Nie wszystko musi być na papierze, żeby mogło być głęboko w sercu [ROZMOWA]
2020-08-12 17:38:29(ost. akt: 2020-08-12 16:26:54)
Droga, którą pokonaliśmy, pozostała za nami, ale na pewno zostanie w naszych sercach do końca życia — mówi Sławomir Łyczko (55 lat), który wraz z Krystyną Samorajczyk (52) objechał polską część Bałtyku. Kętrzynianie planują już kolejne wyprawy.
— Którędy dokładnie wiódł wasz szlak?
— Polskim wybrzeżem. Obecnie nazywa się go R10, choć wkrótce ma zostać przemianowany na Euro Velo, czyli polską część europejskiego szlaku prowadzącego wokół Bałtyku. Nasza wyprawa rowerowa zaczęła się w Świnoujściu. Resztę podzieliliśmy na kolejne etapy: Mrzeżyna (98 km), Darłówko (108 km), Łeba (123 km)...
— Polskim wybrzeżem. Obecnie nazywa się go R10, choć wkrótce ma zostać przemianowany na Euro Velo, czyli polską część europejskiego szlaku prowadzącego wokół Bałtyku. Nasza wyprawa rowerowa zaczęła się w Świnoujściu. Resztę podzieliliśmy na kolejne etapy: Mrzeżyna (98 km), Darłówko (108 km), Łeba (123 km)...
— Z tego co śledziłem, dopadł was tam mały kryzys.
— Tak, to prawda. W efekcie do Karwi (60 km) jechaliśmy raczej lajtowo, daliśmy sobie na to aż dwa dni. Później od razu ruszyliśmy na Hel, gdzie zrobiliśmy kolejny dzień przerwy. Wcześniej sądziliśmy, że stamtąd popłyniemy do Sopotu promem. Te kilkanaście godzin odpoczynku dało nam jednak tyle energii, że — przez Półwysep Helski, Puck i Gdynię — dotarliśmy tam na dwóch kółkach.
— Tak, to prawda. W efekcie do Karwi (60 km) jechaliśmy raczej lajtowo, daliśmy sobie na to aż dwa dni. Później od razu ruszyliśmy na Hel, gdzie zrobiliśmy kolejny dzień przerwy. Wcześniej sądziliśmy, że stamtąd popłyniemy do Sopotu promem. Te kilkanaście godzin odpoczynku dało nam jednak tyle energii, że — przez Półwysep Helski, Puck i Gdynię — dotarliśmy tam na dwóch kółkach.
— I zafundowaliście sobie kolejny dzień odpoczynku?
— I tak, i nie. Na rowery nie wsiadaliśmy, jednak poświęciliśmy ten dzień, żeby... pobiegać dłużej brzegiem morza. To było coś pięknego. Później jednak wróciliśmy na siodełka i pokonaliśmy — teoretycznie — ostatni etap naszej trasy. Po 127 km zatrzymaliśmy się w Piaskach na granicy polsko-rosyjskiej...
— I tak, i nie. Na rowery nie wsiadaliśmy, jednak poświęciliśmy ten dzień, żeby... pobiegać dłużej brzegiem morza. To było coś pięknego. Później jednak wróciliśmy na siodełka i pokonaliśmy — teoretycznie — ostatni etap naszej trasy. Po 127 km zatrzymaliśmy się w Piaskach na granicy polsko-rosyjskiej...
[...]
Czytaj e-wydanie
To tylko fragment artykułu. Cały przeczytasz w środowym (12 sierpnia) wydaniu Gazety Olsztyńskiej
Aby go przeczytać kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl