W niedzielę premiera książki Ani Balińskiej

2020-07-31 20:59:00(ost. akt: 2020-07-31 21:02:42)
Sekrety Welu – prosto z drukarni

Sekrety Welu – prosto z drukarni

Autor zdjęcia: Edyta Kocyła-Pawłowska

Nie ma nic ponad zapach własnej książki – mówi pisarka z Iławy, Anna Balińska. A jeszcze kilka lat temu nic nie zapowiadało, że jej powieści ujrzą światło dzienne. Wkładała zadrukowane kartki do segregatora i odstawiała na półkę – tak zaczęła się jej przygoda z pisarstwem. Pisarka ze starą duszą, jak sama mówi, cofnęła się w czasie, pisząc najnowszą książkę. Premiera już w niedzielę (2 sierpnia).
Dziś Ania ma na koncie już trzecią książkę drukowaną, nie licząc dodatkowych projektów. A zaczęło się podczas pamiętnej kolacji... – Przyszli do nas przyjaciele i Łukasz sięgnął po jeden z moich segregatorów, chcąc sprawdzić, co się w nim znajduje. Zaczął przeglądać, ocenił, że się to fajnie czyta. Byłam zażenowana, poprosiłam, żeby to schował. Nie chciałam, żeby to przeczytał ani on, ani mój mąż czy tata. Nikomu nie chciałam tego pokazywać. Ale usłyszałam: „Masz wysłać te książki do wydawnictwa, bo jesteś egoistką, że nie dajesz ich poczytać innym ludziom”. Tak mi nagadał (śmieje się). To we mnie kiełkowało...
Na początku swojej drogi myślała, że ktoś, kto pochodzi z Iławy, nieznany nikomu, nigdy nie znajdzie wydawcy. Wtedy, po kolacji z przyjaciółmi, Grzegorz, mąż Ani, postawił jej ultimatum: jeśli ona nigdzie nie wyśle swojej książki – on to zrobi. Ubłagała go, żeby tego nie robił... ale następnego ranka sama wysłała pierwowzór do wielu wydawnictw. – Czekam i czekam, z godziny na godzinę odświeżając stronę z mailami. Minął tydzień. Otrzymałam ofertę z jednego wydawnictwa, potem z drugiego. Trzecia dotarła wiadomość z wydawnictwa Białe Pióro. Pani Agnieszka przekonała mnie tym, że potraktowała mnie jak matka, anioł, opiekun. Odpowiadała mi profesjonalnie na wszystkie, nawet banalne pytania. Poczułam się „zaopiekowana”.
Ania wahała się, czy wydać książkę. – Pani Agnieszka odpowiedziała: „Wydajemy! Nie ma nic piękniejszego niż zapach własnej, wydanej właśnie książki”. Otworzyła mi furtkę: gdybym po pierwszej książce poczuła, że to nie ten kierunek, skończyłybyśmy współpracę. Ale połknęłam bakcyla, bo rzeczywiście to był piękny zapach.
Kiedy urodziła synka, postanowiła, że teraz skupi się wyłącznie na nim. Nie chciała być trochę mamą, trochę pisarką, a trochę pracownikiem (pracuje w Informacji Turystycznej). I choć sama lubi dużo mówić, to turyści często powierzają jej swoje sekrety, otwierając się przed serdeczną panią od turystyki. – Lubię słuchać i jestem zainteresowana drugim człowiekiem – mówi. – I te wszystkie historie, które słyszę od ludzi i o ludziach, jakoś we mnie rezonują.
Tak zaistniała pierwsza „książka” Anny, nigdy nie wydana. W 2015 powstała „Pod pelargoniowym balkonem”, na początku nie osadzona w Iławie. Pomysł na dodanie wątków lokalnych pojawił się później, co miało wypromować nasze miasto. Podobny pomysł zrodził się przy współpracy z Urzędem Miasta w Lidzbarku nad Welem. Pewnego dnia pisarka odebrała telefon z pytaniem, czy coś teraz pisze. Miała przed sobą jeszcze trochę czasu przed powrotem do pracy po urodzeniu dziecka. Spotkała się z burmistrzem miasteczka Maciejem Sitarkiem i jego zastępcą Januszem Bieleckim. – Okazało się, że to są fantastyczni ludzie. Młodzi, że świeżym spojrzeniem. A Lidzbark z tymi swoimi starymi kamieniczkami – cudo!
Zaczęła wymyślać historię, ulokowała ją właśnie tam. Często odwiedzała to miasto i wręcz się w nim zakochała. – Tam się żyje spokojniej, „slow”.
Lidzbark bowiem (powiat działdowski), podobnie jak Lubawa, należy do Międzynarodowego Stowarzyszenia Miast Cittaslow.
W książce „Sekrety Welu” Balińska, a czytelnik wraz z nią, cofa się w czasie. Autorka przyznaje, że sama jest trochę retro, ma starą duszę, więc pisanie tej książki było ogromną przyjemnością.


O samej historii oraz upodobnienia całości do przeszłości Balińska pisze:
Zdjęcia są specjalnie stylizowane na lata 60.te, widzimy rysy starych radzieckich obiektywów czy „kurz”, który osiadł na starych albumach. I choć sesja była robiona współcześnie i wzięli w niej wspaniali modele – Paulina Ługowska oraz Patryk Czapliński, to jednak stylizowana na inne czasy. Dlaczego? Ponieważ książka przenosi nas do Lidzbarka do 1968 roku, w którym to płomiennoruda Małgorzata z dobrego domu poznaje niebieskookiego Antoniego, który przy pomocy siostry wychowuje grupę rodzeństwa. Chłopak ima się każdego zajęcia, aby tylko jego bracia nie zasypiali głodni. Los jednak przerywa gorący romans Małgorzaty i Antka. Jednak po latach pojawi się szansa, aby mogli stanąć twarz w twarz. Czy skorzystają z tej okazji? Czy może znów coś stanie na ich drodze?


Miły i niezwykle ważny dla autorki jest też regularny kontakt ze stałymi czytelniczkami i czytelnikami, ale liczy na poznanie następnych. Okazja ku temu pojawi się już za chwilkę.
Premiera książki „Sekrety Welu” już w najbliższą niedzielę (2 sierpnia), oczywiście w Lidzbarku nad Welem.

Edyta Kocyła-Pawłowska
e.kocyla@gazetaolsztynska.pl