Zyskałem znajomych w Lubawie

2020-08-09 10:58:00(ost. akt: 2020-08-08 22:41:36)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Lubawiak lubawiakowi nigdy pomocy nie odmówi. A Jacek Ciepliński, mimo że od lat nie mieszka w Lubawie, to za naszym pośrednictwem znalazł swoje lubawskie korzenie.
Tej sprawy już nie wyjaśnię z ojcem - mówi Jacek Ciepliński, który kilka tygodni temu zwrócił się do nas z prośbą o pomoc w poszukaniu korzeni w Lubawie. Jego biologiczna mama zmarła, gdy był małym dzieckiem, przez wiele lat sądził, że była to śmierć samobójcza, taki też wpis, jak nam opowiadał, widział w oficjalnych dokumentach. Obawiał się, że to, co usłyszy od lubawian, będzie wskazywało na winę jego nieżyjącego już ojca.
>>>>Zazwyczaj, gdy w prasie szuka się zaginionej rodziny, odzew jest znikomy. Tymczasem w ciągu niespełna tygodnia Jacek Ciepliński rozmawiał z trzema mieszkankami Lubawy, które odezwały się po naszym artykule. W piątek, 26 czerwca w Głosie Lubawskim i 1 lipca w Gazecie Olsztyńskiej pojawił się tekst o poszukiwaniu rodziny z tych okolic. W krótkim czasie odebraliśmy kilka telefonów. Nasz apel o pomoc obudził w lubawianach stare wspomnienia. Dzwoniły do nas osoby, które mówiły, że pamiętają tę osobę, pamiętają jej pogrzeb. Wówczas same były młodymi dziewczynami. Uprzedzały pana Jacka: musiał się przygotować na to, że prawda będzie trudna. Przygotowany był, ale chyba nie spodziewał się aż takiej prawdy. Maria Karczewska zadzwoniła do nas jako pierwsza. - Szukałam zdjęć dla pana Jacka, ale niestety nie znalazłam - mówi. - Danka była moją znajomą z ulicy. Ona mieszkała naprzeciw plebanii, przy Kościelnej, a ja Pod murami, za młodu razem tam biegałyśmy. Pamiętam tego jej Jacusia... - wspomina.
– Sama jestem podekscytowana, chociaż to nie o mnie chodzi – mówiła nam Magda Pawska z Lubawy. Sama też chciałaby poznać swoją rodzinę ze strony mamy, choć już nie ma na to nadziei. - Musielibyśmy w Wilnie szukać, bo dziadek był wileńczykiem. Ale to za daleko...

"Lubawiak lubawiakowi nigdy pomocy nie odmówi" - te słowa często powtarzał tata pani Magdy. I tym hasłem się kierowała, kiedy postanowiła pomóc Jackowi.


To mama pani Magdy pierwsza skojarzyła: dzieci w podobnym wieku, wojskowy... W Lubawie wtedy były cztery dziewczyny, które miały chłopaków z wojska. I od sąsiadki do sąsiadki - znalazły się informacje. - Ja to tylko artykuł podsunęłam do przeczytania, ale to pani Marysia Rogozińska zadziałała - mówi pani Magda. Maria Rogozińska mówi: - Trochę wiedziałam, a co wiedziałam, to przekazałam. Moja koleżanka była bardzo blisko z Danielą. Zresztą każdy ją znał, to była sympatyczna dziewczyna. To była głośna sprawa. Jak na lata 60. w małym miasteczku to była sensacja. Akurat byłam na spacerze, gdy był pogrzeb. Widziałam dużo wojska, odprowadzającego trumnę na cmentarz.
Osoby, z którymi rozmawiał pan Jacek, sugerowały, by nie wierzył w to, w co wierzył do tej pory... - Mówiono mi: Całe miasto "wiedziało", że Daniela, moja mama, zmarła inaczej, niż mi mówił ojciec. W moim życiu było sporo milczenia, nie rozmawiało się o wielu rzeczach. Ta tajemnica jest już w grobie, razem z moimi rodzicami. A dochodzenie milicji dawno zamknięte - mówi pan Jacek.
Ojciec już nie żyje, nie ma co go obarczać - nawet w myślach - starymi sprawami. - Ale jak to możliwe, że on pół roku po śmierci mamy bierze sobie nową żonę? - z macochą pan Jacek nie rozmawiał kilka lat. Aż do ostatniego tygodnia, kiedy po rewelacjach, jakie usłyszał od lubawian, postanowił skontaktować się z kobietą, którą wiele lat traktował jak mamę. Ta potwierdziła, według relacji pana Jacka, historię tragicznej śmierci jego biologicznej mamy.
>>>>Na początku pan Jacek był mocno rozeźlony. Wręcz załamany, bo dowiedział się nieprzyjemnych rzeczy o ojcu... Bał się, że ludzie będą go postrzegać jako syna takiego człowieka. - Tłumaczyłam mu, że nie miał na to wszystko wpływu. Za to zyskał znajomych w Lubawie - uśmiecha się Magda. - "Jesteś lubawiakiem, zawsze ci pomożemy". Przyjedziesz, spotkamy się, poznamy swoje rodziny. Dzięki temu emocje Jacka się trochę wyciszyły, ale nadal mocno to przeżywa.
Jacek Ciepliński we wrześniu wybiera się do Lubawy. Zobaczy miejsce pochówku mamy. Musi się też spotkać z tymi wszystkimi, którzy opowiedzieli mu o mamie. A za naszym pośrednictwem serdecznie wszystkim im dziękuje za pomoc.
>>>>Z tej historii wyłania się obraz Danieli, młodej kobiety, może osamotnionej i opuszczonej, a może właśnie całkiem odwrotnie - otoczonej przez bliskich. Przecież nawet po latach okazało się, że wiele osób ją pamięta, ciepło wspomina. - Obie wersje są dla mnie równie wiarygodne, tak na chłodno już to analizując. Teraz jestem spokojniejszy - mówi jej syn. I będzie szukał dalej, bo podobno w naszej okolicy nadal żyją członkowie jego rodziny ze strony mamy. Choćby najmniejsze zdjęcie sprawi, że będzie żył spokojnie.

Edyta Kocyła-Pawłowska
e.kocyla@gazetaolsztynska.pl