zdrowia, jak jest zdrowie, to jest też szczęście!

Obrazek w tresci

Karolina i Krystian na sesji ślubnej
fot.Krzysztof Górski

Karolina i Krystian Zdunek również musieli przełożyć swój ślub. Jak wyglądał ich wielki dzień?

Gdzie i jak się poznaliście?
Kr: W pizzeri, gdzie pracowała Karolina. Poszedłem tam z kolegą. Płaciłem kartą, Karolina zapytała, czy ma wydrukować potwierdzenie. Zażartowałem, że tak ale z numerem telefonu na odwrocie (śmiech).

Podałaś ten numer?
Ka: Nie podałam (śmiech). Potem, jak przechodziłam przy jego stoliku zobaczyłam, jak przegląda mój profil na facebooku. Specjalnie robił to tak, żebym widziała. Wysłał mi zaproszenie i ja je zaakceptowałam. Wysłał to zaproszenie jeszcze wcześniej, ale wtedy je usunęłam (śmiech).

Początek brzmi ciekawie, kiedy w końcu się w sobie zakochaliście?
Kr: To trwało długo. Kiedy ja chciałem, to ona nie chciała, kiedy ona chciała, ja nie chciałem… Sami nie wiedzieliśmy czego chcemy. Dopóki Karolina nie wyjechała do Londynu. Pierwsze trzy noce po jej wyjeździe wcale nie spałem. Dużo rozmawialiśmy przez kamerkę i messenger. Gdy wróciła przywitałem ją kwiatami. Gdy jej nie było bardzo tęskniłem i uświadomiłem sobie, jak bardzo jest dla mnie ważna. Wcześniej podchodziłem do tego z dystansem i trochę „olewką”.

No i w końcu doszło do ślubu. Jak wyglądała organizacja ślubu i wesela?
Kr: Mieliśmy termin na 16 maja i wszystko było już umówione i przygotowane, ale ze względu na koronawirusa przełożono go nam. Nie było wolnego terminu na weekend. Wzięliśmy 23/24 lipca, czyli czwartek/piątek. Koniecznie chcieliśmy wziąć ślub w lato. Nie wierzymy w zabobony typu: literka „r” w nazwie miesiąca. Nie miało to dla nas znaczenia. Zadzwoniłem i umówiłem salę, z tym na szczęście nie było większego problemu. Chwilę przez myśl nam przeszło, żeby zrobić sam ślub, bez wesela. Zaprosić świadków, rodziców na obiad i tyle.

Stresowaliście się?
Kr: Bardzo się stresowaliśmy, szczególnie ja, bo jestem uczuciowym człowiekiem. Na co dzień nie jestem tkliwy, ale w tym dniu nie mogłem ukryć wzruszenia, szczególnie podczas przysięgi (śmiech).
Ka: Ja próbowałam uspakajać, uśmiechać się, wspierać, ale to nie pomagało. Ja się śmiałam, a on płakał (śmiech).

Ślub mieliście brać w maju, a wzięliście w lipcu, sporo musieliście pewnie zmienić…

Ka: Musieliśmy przełożyć ślub, przez co potem musieliśmy zgrać kamerzystę, didżeja. Nie chcieliśmy innych, tylko tych z którymi podpisaliśmy umowy. Ciężko było wszystko dograć, ale Jakub postarał się, stanął na głowie i wszystko wyszło (śmiech). Mieliśmy kupione zaproszenia, podziękowania z datą na 16 maja, ale wykorzystaliśmy je na weselu. Stwierdziliśmy, że nie będziemy kupować wszystkiego na nowo. Zobacz. Mamy nawet obrączki z datą 16 maja.

Z jakimi problemami się spotkaliście?
Kr: Poszedłem w poniedziałek do pracy, jak każdego dnia. Przyjechał kierownik regionalny i kobieta z kadr. W pewnym momencie kierownik poprosił mnie na socjal. Otrzymałem wypowiedzenie… 12 marca dostałem przedłużenie pracy na półtora roku, pracowałem tam już rok. Niestety, jeśli pracownik jest zatrudniony na czas określony pracodawca nie musi podawać przyczyny zwolnienia… Kredyt na mieszkanie wzięty, wesele za pasem, samochód kupiony, a tu nagle taka niemiła niespodzianka. Do tego kierownik powiedział, że okresem wypowiedzenia ma być mój niewykorzystany urlop. Nie chciałem się na to zgodzić, bo to duże koszty. Liczyła się wtedy każda złotówka.
Ka: Ja też straciłam pracę… Niestety pracodawca stwierdził, że nie stać go na danie mi etatu… Szukaliśmy razem pracy. Na szczęście znalazła się praca dla nas po jakimś czasie. Ja poszłam do nowej pracy dopiero w maju, a Krystian znalazł pracę wcześniej, jedną żeby mieć jakiekolwiek środki, a po miesiącu znalazł inną, lepszą pracę, z której teraz jest zadowolony.

A co z weselem, mieliście jakiś problem?
Ka: Miało być 140 osób, a przyszło niecałe 70 osób. Jedni odmówili ze strachu przed koronawirusem, drudzy, że akurat ten dzień (czwartek) nie odpowiadał, bo nie mieli możliwości wyrwać się z pracy, a jeszcze inni rezygnowali nie podając powodu. Ci co chcieli, to byli mimo wszystko. Byli goście, którzy przyszli prosto z pracy do nas, siedzieli do końca i nie pojawili się na poprawinach, bo znowu pracowali. To było bardzo miłe, że mimo wszystko byli z nami. Mnie było przykro, gdy gość po gościu rezygnował z przybycia… Chcieliśmy znowu odwołać ślub, martwiliśmy się, że więcej gości zrezygnuje.

Czego Wam życzyć na nowej drodze życia?

– Wytrwałości, bo byliśmy trochę nerwowi przez ten czas przygotowań… I spokoju, bo kosztowało nas to sporo nerwów…

Obrazek w tresci

Jakub Dobrzyniecki właściciel firmy Voice-Dance
Studio Foto Budzyński

Jakub Dobrzyniecki jest młodym przedsiębiorcą, zajmuje się między innymi oprawą wesel, imprez okolicznościowych. Jakub przedstawił nam z jakimi problemami musi się aktualnie zmagać jego firma.

Która z branż najbardziej ucierpiała z powodu wybuchu pandemii?
– Moim zdaniem branża rozrywkowa najbardziej ucierpiała przez pandemię. Wiadomo, że to nie składa się na jedną firmę, to cały szereg firm np. kosmetyczne, fryzjerskie. Wszyscy, którzy oprawiają wesela ucierpieli najbardziej. Na czym najbardziej tracę? Ludzie boją się chodzić na wesela, automatycznie odmawiają młodym, przez co na koniec jest problem z umowami, które trzeba przetworzyć jeszcze raz. Nie może być sytuacji, że młodzi zamawiają imprezę na 140 osób i płacą za 140, a połowa z nich odpada (są przypadki, że nawet zostaje tylko 50 ze 150 osób). My zarabiamy, ale tak naprawdę zawsze jesteśmy stratni. To nie są umowy podpisywane z miesiąca na miesiąc, tylko rok, dwa lata wcześniej. Problem pojawia się wtedy, gdy odpada połowa osób i w tym momencie musimy poprawiać umowy, więc pojawiają się straty i koszty. Załóżmy, że na weselu jest 150 osób, połowa to kobiety. Z tego wynika, że około 70 osób chce się upiększyć. Z oczywistych względów nie mogą się umówić na wizytę (kosmetyczki, fryzjerki, florystki tracą klientów). Ta branża pomału była odmrażana, ale to nie jest to samo, co było w poprzednich latach. Porównując ten sam okres czasu z poprzedniego roku zanotowaliśmy o połowę mniej klientów.
Dajmy przykład: koszty na sali są liczone od osoby, płacimy za „talerzyk”, bo musi być zachowana rentowność. Właściciele sal są nastawieni na konkretną ilość osób. Jeżeli będzie ich mniej, to cena „talerzyka” wzrasta. Państwo młodzi muszą zapłacić minimum ceny wyjściowej wesela. Zarówno młodzi, jak i przedsiębiorcy są pokrzywdzeni i stratni.

Jaki wpływ mógłby mieć koronawirus na Twoją firmę?
– Koronawirus może bardzo namieszać w mojej firmie. Załóżmy, że jedna osoba z wesela jest zakażona. Wszyscy weselnicy i obsługa muszą przejść kwarantannę. Cała moja firma wtedy „stoi”. Pamiętajmy o tym, że firma nie ma wtedy zysku choć wesela są poumawiane, umowy podpisane… W ostatniej chwili wszystko może się popsuć, a wesele zamrozić. Trzeba zaznaczyć, że mimo strat trzeba jeszcze opłacić np. ZUS, wynagrodzenia… Postojowe przyznano tylko na 3 miesiące, a to nie była suma, która pozwalała na poniesienie wszystkich kosztów. Trzeba na te wydatki mieć jakiś kapitał. Pytanie tylko: skąd mamy to brać? Łatwiej byłoby zawiesić firmę, dogadać się z innymi w kwestiach finansowych i brać pieniądze za pośrednictwo, ale czy na tym polega prowadzenie firmy…?

Opowiedz nam trochę o problemach, z którymi teraz się spotykasz…
– Problemem jest, to że pary decydują się na śluby w dni powszednie. Firma ma mało czasu na przygotowanie, oprawę wesela. To wszystko nie jest takie proste, jak się wydaje. Dajmy przykład: drinkbar. To nie jest tak, że przyjeżdża jedna osoba, rozstawia potrzebne składniki i gotowe. Potrzebne są co najmniej dwie osoby, a żeby przygotować starannie wyposażenie trzeba przeliczyć ilość alkoholi, napojów, owoców itp. Dzwonimy do hurtowni, zamawiamy, ale pojawia się problem, gdy jakiegoś składnika brakuje i ma być np. w piątek, a wesele mamy w środę…

Mówiłeś, że przetwarzacie umowy, staracie się „dogadać”z ludźmi, żeby nie byli bardziej stratni. Dlaczego? Skoro umowy są już podpisane…
– Bądźmy ludźmi. Przygotowanie i organizacja wesela jest bardzo ogromnym wydatkiem. Są to horrendalne ceny (sala, atrakcje, podziękowania, zaproszenia, stroje), czasem aż szokujące. Gdybym był „innym człowiekiem”, powiedziałbym że umowa jest umową i zaliczka przepada. Jednak zdaję sobie sprawę, że ludzie płacą ogromne kwoty za uroczystości, a dodatkowo kosztuje ich to sporo nerwów. Żeby młodzi byli zadowoleni analizujemy umowy i dobieramy dodatkowe atrakcje. Szukamy złotego środka, żeby nikt nie był stratny. Ludzie pamiętają dłużej te złe rzeczy. Moją firmę poleca dużo osób, o czymś to musi świadczyć.

Kahu